Znany watykanista John L. Allen Jr. zasugerował niedawno, że prefekt watykańskiej Dykasterii ds. Posługi Miłosierdzia, papieski jałmużnik kard. Konrad Krajewski, mógłby zostać następcą papieża Franciszka. Gdyby do tego doszło, urodzony w Łodzi duchowny byłby drugim Polakiem na Stolicy Piotrowej. Jak byłby wtedy postrzegany przez swych rodaków? Tkwiłby nieustannie w cieniu św. Jana Pawła II, czy też narodowa satysfakcja z kolejnego następcy św. Piotra z polskim rodowodem przyćmiłaby postać papieża z Wadowic? A może pomógłby znaleźć dla Karola Wojtyły należne mu właściwe i godne miejsce w świadomości Polaków?
Wzór osobisty i ikona
Od tamtego poniedziałku, 16 października 1978 r., mijają właśnie czterdzieści cztery lata. To wtedy został kolejnym biskupem Rzymu. Od 2 kwietnia 2005 r., dnia jego „odejścia do domu Ojca”, upłynęło ponad siedemnaście lat. Dla ilu współczesnych Polaków są to wciąż daty przypominające głębokie osobiste przeżycia? A dla ilu to już tylko – może i ważne – daty z podręcznika do historii? Być może w odpowiedziach na te pytania tkwi część diagnozy dotyczącej postrzegania Jana Pawła II w jego ojczyźnie w roku 2022.
W ogłoszonym w lipcu br. komunikacie Centrum Badania Opinii Społecznej „O społecznym autorytecie Kościoła” można przeczytać, że papież Jan Paweł II był przez ostatnie dziesięciolecia osobą cieszącą się wśród Polaków największym autorytetem (nie tylko w Kościele). Był postrzegany zarówno jako wzór osobisty, który znacząco wpłynął na życie respondentów, jak i w kategoriach ikony – wielkiego Polaka, zasługującego na miano autorytetu w życiu publicznym. Jak podaje CBOS, w badaniu z września 2018 r., a więc realizowanym jeszcze przed wyraźnym pogorszeniem ocen Kościoła, ogółem 92 proc. ankietowanych uznawało Jana Pawła II za ważny autorytet moralny.
Wymowny neologizm
Obecnie deklaracje takie składa 81 proc. respondentów, w tym 56 proc. – w sposób zdecydowany. „A zatem, mimo znaczącego spadku autorytetu polskiego papieża, dla ogromnej większości dorosłych pozostaje on osobą wyznaczającą normy moralne” – konkluduje autorka komunikatu. Jednak z tego samego opracowania wynika np. że autorytet Jana Pawła II kwestionuje około jednej trzeciej najmłodszych respondentów do 24 roku życia, mieszkańców największych miast, osób najlepiej sytuowanych. Czy takie podejście sporej części młodych wynika tylko z braku osobistego doświadczenia i spotkania z papieżem Polakiem?
Wśród propozycji zgłoszonych w plebiscycie na Młodzieżowe Słowo Roku 2017 znalazł się neologizm „odjaniepawlać”. Łatwo się zorientować, że zbitka papieskich imion została umieszczona w wyrazie o wymowie negatywnej. Według internetowego Słownika Języka Polskiego PWN jest on używany do określenia zaskakujących wydarzeń. Z zamieszczonego tam komentarza językoznawcy wynika, że słowo ma oznaczać robienie rzeczy nonsensownych, niekiedy szkodliwych dla innych. Czasem używane ma też być w celu wyrażenia zdziwienia. Jednak warto zwrócić uwagę na bezpośredni komunikat, który można odkryć w samym słowie. Może być rozumiane jako wezwanie do usunięcia Jana Pawła z jakiejś określonej sytuacji, czynności, rzeczywistości. Może nawet jako uwalnianie od niego.
Po kilka pomników
Samo pojawienie się wspomnianego neologizmu, jak i jego popularność, jaką szybko zdobył wśród młodych Polaków, to ważny sygnał dla Kościoła w Polsce. Właśnie w taki sposób odczytał go konsekwentny popularyzator nauczania św. Jana Pawła II, o. Maciej Zięba. W opublikowanym w maju 2018 r. na łamach „Rzeczpospolitej” artykule Dlaczego się „odjaniepawla” stwierdził wprost, że jest to słowo-oskarżenie. „Oskarżenie całego świata dorosłych: rządów i samorządów, kleru – od biskupów po wikarych i katechetów (w tej grupie zapewne wina jest największa), nauczycieli i pracowników mediów, polityków i wszystkich katolickich zrzeszeń i organizacji” – doprecyzował.
Zdaniem o. Zięby ten slangowy młodzieżowy neologizm oznacza, że generacja młodych Polaków jest zmęczona liczbą obchodów rocznic, akademii, prelekcji, uroczystości, monumentów, rond, ulic, alei, bulwarów, mostów, kładek, szpitali, przychodni, żłobków, przedszkoli, szkół, ośrodków, szlaków górskich, wodnych oraz lądowych im. Jana Pawła II. Coś zapewne jest na rzeczy, ponieważ jak wynika z dostępnych w mediach informacji, w 2011 r. było w naszym kraju 530 pomników papieża Polaka, a trzy lata później ta liczba wzrosła do 700. Nie wiadomo dokładnie, ile jest ich dzisiaj. Wiadomo, że w niektórych miejscowościach jest ich po kilka.
