Przeklęte czy uświęcone, zbędny balast dany duszy, źródło pokus i nieokiełznanych żądz, zbiór komórek, mięśni, organów i kości czy doskonała powłoka zdobiąca człowieka? Ciało – integralna część naszej istoty.
Nic bardziej nie przynależy człowiekowi niż ciało, nic też nie zostało nam bardziej dane na własność, prócz duszy. Kanał komunikacji, życiodajnych treści, „wieczny towarzysz umysłu”, barometr zmysłów, narzędzie myśli, kochania, modlitwy, świątynia Ducha Świętego... A może absolut, bożek czy nicość, której podporządkowujemy całe życie? W historii ludzkości to właśnie ciało obrosło w niezliczoną liczbę paradoksów.
Mimo że rodzimy się jako nagie i bezbronne ciała, to nie jesteśmy sami dla siebie całkowicie przejrzyści. Człowiek próbuje zgłębić tajemnice swojego człowieczeństwa i ukrytego w nim sekretu. Tak dzieje się od wieków. Każde ludzkie ciało ma swoją niepowtarzalną historię, ale też każde w pewnej chwili daje o sobie znać, gdy doświadczamy jego ograniczeń, niedoskonałości, chorób, starości, a w ostateczności umierania. Choć nastawione na perspektywę wzrostu i otwarte na horyzont dobra, bywa, że ulega pokusom zatracenia.
Jak trudno dzisiaj w kwestii ciała znaleźć złoty środek, tak by nie poddać się współczesnej „wszechkulturze” ciała, dobrze o tym wiemy.
Prymat ducha czy ciała?
Człowiek, jako ukoronowanie stworzenia, otrzymał ciało od Boga, o czym wspomina Księga Rodzaju (2, 7), ale ma też duszę. Stanowi więc jedność w swym osobowym bycie. Ale wokół spraw dotyczących pierwszeństwa i ważności ciała i duszy narosło wiele kontrowersji.
Dywagacji na ten temat było w istocie wiele i nierzadko były to bardzo skomplikowane treści. Próby opisania tego tematu podejmowali filozofowie już w starożytności. Warto wspomnieć tylko, że Platon utrzymywał, że ciało przypomina celę, w której dusza została uwięziona. Podobnie uważał żyjący na przełomie XIII i XIV w. Mistrz Eckhart. W Kazaniu 17 pisał, że oto „dusza znajduje się w więzieniu ciała”. Ciało w średniowieczu było źródłem wielu paradoksów, zmierzających do okiełznania fizyczności. Prócz biczowania się, wstrzemięźliwości seksualnej, umęczania się, jedną z form poskromienia ciała było praktykowanie postów.
Św. Augustyn upatrywał w ciele symbol przekleństwa, które spotkało Adama i Ewę w raju. W związku z tym, aby osiągnąć zbawienie, należy poskromić antynomiczne pragnienia ciała.
Tym, który w innym świetle przedstawił problem ludzkiego ciała, był św. Tomasz. Uważał on, że człowiek, jako byt ani wyłącznie cielesny, ani wyłącznie duchowy, przez ciało istnieje w świecie i dąży do spotkania z Bogiem.
O ważkości problemu godności ciała ludzkiego i jego przeznaczeniu świadczy również podejmowanie tej kwestii podczas synodów. I tak synody w Toledo ok. 400 r., i ponad 150 lat później, w Braga w 563 r. nauczały, że ciało ludzkie, jako że zostało stworzone przez Boga, jest godne szacunku i zostanie wskrzeszone z martwych.
Obietnica łaski
Szukając związków ciała i duszy, ciekawą, sugestywną interpretację, znalazłam w zapiskach br. Remi: „Dusza i ciało są połączone czymś w rodzaju wahadłowych drzwi, które otwierają się w obie strony”. Czyż obraz ten w niezwykle wymowny sposób nie przemawia do człowieka XXI w.?
Jakże często dzisiaj zapominamy o godności ludzkiego ciała. A przecież człowiek nie tylko duszą, ale i ciałem należy do Pana. Choć termin „ciało” ma konotacje mniej pobożne niż dusza, to właśnie ciało jest „miejscem spotkania człowieka i Boga”. „Nasze ciało jest dogłębnie naznaczone słowem”, napisze kard. Carlo Maria Martini. I co najważniejsze: właśnie co do ciała otrzymaliśmy najwspanialszą obietnicę o jego zmartwychwstaniu, która wybrzmiewa w Credo jako dogmat naszej wiary.
Jako stworzone przez Boga, ciało zasługuje na podziw, niezależnie od kondycji, w jakiej się znajduje: czy jest wychudzone, okaleczone, cierpiące czy bezwładne. W perspektywie religii chrześcijańskiej sprawy ciała nie muszą potwierdzać mylnej opinii, że oto jest ono wyłącznie źródłem zła, namiętności i siedliskiem grzechu. Warto więc, wbrew temu, co próbuje nam wmówić współczesny świat, niejako na przekór wszechobecnej fałszywie pojmowanej kulturze ciała, pomyśleć, że Pasierbowe „być przykutym do siebie” nie jest przekleństwem i pielęgnować przeświadczenie, „że ciało nie jest pułapką człowieka, lecz obietnicą łaski, samą łaską”.
Sarks i soma
Godność ciała ludzkiego szczególnie mocno uwydatnił św. Paweł. W listach posługuje się dwoma terminami określającymi ciało: sarks i soma. Pierwszy z nich w j. greckim oznacza mięso, mięśnie ludzkie lub zwierzęce. Termin ten odnosi się do ziemskiego pochodzenia (Rz 1, 3), naturalnych właściwości życia (1 Kor 1, 26), zniszczalności człowieka – zamienia się w pył ziemi, może oznaczać całego człowieka jako ukierunkowanego na grzech.
Soma natomiast oznacza ciało jako element różny od duszy (1 Tes 5, 23). Używa się go na oznaczenie Ciała Chrystusa w Eucharystii (1 Kor 11, 24), Jego Kościoła (Rz 12, 4-5) i ziemskiego ciała, które okryje się pięknem i zostanie uwielbione przez zmartwychwstanie (1 Kor 15, 35-58).