Logo Przewdonik Katolicki

Na łączach serca

Weronika Stachura
Fot.

Na pierwszy rzut oka dzieli ich wszystko: kolor skóry, kultura, szerokość geograficzna, a przede wszystkim dziesiątki tysięcy kilometrów. Są jednak w stałym kontakcie.

 

 

Nie chodzi tu wcale o pisanie maili czy korespondencję pocztową, choć i ta jest systematyczna. Tajemnica tkwi w  rozpoznawaniu się sercem adopcyjnych rodziców i dziecka, przede wszystkim za sprawą wzajemnej modlitwy w swoich intencjach. Głównym założeniem adopcji na odległość, bo o niej mowa, jest zobowiązanie się do pokrywania kosztów utrzymania i wykształcenia konkretnego dziecka, które z różnych powodów czy to osierocenia, czy skrajnego ubóstwa własnych rodziców, nie może liczyć na finansową pomoc z ich strony.

 

Buty i czysta woda

Nietrudno się domyślić, że najczęściej pomoc ta trafia do Afryki, wciąż dotkniętej niewyobrażalną wprost dla nas biedą, gdzie bez pomocy z zewnątrz przetrwanie, zwłaszcza najmłodszych, graniczy z cudem. – Nie widziałam wcześniej takiego ubóstwa. Większość społeczeństwa krajów Czarnego Lądu stanowią dzieci i ludzie bardzo młodzi. Najubożsi jedzą jeden posiłek dzienne, w wioskach śpią na glinianych podłogach bez łóżek, pościeli czy piżam. Dziesiątkują ich straszne choroby, choćby malaria, którą przechodzą kilka razy do roku. Nieleczona prowadzi do bardzo groźnych następstw, nawet do śmierci – opowiada Renata Piotrowska, koordynator salezjańskiego programu Adopcja na odległość. Z perspektywy kraju położonego w środku Europy, wciąż rozwijającego się mimo wielu trudności, trudno uświadomić sobie, że można egzystować bez zaspokojenia podstawowych, niezbędnych przecież do życia, potrzeb. – Wyobraźmy sobie, że pierwsze w życiu buty będziemy mieć w wieku dwudziestu lat, wyobraźmy sobie codzienne życie bez prądu czy bieżącej wody. Wyobraźmy sobie wreszcie, że jesteśmy dziećmi ulicy, które śpią na ulicach pod kartonowymi pudełkami, żywiąc się resztkami wybieranymi ze śmietników. Brudne, cuchnące, w podartych ubraniach, przeganiane przez dorosłych z każdego miejsca, niechciane przez nikogo. Kilkulatki zmuszane do żebrania, omdlewające w upale z głodu i zmęczenia. Temu, kto tego nie zobaczył, trudno sobie wyobrazić, jakim darem jest nasza pomoc – zwraca uwagę R. Piotrowska.

Dzięki 6500 indywidualnych darczyńców salezjańska pomoc zainicjowana w 2001 r. obejmuje blisko 10 tys. najuboższych dzieci – nie tylko z Afryki, ale i z krajów Ameryki Łacińskiej czy Europy Wschodniej.

 

Jeden cel

Bez nieocenionej pracy misjonarzy działających na miejscu, pomoc z Polski nie przyniosłaby oczekiwanych rezultatów, dlatego też prawie wszystkie zgromadzenia misyjne prowadzą adopcję na odległość, zwaną także adopcją serca. Siostry karmelitanki Dzieciątka Jezus, boromeuszki, klawerianki, franciszkanie, salezjanie, pallotyni to tylko niektóre z nich. Akcję tę prowadzą także organizacje kościelne jak Caritas Polska czy stowarzyszenia pozarządowe. Źródeł pomocy jest wiele, procedura jednak podobna. Wystarczy wypełnić deklarację i  dokonać, określonej przez zgromadzenie, albo dobrowolnej, wpłaty na konto.

Adopcja na odległość duchowo łączy rodziców i wybrane dziecko. Może też łączyć osoby pomagające między sobą, gdyż dzieło to mogą podjąć zarówno osoby indywidualne, jak i parafie, klasy czy nawet całe szkoły. Rodzice otrzymują informacje o dziecku i jeśli to możliwe – prowadzą z nim również kontakt listowy. Duchową więź buduje się przede wszystkim przez wzajemną modlitwę. 

Ksiądz Zbigniew Sobolewski z Caritas Polska wskazuje na jeszcze jeden istotny element adopcji na odległość. W krajach, do których dociera pomoc, szkolnictwo jest płatne, stąd ważne, by zapewnić dziecku, w miarę możliwości, długofalową pomoc obejmującą przynajmniej pierwszy etap edukacji. Jak dodaje ks. Sobolewski, taka forma wspierania najmłodszych będących w potrzebie jest także reakcją na bieżące wydarzenia na świecie. Caritas Polska ma pod swoją opieką ponad 3 tys. dzieci z Indii i Sri Lanki. Od tego roku obejmie materialnym wsparciem również dzieci haitańskie, które ucierpiały po ubiegłorocznym trzęsieniu ziemi.

 

 

 

Miłość dookoła świata

 

Z s. Agatą Wójcik ze Zgromadzenia Sióstr Misjonarek św. Piotra Klawera rozmawia Weronika Stachura

 

Była Siostra na misjach na Wyspach Zielonego Przylądka. Jak żyją ich mieszkańcy?  

