Latem i zimą tętni życiem mała górska kapliczka ukryta pośród tatrzańskich lasów.
Po trzech kwadransach wspinaczki niebieskim szlakiem z Zazadniej w kierunku Rusinowej Polany oczom turysty ukazuje się wieżyczka drewnianej kaplicy Matki Bożej Jaworzyńskiej. Ta mała świątynia jest najwyżej położonym sanktuarium maryjnym w Polsce. Od ponad stu lat miejscowi górale oddają cześć Maryi, nazywając Ją tutaj Królową Tatr.
Niekorzystne położenie
Historia kultu maryjnego na tym terenie sięga drugiej połowy XIX wieku. – Marysia Murzańska, prosta pobożna góralka, pasła na Rusinowej Polanie owce – opowiada o. Zygmunt Chmielarz OP, jeden z dwóch dominikanów opiekujących się dziś kaplicą. – Gdy nadszedł wieczór, spostrzegła, że gdzieś zaginęły jej zwierzęta. Pobiegła wówczas w stronę pobliskiego lasu, przyzywając pomocy Matki Bożej. Zgodnie z relacją pasterki, Maryja ukazała się jej na wzgórzu Wiktorówki, na jednym z drzew, i pokazała, gdzie są owce dziewczyny. Marysia, wdzięczna Matce Bożej za pomoc, postanowiła opowiedzieć o tym mieszkańcom wioski. Dzięki jej uporowi górale uwierzyli w niezwykłą historię i postanowili uczcić miejsce objawienia, zawieszając na świerku wizerunek Maryi – kontynuuje o. Zygmunt.
Jak czytamy w opracowaniach historycznych, pierwsza kaplica stanęła na Wiktorówkach dopiero w 1902 roku, ponad czterdzieści lat od pamiętnego ukazania się Matki Najświętszej. Był to właściwie pasterski szałas, w którym umieszczono wyrzeźbioną przez nieznanego artystę w lipowym drewnie figurkę Matki Bożej. Niestety, tę pierwszą prowizoryczną kaplicę zniszczył pożar.
Właściwie mogłoby się wydawać, że w tym miejscu nie powinna stać żadna budowla. Należy bowiem pamiętać, że w tamtych czasach nie było jeszcze wytyczonych szlaków, a dość wysokie wzgórze (ok. 1300 m n.p.m.), porośnięte drzewami, było miejscem niebezpiecznym ze względu na dzikie zwierzęta. Jednak mimo tych niesprzyjających warunków w 1921 roku powstała kolejna kaplica, która za namową ks. Błażeja Łaciaka, pierwszego proboszcza Bukowiny Tatrzańskiej, została rozbudowana w 1932. Kolejny kataklizm – burza śnieżna zmusiła górali do odbudowy świątyni w 1936 r. Ostatnia rozbudowa miała miejsce dokładnie dwadzieścia lat później, w 1956 roku.
Początkowo opiekę duszpasterską na Wiktorówkach sprawowali proboszczowie z Bukowiny. W 1957 roku utworzono duszpasterski ośrodek turystyczny pod opieką Zgromadzenia Księży Marianów. Jednakże trudne warunki spowodowały, że po niespełna roku księża marianie opuścili kaplicę, a zadania duszpasterskie powierzono ojcom dominikanom, którzy pełnią je wytrwale do dziś.
Gorąca herbata w piwnicy
Już od czasów pierwszej kaplicy z początków XX wieku do Matki Bożej Jaworzyńskiej przybywają liczni pielgrzymi. Okazją ku temu są odpusty, obchodzone w tym miejscu aż siedem razy w roku. Największe uroczystości odbywają się 15 sierpnia, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Oprócz pątników na Wiktorówkach co dzień pojawiają się turyści, którzy wędrują po tatrzańskich szlakach. Dla wielu z nich kaplica przy Rusinowej Polanie jest miejscem odpoczynku przed kolejnym etapem wędrówki. Zimą można się tu zawsze schronić przed mrozem i w skromnej, ale przytulnej piwnicy wypić gorącą herbatę. Każdy znajdzie tu odrobinę ciszy i modlitewnego wytchnienia.
Wielu przychodzi, aby swoje problemy ofiarować Maryi właśnie tutaj, gdzie Ona, jako Królowa Tatr, przypomina o swojej matczynej pomocy. Zapewne pamiętał o tym także Karol Wojtyła, który nieraz odwiedzał sanktuarium. Dziś wszyscy wspominają zabawną historię z jego udziałem. – Swego czasu kuchnią na Wiktorówkach rządziła Aniela Kobylarczykowa – opowiada o. Zygmunt. – Kiedy zmęczony Wojtyła poprosił ją o herbatę, usłyszał, żeby wpierw poszedł po wodę do strumyka. Zaskoczony odpowiedzią, ale posłuszny wziął wiadra i przyniósł źródlaną wodę na herbatę.
Babcia Kobylarczykowa jest tylko jedną z wielu postaci związanych z kaplicą Matki Bożej Jaworzyńskiej. Jest pośród nich przede wszystkim pierwszy dominikanin opiekujący się sanktuarium, o. Paweł Kielar, kolejni kustosze: o. Benedykt Piotrowski, o. Leonard Węgrzyniak, o. Hieronim Ostrowski oraz pracujący do 2007 roku o. Przemysław Kłopot. W gronie związanych z kaplicą są też partyzanci z czasów II wojny światowej, dla których kaplica była bazą wypadową, oraz członkowie opozycji antykomunistycznej z lat 80., którzy spotykali się tutaj potajemnie. Każdy z nich włożył cząstkę własnej osobowości w ducha tego świętego miejsca.
Z duchem czasów
Wiktorówki tętnią życiem. Zarówno latem, jak i zimą jest tu pełno ludzi. Codziennie odprawiana jest Eucharystia, a w niedzielę odprawia się nawet trzy Msze Święte. Wielu może wydawać się dziwne, że są tacy, którzy znajdują siłę i czas, aby wspiąć się na wysokość prawie 1300 m n.p.m. i co tydzień przeżywać Mszę św. u Matki Bożej Królowej Tatr. – Zastanawiamy się nawet, czy nie zorganizować kolejnej Mszy dla dzieci, ponieważ co niedzielę mamy na nabożeństwach trzydziestoosobową grupę urwisów – mówi dominikanin.
Co roku tłumy przybywają na Pasterkę i na Rezurekcję. Przyjeżdżają także grupy młodzieżowe, które organizują modlitewne spotkania. W ubiegłym roku młodzi ludzie postanowili spędzić tutaj sylwestra, oczywiście bez alkoholu i głośnej muzyki. I chociaż sanktuarium położone jest z dala od turystycznego zgiełku i miejskiego hałasu, nie znaczy to, że czas stanął tu w miejscu.
Pomimo trudnych warunków ojcom dominikanom udało się uruchomić stronę internetową www.wiktorowki.com.pl. Można na niej nie tylko przeczytać historię kaplicy i kultu Matki Bożej, ale także obejrzeć wiele zdjęć upamiętniających wydarzenia, które miały miejsce na Wiktorówkach. Jest to kolejne dzieło świadczące o żywotności tego górskiego sanktuarium maryjnego.
* * *
Piękna kapliczka Matki Bożej Jaworzyńskiej zachwyca prostotą. Brak tutaj złoceń, dzieł sztuki czy rozwiniętej infrastruktury pielgrzymkowej. Jedynym bogactwem jest piękna przyroda, majestat gór, odwieczna cisza oraz gościnne ludzkie serca. Każdy może tu przyjść, oderwać się od pędzącego świata, pobyć choć chwilę z Królową Tatr i nabrać sił do dalszej wędrówki, jaką jest życie.