Wzbudza zachwyt i miłość?
Jednak nie tylko przesyt liczbą obiektów dedykowanych jedynemu jak dotąd papieżowi z Polski jest (w ocenie o. Zięby) powodem niechętnego nastawienia młodych do jego postaci. Znaczenie ma również sposób, w jaki ci, którzy nie mieli z nim nigdy styczności, się z nim zapoznają. Najprawdopodobniej nie tylko cytowanemu dominikaninowi może się on kojarzyć z gombrowiczowskim profesorem Bladaczką, który bohaterów Ferdydurke zapewniał, że „Słowacki wielkim poetą był” i dlatego „wzbudza w nas zachwyt i miłość”. Część polskich duchownych katolickich chętnie używa sformułowania „Jan Paweł Wielki”, nie podając argumentów za jego wielkością. Może warto się zastanowić, ilu słuchaczy czuje się wtedy niczym uczeń Gałkiewicz, którego poezja polskiego wieszcza „nie zachwyca”?
„Musimy przejść w mówieniu o Janie Pawle II z poziomu kremówek do zgłębiania jego nauk” – mówił metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz 5 października br. podczas konferencji prasowej przed tegorocznym XXII Dniem Papieskim, organizowanym przez Fundację Dzieło Nowego Tysiąclecia. „Chcemy pokazać, że pontyfikat Jana Pawła II ma swój ogromny potencjał treściowy” – wyjaśniał, mówiąc o potrzebie zgłębiania papieskich dokumentów.
Bogactwo, czyli problem
Przez dwadzieścia siedem lat pontyfikatu powstał ogromny zbiór materiałów obejmujących niezwykle szeroki zakres tematów. Część z nich, wygłoszona w innych językach czy skierowana do odbiorców w innych częściach ziemskiego globu, nadal nie została przetłumaczona. Paradoksalnie to bogactwo treści pozostawionych przez Jana Pawła II okazuje się problemem. Jest ich tak dużo, że trudno je wszystkie ogarnąć np. pod kątem aktualności. Powstawały na przestrzeni ponad ćwierćwiecza, w międzyczasie w wielu dziedzinach ludzkiego życia nastąpiły ogromne zmiany (np. w międzyludzkiej komunikacji, w medycynie, w kwestiach politycznych itp.), więc jest czymś oczywistym, że część spuścizny papieża Polaka ma wartość przede wszystkim historyczną.
Pokazywanie „potencjału treściowego” pontyfikatu św. Jana Pawła II wymaga innego niż dotychczasowy sposobu mówienia o nim w jego ojczyźnie. Trzeba zmienionej narracji, która nie będzie tylko dziełem Kościoła, ale również wielu innych społeczności i instytucji, nie tylko edukacyjnych. Niepokojąca w tym kontekście wydaje się pewna rozbieżność w tak wydawałoby się jednoznacznej sprawie, jak rocznica wyboru Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Z jednej strony mamy obchodzony od dwudziestu dwóch lat (zainicjowany jeszcze za życia św. Jana Pawła II) Dzień Papieski, obchodzony w Kościele w Polsce i w środowiskach polonijnych. Z drugiej – ustanowiony w roku 2005 przez Sejm RP Dzień Papieża Jana Pawła II.
Bez koturnu i przesytu
Hasło tegorocznego Dnia Papieskiego brzmi „Blask prawdy” i ma kierować uwagę na jeden z bardzo ważnych dokumentów papieża Polaka – encyklikę Veritatis splendor. W tym roku Dzień Papieski przypadnie dokładnie w 44. rocznicę wyboru kard. Wojtyły na następcę św. Piotra i pokryje się ze świętem państwowym. Być może to wymowny znak, że jeśli istotnie chcemy, aby w swojej ojczyźnie Jan Paweł II nie był tylko coraz bardziej odchodzącą w przeszłość i stopniowo zapominaną postacią, warto wspólnie się zastanowić, jak faktycznie pokazywać go bez koturnowości, bez przesytu, ale za to w faktycznym blasku prawdy. Jak nie mitologizować jego osoby, nie kreować go na nieomylnego i zawsze zwycięskiego herosa, ale pokazać człowieka z krwi i kości, który czasem popełnia błędy (np. personalne), a czasem ponosi porażki (jak np. w sprawie wojny w Iraku, do której angażując cały swój autorytet, usiłował nie dopuścić). Wtedy nie trzeba będzie następnemu pokoleniu, wzorem prof. Bladaczki, wmawiać, że Jan Paweł II wielkim człowiekiem był. Młodzi sami odkryją jego wielkość. I nie trzeba się będzie obawiać, że przyćmi ją ewentualny następny nasz rodak na Stolicy Piotrowej.