Logo Przewdonik Katolicki

Bajka pomagajka

Renata Krzyszkowska
Fot.

Słuchanie bajek może wspomagać proces leczenia chorych dzieci. Odpowiednio skomponowane opowiadania dają im wsparcie, pozwalają optymistyczniej patrzeć na świat. Pokazują, jak radzić sobie z emocjami.

 

Słuchanie bajek może wspomagać proces leczenia chorych dzieci. Odpowiednio skomponowane opowiadania dają im wsparcie, pozwalają optymistyczniej patrzeć na świat. Pokazują,  jak radzić sobie z emocjami.

 

Większość dzieci, gdy słyszy słowa „dawno, dawno temu” albo „pewnego razu”, natychmiast zamienia się w słuch, gotowa całą swą wyobraźnią wejść w inną, czarodziejską rzeczywistość. Psycholodzy i lekarze postanowili wykorzystać zainteresowanie dzieci bajkami, by pomóc im poradzić sobie w sytuacji kryzysowej,  jaką dla dziecka zawsze jest choroba. Na oddziale onkologicznym Instytutu Matki Dziecka w Warszawie prowadzony jest program „Bajka –Pomagajka u doktora”. – W formie bajki można przekazać dzieciom bardzo wiele informacji wspierających ich w chorobie, przekonać, że nie są inne ani gorsze, że w podobnej sytuacji są też inni. Umiejętnie skomponowane bajki mają też zachęcać dzieci do rozmowy, by nie zamykały się w świecie swoich obaw, bólu i strachu, by dzieliły się swoimi emocjami – mówi Katarzyna Klimowicz, polonistka, która prowadzi warsztaty z bajkoterapii. 

 

Porozmawiajmy o emocjach

 

Niestety, okazywanie emocji nie jest dziś popularne. Już w dzieciństwie słyszymy „nie wstydź się”, „nie bój się”, „nie złość się”. Wydając dziecku takie nakazy,  przekazujemy mu bardzo zły komunikat, że odczuwanie emocji jest czymś niewłaściwym. Tymczasem nie ma dobrych albo złych emocji, dobre lub niewłaściwe może być dopiero to, co z nimi zrobimy. Dzieci często nie wiedzą,  co robić ze swoimi reakcjami, czują się zagubione, a bardzo im potrzeba zrozumienia tego,  co się z nimi dzieje oraz umiejętności oswojenia trudnych sytuacji. Dopiero gdy damy dziecku prawo do odczuwania emocji, będzie mogło się zastanowić, skąd się one biorą i co z nimi zrobić. Mądry opiekun zachęci do rozmowy o tym,  co czuje dziecko, zaproponuje,  by to narysować, zachęci dziecko,  by opowiedziało o wszystkim,  co je spotkało lub czego się obawia, opowie dobrze dobraną bajkę. – Mamy tendencję do racjonalizowania trudnych sytuacji. Jeśli dziecko boi się zastrzyku, to powtarzamy w kółko, że to nie będzie bolało, że to tyle,  co ukłucie komara itp. Niektórym dzieciom to pomaga, ale nie wszystkim. Często jedyne,  co możemy zrobić, to towarzyszyć dziecku w jego emocjach, komunikując mu, „wiem, że się boisz, wiem co czujesz, jestem przy tobie” – mówi Katarzyna Klimowicz.

 

Wystarczy trochę fantazji

 

Trudnym zadaniem rodziców dzieci chorych jest akceptacja swojej bezradności. Niemożność rozwiązania problemów dziecka blokuje rodziców, uważają, że jeśli dla dziecka nie ma lekarstwa, to nie można już nic zrobić. Tymczasem do samego końca można sobie towarzyszyć, wspierać się, rozmawiać. Chore dziecko trzeba zachęcić do skupienia się na wartościach,  których choroba nie odbiera. Np. nie mogę chodzić, jak inne dzieci, ale mogę pisać pamiętnik, rysować, wymyślać historie czy śpiewać. Zachęcać do tego mogą właśnie bohaterowie w bajkach. Na oddziale onkologicznym Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie bajkoterapia połączona jest także z szeroko pojętą artterapią, czyli wspomaganiem leczenia przez sztukę. Są też zajęcia dla rodziców,  by nauczyć ich lepszej komunikacji z dzieckiem. Program „Bajka – Pmagajka u doktora” zorganizowała Fundacja Drabina Rozwoju i serwis ABCbaby.pl. Projekt finansowany jest z Funduszy Norweskich. Jest on realizowany również wśród dzieci aktualnie niehospitalizowanych,  ale przewlekle chorych.

Każda bajka terapeutyczna powinna mieć swój ściśle określony schemat (patrz ramka),  ale jej wymyślenie nie jest zbyt trudne. Każdy rodzić, który dysponuje odpowiednią dozą empatii i fantazji, może ją ułożyć swojemu dziecku. Są też bajki specjalnie przeznaczone dla dzieci, o których wiadomo, że niedługo umrą. Jednak stwarzanie takich bajek wymaga najwyższego profesjonalizmu, delikatności i wyczucia. W sprzedaży jest dużo bajek terapeutycznych, pomagają one nie tylko radzić sobie z chorobą, ale także i z emocjami, jak np. z nieśmiałością czy ze strachem przed ciemnością.

 

 


 

Bajki terapeutyczne są bardzo różne, ale wszystkie mają podobny schemat.

– Główny bohater (człowiek, przedmiot, zwierzątko czy zabawka) odzwierciedla postać dziecka, które zmaga się z określonym problem, np. swoją chorobą. Podobieństwo bohatera do konkretnego dziecka nie musi być zbyt dosłowne. Dzieci świetnie odczytują metafory.

– W historii powinno znaleźć się dużo opisów emocji, które przeżywa bohater, szczególnie tych trudnych  (np.: złość, strach, poczucie niesprawiedliwości, rozgoryczenie, bezradność, wstyd, wyobcowanie, samotność, poczucie bycia gorszym),  by dziecko łatwiej mogło utożsamić się z bohaterem.

– W bajce zawsze pojawia się ktoś, kogo można nazwać ekspertem, kto może wesprzeć bohatera. Jest do tego zdolny,  ponieważ np. ma podobne doświadczenie. Ekspert pokazuje inną perspektywę tego, co doświadcza bohater. Przez rozmowy czy wspólne działania wspiera go,  pokazuje bohaterowi, że ma on prawo do swoich odczuć. Jednocześnie pokazuje, że każda sytuacja ma także swoją drugą stronę, że bohater mimo swych ograniczeń, może czuć się dobrze, wiele osiągnąć w dziedzinach, w których choroba nie zmniejszyła jego możliwości.

– W historii terapeutycznej spotkanie z ekspertem powoduje – choć nie zawsze od razu – zmianę postępowania bohatera. Zaczyna on patrzeć na swój problem inaczej.

– Dobrze jest  wystrzegać się tanich pociech, że wszystko będzie dobrze, ale nastrój bajki musi być zdecydowanie przyjemny i optymistyczny.

– Staramy się też nie dawać rozwiązań magicznych, np. różdżek czy pierścieni, które mogą wszystko. Wyleczenie czy ogólniej pozbycie się problemu nie powinno być wykluczone, ale nie powinno też być czymś pewnym, by nie rozbudzać w dzieciach zbyt dużych nadziei. Bajka ma nauczyć dziecko,  jak tu i teraz radzić sobie ze swoim deficytem.

 

 


 

Fragment bajki Mirosławy Lis "Igiełka Tusia”

 

Igiełka uśmiechnęła się dumnie i spojrzała na wenflonka.

- Czy możemy teraz iść do dzieci?

Weszli do dużej, jasnej sali. Była żółta jak banan i stało w niej kilka łóżek, a w każdym spało dziecko.

- Dobrze, że jesteście! - zaskrzypiało łóżko pod oknem. - Mała Julcia strasznie się wierci! Całą pościel mi pogniotła!

- Nie narzekaj! - zgrzytnęło łóżko przy ścianie. - Co ja mam powiedzieć? Prześcieradło mam mokre!

- Tylko spokojnie! Wszystko będzie dobrze - zawołała ciocia Krysia i szybko zabrała się do dzieła. Poprawiła kołdrę i poduszkę, zmieniła prześcieradło, przebrała dzieci w czyste piżamki.

- Lepiej? - spytała.

- O wiele! - westchnęły z ulgą oba łóżka.

- To teraz już nie skrzypcie, bo pobudzicie maluchy - powiedziała cicho ciocia Krysia.

Już miała wyjść z sali, gdy zauważyła, że jeden chłopczyk nie śpi.

- Co ci jest, Kamilku? - spytała, pochylając się nad dzieckiem.

- Boli... - wyszeptał cichutko i dwie małe łezki potoczyły się po jego policzkach. - Wszystko mnie boli...

Ciocia Krysia pogłaskała go po główce.

- Nie płacz, skarbie. Zaraz ci pomożemy. Zyziek, chodź do nas! Zmierzysz Kamilkowi temperaturę.

- No, nareszcie! - ucieszył się termometr, wskakując prosto pod paszkę chorego chłopczyka. - Już myślałem, że zamarznę na kość! Aj! Jak tu gorąco! Prawie parzy! Nie no, w takich warunkach to się nie da spać! - Zyziek wygramolił się natychmiast na kołdrę.

- Ma wysoką gorączkę - pokiwał głową wenflonek Maciek.

 

Źródło: ABCbaby.pl

 



Fragment bajki Katarzyny Cwojdzińskiej "Szalik królika Przytulika"

Bajka napisana została z myślą o dzieciach poważnie chorych, które odczuwają lęk przed śmiercią

 

„Zbliżał się czas pobytu Dorotki w szpitalu. Choroba sprawiała, że dziewczynka wymagała szczególnej opieki. Coraz częściej słyszała ściszony głos lekarza i widziała przesłonięte mgiełką smutku oczy mamy.

Nazwa ‘szpital’ nie brzmiała optymistycznie. Miejsce okazało się jednak przyjazne. Rodzice byli przy córce, kiedy tylko mogli, często przychodzili też babcia i dziadek. Odwiedziny najbliższych cieszyły Dorotkę najbardziej. Lubiła również pielęgniarki, a szczególnie Martulkę, która rozmawiała z dziećmi z wielką wrażliwością i troską, i zawsze umiała sprawić radość. A kiedy dziewczynkę odwiedzał ksiądz z Bożym błogosławieństwem, z jej serca znikał lęk i czuła się spokojniejsza. Miała też swoich ulubionych „odwiedzaczy”: Beatkę, Piotrusia, Kamilkę i Alutkę.

Pewnego popołudnia Dorotka dostrzegła za szybą puszystą chmurkę. Nagle z chmurki sturlał się maleńki króliczek i wkulnął się przez uchylone okno do pokoju, po czym zajął wygodne miejsce na kołderce. Był cały bielutki jak śnieg, a kiedy zbliżył się do chorej, okazało się, że jest puchaty, mięciutki i bardzo ciepły.

– Ojej, jaki jesteś cieplutki, króliczku – szepnęła z zachwytem dziewczynka. – I miękki jak chmurka, z której się sturlałeś.

– Mam na imię Przytulik – przedstawiło się zwierzątko. – A ty?

– Jestem Dorotka.

Króliczek uśmiechnął się:

– To piękne imię – powiedział. – Wiesz, co ono znaczy?

– Nie...

– Twoje imię znaczy ‘Dar Boga’.

Dziewczynka ucieszyła się. Oboje milczeli przez chwilę, aż Przytulik przerwał ciszę pytaniem:

– Boisz się?

– Tak... – odpowiedziała dziewczynka cicho.

– Jestem z Tobą – rzekł króliczek i przytulił się do chorej.

 

Źródło: ABCbaby.pl

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki