Logo Przewdonik Katolicki

Antybiotyki to nie witaminy

Renata Krzyszkowska
Fot.

Sezon na grypę i przeziębienia w pełni. Choć antybiotyki zwalczają tylko bakterie i nie działają na wirusy, w Polsce panuje swoista moda na leczenie antybiotykami zarówno infekcji bakteryjnych, jak i wirusowych. Zdaniem specjalistów to niewybaczalny błąd, który prowadzi do narastania zjawiska antybiotykooporności.

 

Sześciomiesięczny synek Adrianny C. zachorował. Pojawił się nieżyt nosa, potem zaczął kichać i pokasływać. W czasie karmienia grymasił, często przerywał jedzenie, płakał. Na szczęście miał niewysoką temperaturę 37,3 stopni C. To była pierwsza infekcja dziecka, dlatego matka nie wiedziała co robić, wolała, by zbadał go pediatra. Po osłuchania chłopca lekarz orzekł, że płuca i oskrzela są czyste, migdałki nie są powiększone, ale gardło jest zaczerwienione. Diagnoza: zapalenie gardła. Przepisał leki: wapno, witaminę C, krople do nosa, a nawet coś poważniejszego, bo antybiotyk. Matka zaraz wykupiła leki, ale przed ich podaniem postanowiła dowiedzieć się czegoś więcej o zapaleniu gardła u niemowląt. W Internecie natknęła się na artykuł napisany przez lekarza, w którym ze zdziwieniem przeczytała, że większość (70 proc.) zapaleń gardła u dzieci ma podłoże wirusowe i podobnie jak innych wirusowych chorób, w tym grypy, nie  leczy się ich antybiotykami. Leki te skutkują tylko w zakażeniach bakteryjnych. Oba zapalenia dość łatwo od siebie odróżnić. To o podłożu bakteryjnym zaczyna się zwykle dość nagle i przebiega z wysoką temperaturą. Objawy wirusowego zapalenia gardła pojawiają się stopniowo i temperatura nie jest wysoka. Tak było w przypadku jej dziecka. O tym, co przeczytała telefonicznie opowiedziała pediatrze leczącemu chłopca. Ten przyznał jej rację, a swą decyzję przepisania antybiotyku tłumaczył chęcią zapobieżenia bakteryjnym powikłaniom, które mogą się pojawić przy infekcji wirusowej. Dopiero w tym momencie zalecił, by wstrzymać się z podaniem antybiotyku do czasu, gdyby temperatura wzrosła i nasiliły się inne objawy. Na szczęście nic takiego nie nastąpiło. Po kilku dniach chłopiec był już zdrowy, a antybiotyk nawet nie został otwarty. Postawa Adrianny C. nie jest jednak czymś codziennym. Rodzice często sami domagają się od lekarzy przepisania antybiotyku, uważając, że tylko takie leczenie na prawdę działa. Medyk oszczędnie szafujący antybiotykami nie budzi ich zaufania. Lekarze wiedzą o tym i często dla świętego spokoju i by nie stracić pacjentów przepisują te leki.

Zdaniem prof. Walerii Hryniewicz, krajowego konsultanta w dziedzinie mikrobiologii lekarskiej i kierownika Narodowego Programu Ochrony Antybiotyków, antybiotyki w naszym kraju stały się już tak popularne, jak niemal witaminy. Nadużywanie tych leków sprawia, że coraz więcej szczepów bakterii uodparnia się na ich działanie i w niedalekiej przyszłości może okazać się, że nie będzie czym leczyć.

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki