Niezrozumienie i wypaczenie myśli Jezusa osiągnęło punkt kulminacyjny: jak ktoś mógł posądzić Go o kanibalizm?!
Być może głównym źródłem nieporozumień było to, że Żydzi niepotrzebnie zaczęli rozprawiać między sobą, zamiast skoncentrować się na słuchaniu Jezusa. Jezus na początku wyraźnie zasugerował, że Jego słowa o chlebie żywym mają się odnosić do Jego osoby, a nie do mięsa z Jego ciała. Dlatego też spożywanie Jego ciała nie jest ludożerstwem. Spożywać „ten chleb” czy też „ciało i krew Syna Człowieczego” oznacza możliwie najbliższą relację z Jezusem, opartą na ufności i miłości, której owocem jest życie wieczne.
Niewątpliwie Jezus nawiązuje tu do uczty paschalnej. Jak wiemy, krew z zabitego baranka paschalnego uratowała pierworodnych synów Izraela z pogromu w ziemi egipskiej. W analogiczny sposób uczta eucharystyczna ma uratować od śmierci wiecznej ludzi wierzących w Chrystusa. Wyrazem tej wiary jest właśnie spożywanie ciała i krwi Jezusa, Eucharystii, czyli konkretnie udział we Mszy św.
Spożywanie to wpisuje się także w wielowiekową tradycję ofiar i uczt ofiarnych, będących istotą kultu religijnego Izraela. Chrystus podkreśla, że chlebem jest Jego „Ciało za życie świata”. A więc niewątpliwie chodziło o życie złożone w darze ofiarnym. Ofiara miała wyrażać gotowość oddania swego życia Bogu. Spożycie ugotowanego mięsa zwierząt ofiarnych miało na celu nie najedzenie się, lecz wyrażenie tożsamości siebie i ofiary. W tym sensie uczta miała charakter symboliczny i o takie rozumienie „chleba życia” chodziło Jezusowi.
Nie należy jednak sądzić, że Eucharystia ma tylko taki symboliczny charakter. U podstaw owego zbawczego znaczenia, wyrażającego się przez symbol uczty ofiarnej, kryje się bardzo konkretna rzeczywistość śmierci Chrystusa. Gdyby nie ofiara życia Syna Bożego, dokonana z przerażającą, krwawą i bolesną dosłownością na Golgocie, można by zjadać całe tony opłatków, popijać galonami najprzedniejszego wina, a wszystko w najpiękniejszych kościołach, przy śpiewie najlepszych chórów – i nic! Nie zbawiłoby to nawet jednego człowieka, nie zgładziło najdrobniejszego nawet grzechu!
Ale tę obiektywną rzeczywistość sakramentu Eucharystii trzeba uczynić swoją własną. Eucharystia nie zbawi nikogo na odległość, bez jakiegoś osobistego zaangażowania. Dokonuje się to przez wiarę, zaufanie, miłość do Boga, i wypływające z tego pełne przeżywanie Mszy, łącznie z Komunią św. Może za mało zdajemy sobie sprawę z wagi słów: „Bierzcie i jedzcie”. To proste: jeśli chcemy żyć, mamy jeść, a nie tylko patrzeć na jedzenie!