Z Zofią Klepacką, mistrzynią świata w windsurfingu w klasie RS:X, uczestniczką olimpiad w Atenach i Pekinie, kiedyś prowadzącą katolicki magazyn Raj w TVP, szczęśliwą mamą Mariana
Naszej rozmowy nie sposób zacząć inaczej, jak od gratulacji z okazji narodzin synka Mariana. Podobno z jego przyjściem na świat nie było łatwo. Malec postanowił sprawdzić hart ducha mamy…
– To prawda, nie było łatwo, może dlatego, że mały nie chciał wyjść (śmiech). Czułam się, jakbym biegła maraton bez butów. Dziewczyny, które trenują, mają mocne mięśnie brzucha i w ogóle są obudowane, stąd te problemy. Warto się jednak było pomęczyć.
Co zmieniło pojawienie się tego małego człowieka w Twoim życiu, które dotąd kręciło się niemalże wyłącznie wokół surfingowej deski, zawodów, zgrupowań?
– Faktycznie przed narodzinami Marianka w mojej głowie „siedziała” tylko deska czy to surfingowa, snowbordowa, icebordowa czy deskorolkowa. Urodził się on i wszystko się zmieniło. Narodziny dziecka to najwspanialsze wydarzenie, które może się zdarzyć. To one nadają sens naszemu życiu.
Podczas naszej ostatniej rozmowy mówiłaś o tym, że jesteś osobą wierzącą, która nie boi się o tym mówić. Czy w tym kontekście narodziny synka odbierasz jako cud?
– Na pewno. Każde dziecko jest cudem tego świata, a w nowym pokoleniu nowa siła drzemie. Piękne jest to, że w moim synu widzę jakąś cząstkę siebie, że będę mogła mu przekazać to, czego nauczyli mnie moi rodzice, ale i to, czego przez swoje dotychczasowe doświadczenia nauczyłam się sama.
Ciąża to dla kobiety okres szczególny, czas trudny, ale i radosny. Jak Ty wspominasz te niezwykłe 9 miesięcy, gdy mały człowiek rozwijał się w Tobie?
– Marian jest moim pierwszym dzieckiem. To niezwykłe doświadczenie; obserwujesz, jak zmieniasz się fizycznie, ale również mentalnie. W czasie ciąży nie było mi łatwo, jednak niesamowite w tym okresie było to, jak w trudnych chwilach opiekowali się i pomagali mi moi najbliżsi i znajomi.
Z doświadczenia wiem, jak ważna jest dla kobiety zarówno w czasie ciąży, jak i szczególnie w tym pierwszym okresie po porodzie rola męża. Jak to wygląda u Ciebie?
– Lucio jest bardzo dobrym tatą. Bardzo wiele mi pomaga. Zresztą poświęcił dla mnie swoją sportową karierę, tylko po to, bym mogła trenować i przygotowywać się do następnych igrzysk. W związku z tym na niego spadnie też większość obowiązków, bo na wszelkie zgrupowania i zawody planujemy wyjeżdżać we troje.
Patrząc na rosnące dzieci, rodzice zawsze mają jakieś marzenia, oczekiwania. Jakie Ty masz względem zaledwie miesięcznego Marianka?
– Mój tata mówił mi zawsze, że najważniejsze jest podążanie za głosem serca i spełnianie swoich marzeń. Robię to do tej pory i chciałbym, by Marian też spełniał swoje marzenia. Poza tym najważniejsze, by był dobrym człowiekiem.
Profesjonalny sport to wielomiesięczne zgrupowania na akwenach całego świata, wyczerpujące treningi, stresujące zawody… Gdzie tu miejsce dla dziecka, które dopiero co przyszło na świat? Jak zamierzasz te dwie sprawy pogodzić; na jednym biegunie dziecko, rodzina – na drugim zawodowy sport i pewnie realizacja medalowych ambicji?
– Wszystkie moje plany będę podporządkowywała pod Mariana, bo to on jest dla mnie na pierwszym miejscu. Jak nie będzie chorował, na zawody i zgrupowania będziemy jeździć wspólnie z Marianem i Lucio.
Sport jest dla Ciebie przede wszystkim pasją, a czym w takim razie jest rodzina?
– Rodzina jest dla mnie najważniejsza, to fundament, na którym budujemy nasze całe życie. Staramy się wychowywać dobrze dziecko, budować dobre relacje między sobą - przez to możemy być cały czas szczęśliwi, a to jest chyba w życiu najważniejsze.
Myślisz, że rodzina, mąż i synek pomogą Ci spełnić marzenie o olimpijskim złocie za dwa lata w Londynie?
– Na pewno będą mnie wspierać w moich działaniach. Moj syn już sprawia, że mam więcej siły w ciągu dnia, i co ważniejsze, codziennie wstaję z uśmiechem na twarzy.