Logo Przewdonik Katolicki

Plagiat na ambonie?

Błażej Tobolski
Fot.

Przygotować ipowiedzieć dobre kazanie to na pewno rzecz niełatwa, lecz alternatywą nie może być odczytanie czy też wygłoszenie zpamięci gotowca ściągniętego chociażby zInternetu. Bo to po prostu zwyczajna kradzież ioszustwo. Każdy znas doświadczył męki słuchania nudnego, źle wygłoszonego kazania. Już po pierwszych minutach można...

Przygotować i powiedzieć dobre kazanie to na pewno rzecz niełatwa, lecz alternatywą nie może być odczytanie czy też wygłoszenie z pamięci „gotowca” ściągniętego chociażby z Internetu. Bo to po prostu zwyczajna kradzież i oszustwo.



Każdy z nas doświadczył męki słuchania nudnego, źle wygłoszonego kazania. Już po pierwszych minutach można wyczuć, że kaznodzieja zupełnie się do niego nie przygotował lub mówi o sprawach, które są mu obce. Nic dziwnego, że myśli słuchaczy podążają wtedy w zupełnie innych kierunkach. Bywa też zupełnie inaczej, kiedy mówca naucza o tym, czym sam żyje; wobec takich słów trudno pozostać obojętnym. Niestety, wydaje się, że ta pierwsza sytuacja występuje znacznie częściej.


Nie masz nic do powiedzenia?


– Głoszenie Słowa Bożego, przepowiadanie, nie jest mówieniem o wierze, ale dawaniem świadectwa własnej wiary, którą trzeba żyć i to żyć z pasją. Słuchacze to czują i doceniają u kaznodziei, nawet jeśli jego kazanie nie jest idealne od strony językowej czy literackiej – podkreśla z całą mocą ks. prof. dr hab. Wiesław Przyczyna z PAT w Krakowie, przewodniczący Sekcji Homiletów Polskich.

– W związku z tym, czy możliwe jest dawanie świadectwa przez cudzy tekst, który przygotowuje się do wygłoszenia? – pyta. Według niego, praktyka korzystania z cudzych tekstów i podawanie ich jako własnych jest dziś nagminna i zaczyna być niestety plagą, a korzystanie z tych pseudopomocy ułatwia Internet.

– Kiedy bierze się cudzy tekst w całości i wychodzi z nim na ambonę, to z punktu widzenia etycznego i uczciwości względem słuchaczy, przed odczytaniem go, byłoby jak najbardziej wskazane powiedzieć wprost, że posługuje się tekstem danego autora – mówi jasno. Któż jednak przyzna się do tego, że się nie przygotował? – Jest to jednak rzecz naganna, gdy w sytuacji głoszenia prawdy pojawia się fałsz i zakłamanie – dodaje homileta, przytaczając tekst z Księgi Jeremiasza: „Oto dlatego się zwrócę przeciw prorokom – wyrocznia Pana – którzy kradną sobie nawzajem moje słowo” (Jr 23, 30). – Myślę, że kaznodzieje powinni wziąć te słowa do serca, jeśli poważnie traktują siebie, słuchaczy i Pana Boga, i zadać sobie pytanie: Po co wychodzę na ambonę, skoro nie mam słuchaczom nic do powiedzenia? – stwierdza

ks. prof. Przyczyna.


Kiedy kazanie podpada pod paragraf?


Problem wykorzystywania tekstów cudzych jako własnych dotyczy jednak nie tylko zasad etyki, ale i obowiązującego w Polsce prawa, czego nie zawsze mamy świadomość. – Z punktu widzenia prawnego każdy przejaw działalności twórczej jest chroniony przez prawo autorskie, więc nie podlega żadnej dyskusji, że wypowiedzi typu homilia czy kazanie są utworami podlegającymi temu prawu – precyzuje prof. dr Tomasz Naganowski, specjalista prawa prasowego i prawa własności intelektualnej. – Ustawa o prawach autorskich i prawach pokrewnych mówi m.in. o autorskich prawach osobistych do oznaczania utworu swoim imieniem i nazwiskiem, do nienaruszalności jego treści oraz do jego rzetelnego wykorzystania. Te prawa są niezbywalne i chronione w nieograniczonym czasie, także po śmierci autora – wyjaśnia. Dlatego też plagiatem jest podpisanie się pod czyimś tekstem, niezależnie od tego, czy jego rzeczywisty autor wyraża na to zgodę, czy nie. A konsekwencje takiego czynu mogą być dotkliwe.

Za plagiat, czyli kradzież kazania (naruszenie art. 115 ust. 1), jak podaje profesor Naganowski, grozi kara grzywny (wcale niemałej!) oraz ograniczenia i pozbawienia wolności do lat trzech. – Mimo że dziś jeszcze nie egzekwuje się tego prawa w pełnym zakresie, ono mimo wszystko istnieje. Dla katolików jest to zresztą sprawa tym istotniejsza, że kradzież własności intelektualnej to naruszenie jestestwa jakiejś osoby. W związku z tym ci, którzy w sposób specjalny reprezentują Kościół, stojąc na ambonie i nauczając, powinni zwrócić na to uwagę – zaznacza.

Trzeba jednak rozróżnić, że prawo autorskie chroni nie samą ideę, temat czy formę literacką, ale to, co zostało wyrażone, w związku z czym na dany temat może pisać wielu twórców. Korzystanie więc z pewnych wzorów, np. wzoru dobrego kazania, nie jest przestępstwem, jak zapewnia profesor. Z kolei tłumacząc tekst z języka obcego stajemy się co prawda autorami tłumaczenia, ale można je rozpowszechniać jedynie za zgodą autora oryginału. Natomiast prawo autorskie nie obejmuje tzw. domeny publicznej, do której należy np. nauka Kościoła, wiedza słownikowa itp. Jest to baza, z której można korzystać i nie trzeba się przy tym bezpośrednio powoływać na konkretne teksty.

Warto zdawać sobie sprawę z tego, że również za obrazę czyjegoś dobrego imienia na ambonie, kiedy przekroczy się dopuszczalne przez prawo granice, można być pozwanym do sądu. – Niestety, również w tych przypadkach konsekwencje wynikające z prawa świeckiego mogą być dla duchownych ostrzeżeniem bardziej skutecznym niż zasady moralne – konkluduje ks. prof. Przyczyna.


Ksiądz nie jest pozostawiony sam sobie


– Nigdy w historii homiletyki nie było i nie ma także teraz zakazu korzystania z cudzych tekstów; nie ma też przynaglania do korzystania z nich – zaznacza ks. prof. Przyczyna. Wyjaśnia również, że nikt nie oczekuje od księdza, iż zawsze będzie miał świeże i nietuzinkowe pomysły na wspaniałe kazania. – Jeśli wygłasza się ich co roku kilkadziesiąt, zwłaszcza w okresach wzmożonej pracy duszpasterskiej, każdy może poczuć w głowie pustkę czy wpaść w rutynę. Jednak wtedy kapłan nie jest pozostawiony sam sobie. Ma różnorakie pomoce homiletyczne i może z nich korzystać, ale musi wiedzieć, jak to robić, aby nie naruszyć prawa i nie wystąpić przeciwko zasadom moralnym – tłumaczy homileta.

I tak teksty napisane przez znakomitych kaznodziejów mogą służyć jako wzorzec dla własnych kazań, kiedy poznajemy zasady ich konstrukcji czy zastosowanej argumentacji. Bywa, że stanowią inspirację dla kapłana, aby przedstawić dane zagadnienie w nieco inny sposób niż dotychczas. Mogą być także źródłem informacji dotyczących np. rozmaitych wydarzeń lub życiowych przykładów ilustrujących jakąś myśl. Pomoce homiletyczne zawierają niekiedy także pewien plan kazania lub jego szkic z konkretnymi wskazaniami. Konstruując własne kazanie, trzeba się z nimi zapoznać i dostosować je do danej sytuacji i słuchaczy. Wymaga to zawsze własnych przemyśleń i podjęcia trudu przygotowania się do wystąpienia na ambonie. Nie ma tu miejsca na szybkie i łatwe kopiowanie cudzych „gotowców”. – To, że pod zamieszczonym w Internecie kazaniem jest napisane, że można z niego dowolnie korzystać, niczego nie zmienia w kwestii moralnej i prawnej – podkreśla zdecydowanie ks. prof. Przyczyna. – Najlepiej jednak karmić ludzi tym, czym się żyje samemu, jeśli żyje się wiarą i Panem Bogiem – dodaje.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki