Logo Przewdonik Katolicki

Grzech zaniechania

Aleksandra Kowalska
Fot.

Gdy Mariusz wracał wieczorem ulicą do domu, doznał ataku serca. Osunął się na stertę liści. Przechodnie wzięli go za pijanego…

 

Gdy w końcu ktoś z pobliskiego przystanku wezwał karetkę, jej przyjazd się opóźniał. Mijały długie minuty, a nikt ze stojących obok osób nie umiał rozpocząć reanimacji. Gdyby odważył się to zrobić choć jeden człowiek, Mariusz być może by dziś żył.

Z powodu nagłego zgonu sercowego co dwie minuty w Europie umiera człowiek. W większości przypadków wszystko dzieje się nagle. Osoba, u której nastąpiło zatrzymanie akcji serca, może nawet nie zdążyć poprosić o pomoc. Problem dotyka często osób z pozoru zdrowych i aktywnych, które nie wiedzą, że występują u nich problemy sercowe. Niestety większość z nas nie wie, jak przystąpić do masażu serca lub jak ułożyć osobę w pozycji bezpiecznej. Nie wiemy co robić, w razie wypadku stoimy bezczynnie albo jedynie wzywamy karetkę i czekamy, co się dalej wydarzy. Czas dotarcia karetki bywa w Polsce różny, a o losach poszkodowanego często decydują minuty. Zatem od świadków zdarzenia, a konkretnie od ich szybkiej pomocy, może zależeć czyjeś życie. Niepodjęcie próby ratunku w etyce chrześcijańskiej jest grzechem zaniechania. – Niestety wciąż pokutuje mit, że lepiej nie pomagać, bo komuś zaszkodzimy i potem będziemy pociągnięci do odpowiedzialności. Tymczasem polskie prawo nakłada na świadków zdarzenia obowiązek udzielania pierwszej pomocy – mówi Jakub Rychlik, prezes Polskiego Zrzeszenia Ratowników Medycznych. W myśl Kodeksu Karnego za nieudzielanie pomocy grozi kara pozbawienia wolności do lat trzech. Żaden akt prawny nie przewiduje kar za to, że chcieliśmy komuś ratować życie i rozpoczęliśmy reanimację.

 

Nie bądź widzem w grze o życie

 

Niestety ze statystyk wynika, że świadkowie zdarzenia bardzo rzadko udzielają pierwszej pomocy. Jeśli na ulicy ktoś leży, większość ludzi ma opory, by do niego podejść, tłumacząc sobie, że na pewno jest pod wpływem alkoholu. – Rzeczywiście, około 80 proc. ludzi przewracających się na ulicach piło alkohol, ale to nie znaczy, że nie zasługują oni na naszą pomoc i powinniśmy pozwolić im umrzeć. Poza tym są pewne stany chorobowe, np. śpiączka hipoglikemiczna, która wygląda bardzo podobnie jak upojenie alkoholowe – mówi Jakub Rychlik. Jeśli zdecydujemy się wezwać pogotowie, to zwykle nie sprawdzamy, czy osoba poszkodowana jest przytomna i czy oddycha, a taka informacja jest dla dyspozytora bardzo ważna. Niestety brakuje karetek i jeśli jedna z nich przyjedzie na sygnale do osoby, której układ krążenia pracuje, to może w tym czasie nie udzieli pomocy komuś, kto bardzo pilnie wymagał reanimacji. Nawet jeśli otrzymaliśmy informację, że karetka już jedzie, nie możemy czekać bezczynnie. Jeśli poszkodowany nie oddycha, musimy rozpocząć resuscytację krążeniowo-oddechową, czyli połączenie ucisku klatki piersiowej z oddechem zastępczym. Podjęcie tej czynności aż trzykrotnie zwiększa szanse człowieka na przeżycie. Nasza pomoc pozwala poszkodowanemu dotrwać, bez dużego niedotlenienia, do czasu przyjazdu lekarza.

 

Na wypadek wypadku

 

Jeśli pomagamy ofiarom wypadków, musimy pamiętać, by najpierw zadbać o bezpieczeństwo swoje i poszkodowanych. – Jeśli doszło do kolizji drogowej, najpierw trzeba zadbać o dobre oznakowanie miejsca zdarzania, czyli wystawić trójkąt ostrzegawczy, włączyć światła awaryjne, ubrać kamizelkę odblaskową. Potem trzeba ocenić sytuację, czyli kto i jakiej potrzebuje pomocy – mówi Jakub Rychlik. – Często zdarza się, że świadkowie kolizji drogowej za wszelką cenę chcą wyciągnąć poszkodowanych z pojazdu. Tymczasem należy to robić tylko w określonych sytuacjach. Po pierwsze, gdy poszkodowany jest nieprzytomny i w inny sposób nie możemy ustalić, czy oddycha, by potem ewentualnie rozpocząć resuscytację krążeniowo- oddechową. Po drugie, gdy widzimy masywne krwawienie, którego nie da się w samochodzie zatamować. Po trzecie, gdy poszkodowany w aucie nie jest bezpieczny, bo np. istnieje zagrożenie wybuchem. Tak naprawdę spektakularne wybuchy zdarzają się najczęściej w amerykańskich filmach. Na co dzień to stosunkowo rzadka sytuacja – mówi Jakub Rychlik. Jeżeli ofiara jest przytomna, pojazd nie płonie, krwawienie udało się zatamować, to lepiej niech ofiara wypadku zostanie w pojeździe do czasu przyjazdu odpowiednich służb. Gdy nie oddycha, trzeba bezzwłocznie wyjąć ją z auta, położyć na ziemi, przystąpić do reanimacji. W wypadkach drogowych główną przyczyną zgonów jest niedrożność dróg oddechowych. Jeśli zatem samochód uderzył w drzewo i kierowca zawisł na kierownicy, to głowę ma pochyloną do przodu, jego drogi oddechowe są niedrożne, nie ma oddechu, co prowadzi do ustania akcji serca i śmierci. Bezsensownej śmierci, której można zapobiec.

 

 

Firma farmaceutyczna GlaxoSmithKline od lat organizuje w Poznaniu bezpłatne warsztaty szkoleniowe z pierwszej pomocy. Każdy chętny może wysłuchać wykładów i wziąć udział w praktycznych ćwiczeniach prowadzonych na nowoczesnych fantomach Najbliższe szkolenie we wrześniu. Bliższe informacje pod numerem telefonu 061 860 10 85 lub 504 110 453.


 

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki