Logo Przewdonik Katolicki

Powtórne życie Krzysztofa

Adam Gajewski
Fot.

Niedawno minęła kolejna rocznica śmierci Krzysztofa Kieślowskiego. Twórca Blizny, Amatora, Podwójnego życia Weroniki, Trzech kolorów: Białego, Niebieskiego, Czerwonego, Dekalogu nie żyje od 15 lat. Jednak filmy tego reżysera odkrywamy wciąż na nowo, znajdują swoje nowe miejsce we współczesnej kulturze masowej.

Niedawno minęła kolejna rocznica śmierci Krzysztofa Kieślowskiego. Twórca Blizny, Amatora, Podwójnego życia Weroniki, Trzech kolorów: Białego, Niebieskiego, Czerwonego, Dekalogu nie żyje od 15 lat. Jednak filmy tego reżysera odkrywamy wciąż na nowo, znajdują swoje nowe miejsce we współczesnej kulturze masowej.

 

Za sprawą TVP Kultura, epizodycznie również innych kanałów, ale głównie dzięki kolejnym  edycjom DVD, Krzysztof Kieślowski zaczyna wieść „powtórne życie” – odkrywa go teraz młodzież, dla której świat ukazany w kadrach jest już światem minionym, nieznaną osobiście przeszłością, a jednak kreacją wartą poznania.

Znam dzisiejszych studentów medycyny, którzy w swoim gronie pasjonują się Przypadkiem, w którym Witek – świetnie grany przez Bogusława Lindę – stoi na starcie drogi lekarza właśnie, odkrywa swoje powołanie, mija się z nim, bywa raz oportunistą, innym razem człowiekiem bezkompromisowym i silnym. Wszystkie te dylematy i wybory przedstawione są, jak wielu z widzów pamięta, metodą historii alternatywnych – jednego filmu złożonego z trzech równorzędnych nowel, jakby odrębnych opowieści. Realia społeczne: wrząca Polska A.D. 1980; w filmie powracają również rok 1956, marzec 1968. Te okoliczności oczywiście o kilka lat opóźniły premierę obrazu. Rozdarcie Witka Długosza: zostać komunistą, chrześcijaninem czy lekarzem stoikiem? – ma już dziś charakter czysto historyczny. Czego zatem doszukali się w tym filmie współcześni studenci? Najwyraźniej odczytali go jakoś uniwersalnie, ponadczasowo. Znaleźli w nim walkę idei, a nie jedynie ideologii. Oni wiedzą już, że prawa rynku, prawa korporacji, kariera, potrafią niewolić podobnie jak totalitarna władza. Witek Długosz to każdy z nich. Witek Długosz to każdy z nas.

 

Przez trudy do (filmowych) gwiazd

 

Kieślowski był warszawianinem, który dobrze potrafił odczytać myśli polskiego prowincjusza. Był też globalnym prowincjuszem, subtelnie opowiadającym o marzeniach i nadziejach innych społeczeństw. Potrafił patrzeć i słuchać, ostrząc swoje zmysły na filmach dokumentalnych, z których kilka weszło do światowego kanonu.

Pierwsze „fabuły” reżysera stanowiły pomost pomiędzy gatunkami: dialogi tych filmów powstawały wspólnym wysiłkiem ekipy, wiele poprawek i uzupełnień przynosiła po prostu praca na planie. Nie od razu powstawały rzeczy wielkie: Blizna – analiza socjalistycznej społeczności rzuconej w wir gorączkowej industrializacji – nie wywołuje artystycznego wstrząsu, dopiero Spokój, a później Amator stają się dokuczliwie wbitymi pod skórę oficjalnego „pejzażu” Polski lat 70. XX w. szpilkami. Reżyser lubił takie pracowite, ewolucyjne dochodzenie do zamierzonych rezultatów. Samodoskonalenie. Do szkoły filmowej dostał się za trzecim podejściem.

W wymienionych wyżej paradokumentalnych fabułach „objawiła się” naszej kinematografii również inna wybitna osobowość – aktor Jerzy Stuhr. Powstaje tandem. Stuhr zagra u Kieślowskiego nie tylko wiele pamiętnych ról, ale po śmierci reżysera stanie się kontynuatorem jego filmowej filozofii. Duże zwierzę to projekt Kieślowskiego, zrealizowany dopiero przez jego aktora – wychowanka.

 

O przyjaźni, która ma swój dźwięk

 

Tak jak Jerzy Stuhr dał wielu filmom swego mistrza „twarz”, własne rysy, tak Zbigniew Preisner stworzył ich niezwykłe brzmienie, rozpoznawalne przez kinomanów na całym świecie. Kto raz zobaczył (i usłyszał) Trzy kolory: Niebieski z miażdżącym muzycznym finałem – Hymnem do miłości św. Pawła, będącym w filmie elegią na cześć integrującej się Europy, jej kultury, zaśpiewaną po grecku – ten wie, o czym mówimy. Greka oraz łacina znalazły się również na specjalnej płycie Preisnera, która od 4 kwietnia 2011 r. przypomina nam subtelnie o 15-leciu śmierci Kieślowskiego. Requiem dla mojego przyjaciela to rzeczywiście hołd dla nieobecnego twórcy, ale równocześnie muzyka pełna blasku nadziei – nieprzypadkowym chyba zrządzeniem nagrywana m.in. w krakowskim kościele zmartwychwstańców pod wezwaniem Emaus. Muzyczny materiał, którego „rodowód” sięga przełomu lat 1997/1998, teraz nabrał jeszcze mocniejszego, pełnego wymiaru. Wypełnił się czas, aby tę muzykę przedstawić.

 

Prezent z Azji

 

O Krzysztofie Kieślowskim pamiętamy dziś nie tylko my. Oto pojawił najbardziej „rynkowy” i namacalny dowód: kto chciałby najtaniej kupić zestaw filmów Kieślowskiego, przykładowo cały Dekalog w ozdobnym pudle, powinien rozejrzeć się za edycją…południowokoreańską! Są takowe dostępne, co sprawdzić można na każdym większym internetowym portalu aukcyjnym. Kieślowski w wydaniu koreańskim! Najlepsza miara popularności twórcy, estymy otaczającej jego dzieła. A przecież nie jest łatwo ludziom Azji przedstawić Dekalog żydów i chrześcijan!

Kieślowski po prostu, jak niewielu reżyserów na świecie, poszukiwał i odnajdywał Uniwersum, wskazywał na wartości bliskie każdemu mieszkańcowi pewnej planety trzeciej od Słońca.

 


Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki