Ci, którzy już zaplanowali urlop, zapewne co wieczór przeglądają oferty do ciepłych krajów. To również znak czasu, że dołączyliśmy do tłumu Rosjan, Niemców czy Anglików próżnujących w różnych miejscach świata w formie all inclusive, czyli praktycznie jemy i imprezujemy do białego rana. Gdy ktoś jednak nie zaplanował wolnych dni, niech przypadkiem nie zostaje przed telewizorem, ale spróbuje albo tanim kosztem zorganizwoać wyjazd na wieś, albo – co szczególnie polecam – wybrać jakąś piękną polską rzekę, zabrać kilku znajomych i przemierzyć ją kajakiem. Nie ma lepszego sposobu na poprawienie formy tanim kosztem, a przy okazji docenienia piękna przyrody.
Oczywiście zachęcam też do wyprawy w polskie góry (byle nie w japonkach czy szpilkach, co stało się dziwną modą w okolicach Giewontu).
Gdyby tak się temu przyjrzeć, to tak jak wypoczywamy, taki też mamy stosunek do życia. Są trzy sposoby: hulający konsumpcjonizm w ciepłych krajach, wypoczynek kanapowy i aktywny czas na świeżym powietrzu. Pierwszy z nich będzie zasadniczo bardzo odtwórczy. Wszystko mamy podane na tacy i nawet nie musimy za dużo myśleć. Trzeba tylko pilnować, by na czas przybyć na posiłek i stanąć w odpowiednim miejscu w kolejce, by zdobyć najlepsze kąski. Drugi też nie jest za bardzo oryginalny, bo na kanapie w domu można jedynie przypomnieć sobie powtórki wszystkich seriali, ewentualnie zobaczyć ten sam zestaw filmów wieczorem. Co innego ten trzeci, samemu trzeba zorganizować sobie czas, obmyśleć trasę, zgromadzić prowiant i tak dalej.
Nikomu nie odmawiam wyboru sposobu wypoczywania. Życzę tylko nam wszystkim, byśmy jakkolwiek wypoczywamy, mogli wrócić z wakacji pełni energii i sił do życia. By nasze wspomnienia były inspirujące i twórcze. Wreszcie, niech nasze podróże, jak mówi przysłowie, kształcą. Wszak stratą czasu i pieniędzy byłoby, gdybyśmy wrócili z urlopu tacy sami, jacy na niego wyjeżdżaliśmy.