Logo Przewdonik Katolicki

Głos ze strychu

Monika Białkowska
Fot.

W małej kaplicy na strychu odprawiane są Msze św. po polsku, dla Polaków pracujących w centralnych instytucjach unijnych. Tu się ze sobą zżywają, tu zakładają chóry, polecają sobie językowe kursy. Ale też tylko tu spotykają księdza, który nie dziwi się, że chcą się wyspowiadać

Było ciemno i mroźno. Samochód przywiózł nas w małą uliczkę. Stanęliśmy przed niepozorną kamienicą. Drzwi były zamknięte – przytulaliśmy się do nich, by chronić się przed wiatrem. Po kwadransie nadeszła kobieta i wpuściła nas do środka.

Korytarz oświetlało światło z ulicy. Pod nogami przemknęło szare zwierzątko, szczur? Wąskie schody na strych, korytarzyk, wreszcie zwykłe, białe drzwi. Jesteśmy na miejscu. Kaplica. Ściany z cegły pomalowane na biało, prosty ołtarz, krzyż na ścianie. Powoli schodzą się ludzie. Kobieta, która wpuściła nas do środka, włącza grzejące dmuchawy. Siadamy przy nich, żeby złapać odrobinę ciepła – ale nim się rozgrzeją, trzeba je wyłączyć, bo strasznie huczą, a ksiądz już wychodzi do ołtarza.

Choć to uroczystość, jest kameralnie, tylko dwadzieścia osób, większość wyjechała na Święta. Zwykle w niedzielę zbiera się ich prawie trzystu. To nie jest historia z Chin czy Indii, gdzie chrześcijanie żyć muszą w ukryciu, jeśli w ogóle chcą żyć. To historia sprzed trzech tygodni, z serca Europy, z Brukseli. . Tu mogą klękać, kolanami na ziemi, nie na niskich krzesłach odwróconych tyłem, czy grubych, filcowych podkładkach, wiszących równiuteńko w ławkach. Jakby w klękaniu chodziło przede wszystkim o to, żeby się za bardzo nie umęczyć…

Tymczasem kilka ulic dalej potężny i piękny kościół Santa Maria stał pusty, strasząc ciemnymi witrażami i drzwiami bez klamek. Tymczasem kilka kilometrów dalej, w Liege, doskonale ogrzany kościół służył głównie jako obiekt do zwiedzania. Tam nie było ciasno. Tam nie było zimno. Tam nie było życia. Kościoły umierają wtedy, gdy ci, którzy dostali je od przodków, zapominają o nich lub czynią z nich muzea. Umierają, gdy nie ma nawet „dwóch lub trzech, zebranych w imię Jezusa”. Starożytny Rzym, ówczesna stolica świata, też pełen był świątyń – z posągami, ale bez Boga. To z katakumb przemówiła do Rzymu prawda o Jezusie, dającym chleb na życie wieczne. Choć początkowo odrzucana i prześladowana – zmieniła świat. Po dwóch tysiącach lat, w innej już stolicy, znów potrzeba głosu z katakumb. Tyle, że katakumby są dziś nie pod ziemią, ale na strychu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki