Logo Przewdonik Katolicki

Rozważanie na Niedzielę Chrztu Pańskiego - rok B

Ks. Mariusz Pohl
Fot.

Chrzest Jezusa początkiem Jego misji

Świadectwo Jana Chrzciciela na pewno robiło wrażenie na jego uczniach i słuchaczach. Ale co innego wrażenie, co innego zrozumienie, a jeszcze co innego – decyzja.

 

Jan wyraźnie podkreślał dystans, jaki dzielił go od Jezusa. Trudno było różnicę między Jezusem a Janem wyrazić w czytelny sposób. Zewnętrznie musieli być do siebie dość podobni; w jednakowym wieku, uduchowieni, mężowie modlitwy. W pewien sposób Jan miał nawet względem Jezusa pozycję uprzywilejowaną: jego sława miała swe korzenie w najwcześniejszym dzieciństwie; był znanym ascetą i pustelnikiem o niekwestionowanym autorytecie; głosił płomienne nauki, które poruszały słuchaczy; liczyli się z nim jakoś nawet arcykapłani i faryzeusze.

Wszystko to pozwoliło mu udzielać chrztu nawrócenia, do którego przystępowały chętnie rzesze ludzi. Być może chrzest ten miał charakter masowej manifestacji, wypływającej bardziej z uczuć, niż z świadomej decyzji przemiany życia. Bo faktycznie chodziło o pewną symboliczną manifestację, czyli uznanie i wyrażenie swej niegodności i grzeszności. Taki akt – a jego dzisiejszym odpowiednikiem jest posypywanie głów popiołem w środę popielcową – jest dość atrakcyjny. W tłumie innych ludzi łatwo jest uderzyć się w piersi, wyznać swoją winę i okazać skruchę.

Ale niestety, taki akt nie ma żadnej mocy sprawczej. I właśnie dlatego Jan podkreślał, że jest to tylko chrzest wodą, czyli zwykłe, rytualne polanie, tzw. ablucja. Zupełnie czym innym jest zapowiadany przez Jana i przypisywany Jezusowi chrzest Duchem Świętym. W ten akt angażuje się już sam Bóg. To On gwarantuje skuteczność tego chrztu. Obrzęd ten jest ściśle złączony z osobą Jezusa, aczkolwiek to nie Jezus miał go udzielać. Warunkiem tego chrztu była wiara w Jezusa, w Jego śmierć i zmartwychwstanie, w Jego boską moc i pochodzenie. Kto umiał to uznać, nie tylko mógł przyjąć chrzest, ale także umiał wyciągnąć z niego konsekwencje.

Dla Jezusa moment chrztu był z jednej strony aktem solidarności czy wręcz utożsamienia się z losem człowieka. Jezus tak jak każdy z nas był gotów uniżyć się do poziomu naszej grzeszności – aczkolwiek żadnego grzechu nie popełnił – by pokazać, że chce być z nami do końca. Ale z drugiej strony był to akt objawienia Jego chwały i wspólnoty z Bogiem. Sam Bóg osobiście uwiarygodnił Osobę i misję Swego umiłowanego Syna – dla naszego zbawienia.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki