Z prof. Stanisławem Mikołajczakiem, językoznawcą, wykładowcą w Instytucie Filologii Polskiej UAM, rozmawia Małgorzat Szewczyk
Pan Profesor jest pomysłodawcą czerwcowej konferencji, organizowanej w Poznaniu pt. „Jan Paweł II – Odnowiciel mowy polskiej” oraz imprez jej towarzyszących. Proszę powiedzieć, co stało się inspiracją do przygotowania takiego przedsięwzięcia?
– W tym roku Polska będzie przeżywać okrągłą, 30. rocznicę pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do naszej ojczyzny. Wydarzenie to w niezwykle istotny sposób wpłynęło na historyczne przemiany, które zaszły w naszym kraju, a dzisiaj przyjmowane są jako oczywistość. Już wówczas, w dniach pierwszej obecności Karola Wojtyły jako Papieża na ziemi polskiej, mieliśmy świadomość ważkości tego czasu, jednak z perspektywy końca lat 70. dzisiejsza rzeczywistość, w której żyjemy, była dla większości Polaków nie do pomyślenia. Dzisiaj już głośno możemy mówić o roli Papieża, dzięki któremu zaszły tak niewyobrażalne wówczas dla nas przemiany. Warto o tym wciąż przypominać i przekazywać następnym pokoleniom, by pamięć o polskim Papieżu była wśród naszego narodu wciąż żywa. Taką też rolę ma spełnić organizowana w czerwcu konferencja.
A jak Pan Profesor przyjął wybór Polaka na stolicę Piotrową?
– O wyborze Karola Wojtyły na Papieża dowiedziałem się podczas zebrania pracowników Instytutu Filologii Polskiej UAM. Przyjęliśmy tę informację z niedowierzaniem, ale i z olbrzymią radością. Zebranie natychmiast się zakończyło. Wróciłem do domu, włączyłem radio i do godz. 3 w nocy słuchałem Wolnej Europy, bo wówczas tylko to radio przez cały czas nadawało informacje o Karolu Wojtyle, o wyborze nowego Papieża i reakcjach świata.
Pamiętam, że pomyślałem wtedy, jak chyba większość Polaków, że zbliża się koniec komunizmu. A potem było niezwykłe przeżycie inauguracji pontyfikatu i padły pamiętne słowa: „Nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi”, skierowane do całego świata, ale w szczególny sposób do Polaków, do każdego z nas. Sądzę, że wielu z nas poczuło wówczas siłę, by przezwyciężyć w sobie lęk i strach, którym byliśmy na co dzień karmieni.
Niecały rok później odbyła się pierwsza pielgrzymka Papieża do Polski, wydarzenie, które, jak już Pan Prof. wspomniał, w niewyobrażalny sposób wpłynęło na późniejsze dzieje naszego kraju... Czy można ją nazwać momentem zwrotnym dla nas, Polaków?
– Rzeczywiście był to moment przełomowy w skali osobistej i społecznej. W tłumach, które gromadziły się w tych dniach przy Janie Pawle II, zobaczyliśmy swoich kolegów, sąsiadów, znajomych, których często nie podejrzewaliśmy o to, że myślą, czują podobnie jak my, że wyznają te same zasady, ideały, wartości. Był to czas swoistej narodowej katechezy dla nas wszystkich. Myślę, że w tych dniach po prostu to, co dotychczas krępowało Polaków, te sztucznie i na siłę utworzone kajdany, zostały poluzowane. Wtedy rodziły się przesłanki przyszłej „Solidarności” i jej masowego ruchu. Bez wyboru Wojtyły na Papieża, bez jego I pielgrzymki do Polski, nie byłoby tego ruchu i przemian, jakie później zaszły i dokonały się, co trzeba z mocą podkreślić, w pokojowym wymiarze.
Mijały lata, jednak to właśnie pielgrzymka z 1979 r. wyryła w sercach i umysłach Polaków niezatarte piętno. Czy można z całego bogactwa i różnorodności tego tak znaczącego dla nas pontyfikatu wyłuskać najważniejsze kwestie?
– Należę do pokolenia, dla którego pontyfikat Jana Pawła II przypadł na lata dojrzałe, które polski Papież przeobraził do głębi, którego życie prywatne i publiczne zmieniło się radykalnie wraz z wyborem Ojca Świętego. Nie wyobrażam sobie, bym mógł podjąć działalność polityczną i samorządową w ramach partii chrześcijańsko-demokratycznej, bez impulsów, jakie płynęły przez lata z nauczania i oddziaływania Jana Pawła II. Kolejne jego pielgrzymki do Polski, kolejne kazania, encykliki, adhortacje czy listy niosły nam Polakom, i mnie osobiście, najistotniejsze przesłanie o potrzebie zmieniania świata na lepsze, a przede wszystkim swojej Ojczyzny, własnego życia, dawały jasne wskazówki, jaka drogą iść. Wspólnie zmienialiśmy siebie, Polską, swoje życie, słuchaliśmy go (często nie słysząc, co mówi), trwaliśmy z nim w jedności duchowej, w wierze, modlitwie. Drżeliśmy o jego życie po zamachu 13 maja 1981 r., wiele lat później patrzyliśmy z bólem, jak cierpi. I zawsze nad tym dominowała myśl, i takie nierealistyczne przeświadczenie, że on zawsze będzie z nami, będzie nas wspierał, pouczał, wskazywał drogę...
I nadszedł 2 kwietnia 2005 roku...
- Tego dnia, wraz z doczesnym życiem Jana Pawła II dobiegł kresu niezwykły czas w historii Polski i świata. Nigdy dotąd śmierć jednego człowieka nie wyzwoliła takich pokładów uczuć, inicjatyw, nawróceń wreszcie. Jego śmierć wywołała niesłychany rezonans w świecie, ogólnoświatowe poruszenie. Świat i Polskę jednocześnie objęła wielka ostatnia duchowa pielgrzymka Ojca Świętego.