– Ludzie żyjący na Zielonym Przylądku utrzymują się głównie z rolnictwa, trudnią się też rybołówstwem. Jednak uprawa ziemi nie jest tam łatwa, dlatego aż 90 proc. produktów żywnościowych pochodzi z importu. Kabowerdyjczycy pomimo wielkiej biedy, z jaką borykają się na co dzień, są ludźmi bardzo serdecznymi, radosnymi i otwartymi na innych. Są bardzo wrażliwi na potrzeby innych. I choć często sami niewiele posiadają, potrafią dzielić się z potrzebującymi.

 

Czego najbardziej potrzebują najmłodsi mieszkańcy wysp?

– Dzieci z Wysp Zielonego Przylądka bardzo pragną chodzić do szkoły, a często jest to niemożliwe z powodu biedy, jaka panuje w domu. Chociaż szkolnictwo podstawowe jest bezpłatne, trzeba zakupić niezbędne podręczniki, zeszyty, przybory szkolne, ubranie i oczywiście jedzenie. Na te rzeczy często brakuje pieniędzy i wiele dzieci zamiast pójść do szkoły, pozostaje w domu. Dziś ok. 1/5 Kabowerdyjczyków to analfabeci. Inny problem, który boleśnie dotyka najmłodszych, to brak swobodnego dostępu do opieki medycznej, która jest płatna. Ubóstwo wielu rodzin jest tak wielkie, że często nie stać je na leczenie chorych dzieci.

 

Stąd zrodził się pomysł rozpoczęcia akcji adopcja serca?

Nasza założycielka, bł. Maria Teresa Ledóchowska, już w XIX w., a więc od samych początków istnienia zgromadzenia, propagowała Adopcję Murzynków”. Adopcja ta polegała na opłaceniu utrzymania na misji jednego dziecka wykupionego z niewoli. Jak notują kroniki, w 1898 r. zaadoptowano 27 afrykańskich dzieci. Z upływem czasu zaprzestano tej  konkretnej formy pomocy misjom. Wspierano natomiast inne projekty na rzecz najuboższych dzieci. Trzy lata temu podjęłyśmy się na nowo prowadzenia adopcji serca, ponieważ coraz więcej osób zwracało się do nas z prośbą o taką właśnie formę pomocy dzieciom z krajów misyjnych. Otoczyliśmy opieką 113 dzieci, najmłodsze z nich uczęszczają do przedszkola, a czworo najstarszych kończy szkołę średnią.  

 

 

 

Czy pomagamy tylko materialnie?

– Osoby włączające się w adopcję serca zobowiązują się do pomocy materialnej konkretnemu dziecku lub określonej grupie dzieci. Nie jest to pomoc jednorazowa, ale trwa przynajmniej przez kilka lat, aż dziecko dorośnie i stanie się niezależne. Minimalny okres adopcji serca trwa rok, oczywiście z możliwością przedłużenia jej na następne lata. Miesięczna składka wynosi 60 zł, czyli 720 zł rocznie. Można ją przesyłać co miesiąc lub w dogodnych dla siebie ratach. Ofiarę przesyła się na adres naszego domu w Krośnie, skąd jest przekazywana siostrom pracującym w Mindelo na Zielonym Przylądku. Dziecko może być adoptowane przez osobę indywidualną, rodzinę, szkołę, klasę lub zorganizowaną grupę. Adopcja serca rozpoczyna się po przesłaniu wypełnionej deklaracji. Wysyłamy wtedy rodzicom adopcyjnym zdjęcie oraz szczegółowe informacje dotyczące dziecka. Oczywiście akcja nie ogranicza się wyłącznie do pomocy materialnej. Adoptowane dzieci otrzymują również wsparcie duchowe, są otaczane codzienną modlitwą. Wiedzą, że w Polsce żyją ludzie, którzy o nich pamiętają i darzą je swoją miłością i troską.

Myślę, że najpiękniejszym duchowym owocem adopcji jest prawdziwe szczęście płynące z faktu, że adoptowane dzieci w polskich rodzinach znalazły kochające serca. Doświadczają tego również rodziny adopcyjne. Adopcja serca rodzi dobro, które ma początek w Bogu, biegnie przez wiele ludzkich serc i rozszerza się na cały świat.

 

Jakie są plany na przyszłość?

– Od przyszłego roku chcemy objąć adopcją serca dzieci nie tylko z Wysp Zielonego Przylądka, ale również z innych krajów misyjnych.

Wokół dzieła adopcji powstała wspólnota osób, którym bardzo zależy na niesieniu pomocy najuboższym dzieciom. Są wśród nas dzieci z przedszkola, z różnych szkół, członkowie grup parafialnych, rodziny i osoby samotne. Tworzymy jedną wielką rodzinę rozsianą po całej Polsce od Wejherowa aż po Rymanów, od Malawy aż po Sulęcin. Przyświeca nam wspólny cel – współpraca w dziele misyjnym Kościoła. Włączając się w dzieło adopcji serca, mimo że pozostajemy w Polsce, stajemy się autentycznymi misjonarzami, bo dzielimy się naszą wiarą i miłością z dziećmi i ich rodzinami żyjącymi w dalekiej Afryce.

 

 


 

Osoby zainteresowane tą formą współpracy misyjnej mogą skontaktować się z domem zakonnym sióstr klawerianek w Krośnie – tel. 13-432-16-76.

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki