Janusz nagle stracił pracę. Jednak przyjaciele dowiedzieli się o tym dopiero po kilku tygodniach od jego żony. Nie dość, że nikomu o tym nie powiedział, zachowywał się jakby nic się nie stało, np. wydawał pieniądze, jakby nie stracił źródła dochodów. Zapytany wprost zbagatelizował problem, twierdząc, że raz dwa znajdzie następną pracę.
Gdy córka Anny zmarła na raka, Anna pogrążyła się w rozpaczy. Zachowała w nienaruszonym stanie pokój córki, godzinami prowadziła z nią wyimaginowane rozmowy. Przestała praktycznie rozmawiać z mężem, a reakcją na próby jakiegokolwiek pocieszenia były oskarżenia rozmówców o małoduszność. Mówiła, że nie są w stanie zrozumieć tragedii matki, która straciła jedyne dziecko i dlatego mają ją zostawić w spokoju. Trwa to już drugi rok.
Obie historie pokazują niewłaściwy sposób radzenia sobie ze stratą. W przypadku Janusza jest to zaprzeczanie, że coś złego się przydarzyło. W przypadku Anny – pogrążenie się w depresji. A jednak, jak pisze Frances Wilks w książce „Inteligentne emocje": „Żal jest jak brama wiodąca od jednego stanu ducha do innego, jest niezwykle istotny, bez niego nie odbędzie się żadna zmiana ani rozwój. Żal i rozgoryczenie to uczucie bardzo niewygodne, ale to właśnie ta niewygoda zmusza nas do dalszej wędrówki. (...) Celem żalu i rozgoryczenia jest osiągnąć integrację na wyższym poziomie od tego, na którym byliśmy zanim straciliśmy to, co opłakujemy".
Jak odczuwa się żal?
Niektóre osoby opisują tę emocję jako podobną do strachu – ściskanie w żołądku, niepokój, skłonność do płaczu. Wkrótce po stracie często ma się poczucie odrealnienia. „To wydaje się jakimś koszmarem, z którego się na pewno obudzę". Może pojawić się silne poczucie winy i myśl, że można było stracie zapobiec. Wraz z upływem czasu człowiek godzi się powoli ze stratą i pojawiają się zaprzeczanie, niechęć, depresja, rezygnacja i w końcu akceptacja.
Podróż przez tunel żalu
Pani Wilks porównuje proces przechodzenia żalu do podróży przez ciemny tunel. Gdy doświadczyliśmy straty, pierwszą reakcją jest zaprzeczanie – poczucie odrealnienia, myśli typu: „to nie może być prawda". Jest to reakcja naturalna, bronimy się w ten sposób przed pełnią siły bólu z powodu straty. Boimy się ciemności i cierpienia, dlatego część z nas stara się stratę zbagatelizować, udawać, że nic się nie stało. W próbie okłamania samego siebie staramy się odsunąć cierpienie. Ludzie, którzy pozostają na etapie zaprzeczania stracie, zaczynają się zachowywać nieracjonalnie, a spotykając się z podobną stratą u innych, często reagują agresją.
Typowym przykładem są kobiety, które przeszły aborcję i udając, że nic się nie stało, że był to zwykły zabieg medyczny, jak wyrwanie zęba, często zachowują się agresywnie wobec kobiet w tzw. trudnej ciąży. A jednak by ozdrowieć, trzeba dopuścić do siebie cierpienie. Trzeba wejść do ciemnego tunelu. Potrzebne jest przyznanie przed samym sobą – „tak, to była ogromna strata", a czasem też odważne: „tak, to była moja wina, ponoszę za to odpowiedzialność".
Przeżył to Janusz, który po przyznaniu się: „utrata pracy to straszliwy cios" zaczął mieć potworne wyrzuty sumienia, uważając, że była to wyłącznie jego wina. Pomogła mu bardzo współczująca postawa żony, a po pewnym czasie – dostrzeżenie szeregu niezależnych od niego czynników, które też przyczyniły się do utraty pracy.
W tym czasie naprzemiennie odczuwa się złość i depresję. Niektóre osoby przeżywają żal bardzo gwałtownie, wybuchają gniewem przeciw Bogu, sytuacji, rozmówcy, który przyszedł porozmawiać w dobrych intencjach, inni rozpaczliwie płaczą. Jeśli jesteś członkiem rodziny lub przyjacielem osoby przeżywającej żal, spróbuj przeczekać wybuch gwałtownych emocji – przyspiesza on proces pogodzenia się ze stratą. Spokojne wysłuchanie bardzo pomaga. Jeżeli natomiast będziemy potępiać daną osobę za dawanie wyrazu nieakceptowanym społecznie, negatywnym uczuciom – będziemy odpowiedzialni za przedłużanie ich rozpaczy. Jest to okres próby przyjaźni, próby miłości. Osoba pogrążona w żalu może być szorstka, nieprzyjemna, czasem nawet reagować złością. Ważne, by w tym czasie nie zrażać się, przychodzić, wysłuchiwać, pomagać.
Etap ten może trwać nawet dość długo – w przypadku śmierci osoby bliskiej nawet rok lub dwa. Jednak z czasem emocje łagodnieją. Ważne jest, by ich sztucznie nie podsycać, np. przypisując sobie i tylko sobie całą winę za stratę („gdybym była dobrą matką, córka by nie umarła", powtarzała sobie codziennie Anna, "nakręcając" swe cierpienie). A jednak wraz z upływem czasu należy dążyć do zaakceptowania zmienionej rzeczywistości: „Już nigdy nie będzie tak jak wcześniej".
Pomóc może dostrzeganie pozytywnych skutków zmiany. Anna zaczęła pracować nad swą rozpaczą. Po stronie pozytywów wypisała m.in. "Córka przestała cierpieć." i "Okazałam się silniejsza niż myślałam, opiekując się w ostatnich miesiącach życia umierającą córką, dzięki czemu mogę pomóc teraz rodzicom w podobnej sytuacji". Janusz odkrył, że dzięki przekwalifikowaniu zdobył pracę bardziej stabilną, mniej zależną od sytuacji na rynku. Pamiętajmy, że szukanie pozytywnych stron doświadczenia to nie udawanie, że nic się złego nie stało. To zdanie sobie sprawy, że pomimo straty, pomimo zmian w życiu, doświadczenie przyniosło też dobre owoce. Powiedzenie: "co nas nie zabije, to nas wzmocni", choć brzmi banalnie, jest dobrym mottem radzenia sobie z żalem i rozgoryczeniem.
Co jeszcze może pomóc?
Frances Wilks poleca osobom pogrążonym w żalu lekturę książki C.S. Lewisa pt: "Smutek", którą napisał po śmierci żony. Niektórym osobom pomaga uświadomienie sobie, że już wielu ludzi cierpiało po stracie, która zrujnowała lub całkowicie zmieniła ich życie. W wielu przypadkach pomocą mogą być też grupy wsparcia – spotkania z ludźmi, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji, dzielenie się doświadczeniem co do sposobów radzenia sobie z nową, zmienioną sytuacją życiową. Warto też pamiętać, że w radzeniu sobie ze stratą może pomóc psychoterapeuta. Jeśli okres żałoby i żalu przedłuża się i sprawia wiele cierpień, dobrze jest zdecydować się na psychoterapię.