Światowe Dni Młodzieży w Madrycie za nami. Ogromna wspólnota młodych z całego świata przyjechała, aby przeżyć święto wiary. Wraz z Ojcem Świętym mogli wspólnie wyznać, że Jezus Chrystus jest Mesjaszem. To wyznanie pociągnęło też za sobą pragnienie dawania świadectwa o przynależności do Kościoła.
Dawanie świadectwa nie jest rzeczą prostą. O wiele łatwiej jest wyznawać wiarę w gronie ludzi, którzy też są gorliwymi chrześcijanami. Tak było w Madrycie, gdzie przyjechali przede wszystkim ci, którzy kochają Jezusa albo przynajmniej szczerym sercem Go szukają. Młodzi jednak powrócili do swoich domów, do szkół, na uniwersytety, do miejsc pracy. Wszystkie te miejsca mogą nie sprzyjać publicznemu wyznawaniu wiary. Jedną z takich przestrzeni w naszym kraju, gdzie potrzeba wiele odwagi, by dać świadectwo o swojej wierze, jest również szkolna katecheza.
Wierzący w mniejszości
Lekcja religii w szkole to dla wielu niezbyt pozytywne doświadczenie. Coraz więcej młodych ludzi mówi, że uczestniczą w katechezie z przymusu. Nie potrzeba szczegółowych analiz, by stwierdzić, że ten, kto przymuszony uczestniczy w jakiejś czynności, nie wkłada w nią zbyt wiele wysiłku, a nawet traktuje ją w sposób lekceważący, jeśli nie pogardliwy. Często młodzież tak właśnie traktuje lekcje religii. Nie chcę w tym miejscu uogólniać problemów i wrzucać wszystkich do jednego worka. W końcu na katechezę przychodzą także ludzie głęboko wierzący i praktykujący swoją wiarę. Wiemy jednak dobrze, że stanowią oni dziś mniejszość, a ta dysproporcja wpływa znacząco na przebieg katechezy.
Nauczyciel ma przed sobą niecałą trzydziestkę młodych ludzi, wśród których większość, jak na razie, nie czuje potrzeby życia w relacji z Jezusem. Z kolei ta część klasy, która wierzy, ma wokół siebie kolegów i koleżanki mających w kwestiach wiary i moralności odmienne zdanie i pragnienia. Nieraz więc na tej linii może dochodzić do zgrzytów. Niezrozumienie, obojętność, pogarda, żarty, brak szacunku – to tylko niektóre reakcje, jakie mogą pojawiać się wobec tych, którzy czują odpowiedzialność za wiarę.
Wielu z nas miało być może w życiu tego typu doświadczenie. Jak więc w takim klimacie być wiernym świadkiem Jezusa?
Katechizm Kościoła Katolickiego mówi wprost, że chrześcijanin nie może wstydzić się Pana. „W sytuacjach, które wymagają świadectwa wiary, chrześcijanin powinien wyznać ją bez dwuznaczności” – czytamy w punkcie 2471. Oczywiście te słowa trzeba odczytywać w konkretnej sytuacji życiowej. Bardzo łatwo jest sprowadzić dawanie świadectwa do swego rodzaju męczeństwa. Nie każdy jednak jest wezwany do oddawania swojego życia za wiarę. Na szczęście żyjemy w kraju, gdzie władza już nie prześladuje wyznawców Chrystusa, choć jak wielu wciąż jeszcze dobrze pamięta, kilkadziesiąt lat temu przynależność do Kościoła wiązała się z różnego rodzaju problemami i przeszkodami. Kiedy mówimy o dawaniu świadectwa wobec naszych rówieśników, należy najpierw postawić pytania o przyczyny i cel, a więc dlaczego i po co.
Daję świadectwo, bo kocham...
Przyczyną, która skłania do bycia świadkiem, powinna być prawdziwa miłość do Jezusa. Można w tym miejscu zrobić porównanie do małżeństwa. Jeśli mąż kocha swoją żonę, to się jej zwyczajnie nie wstydzi. Bez względu na opinie innych ludzi, ona będzie zawsze dla niego kimś najwspanialszym, kimś, z kogo jest się wręcz dumnym. Podobnie chłopak i dziewczyna. Która dziewczyna powie, że nie pójdzie na imprezę ze swoim chłopakiem, bo się go wstydzi? Jeśli go kocha, to przebywanie z nim będzie o wiele ważniejsze niż zewnętrzne opinie.
Chrześcijanin jest człowiekiem, który kocha Boga ponad wszystko. To właśnie miłość ma być przyczyną, która sprawi, że nie będziemy bali się przyznać do Jezusa wobec innych.
… i chcę dzielić się tą miłością
Mówiąc z kolei o celu dawania świadectwa, można przypomnieć słowa Jezusa o świetle dla świata. Chrześcijanin to człowiek, który jest światłem Boga. Dzięki niemu ludzie mogą dostrzec Bożą dobroć, miłosierdzie, mogą odkrywać prawdę i odnajdywać drogę do prawdziwego szczęścia. Świadectwo życia jest najlepszym sposobem głoszenia Ewangelii, lepszym niż płomienne kazanie czy dobrze napisana książka religijna. Żyjąc zgodnie z wolą Boga stajemy się obrazem Jego miłości. Dzięki naszemu świadectwu nasi rówieśnicy mają okazję zobaczyć, że wierność Ewangelii ma sens.
Znając motywy, które stanowią fundament bycia świadkiem, trzeba spojrzeć na realną sytuację. Nie ma oczywiście konkretnych wskazówek, w jaki sposób dawać świadectwo w czasie katechezy. Można jedynie nakreślić konkretne kierunki.
Przede wszystkim warto być sobą. Jeśli ktoś określa siebie mianem chrześcijanina, niech więc nim będzie na co dzień. Niech nie boi się wyrażać swoich opinii, swoich poglądów na konkretne tematy.
W sytuacjach problemowych na katechezie warto stanąć po stronie katechety i zaprotestować, gdy ktoś próbuje spowodować zamieszanie. Nade wszystko potrzeba jednak modlitwy. Tylko Duch Święty daje łaski do mężnego wyznawania wiary. Będąc otwartym na jego działania, możemy być pewni, że nie zabraknie nam odwagi i pewności siebie. Z kolei taka postawa konsekwentnej obrony wartości ewangelicznych nieraz wzbudza podziw u tych, którzy szanują ludzi mąjących własne zdanie.
*
Benedykt XVI zachęcał młodzież słowami: „Nie można spotkać Jezusa i nie przekazywać Go innym. Nie zatrzymujcie więc Chrystusa dla siebie! Przekazujcie innym radość waszej wiary!”. Oby ta zachęta z Madrytu pociągała młodych z naszego kraju do dawania świadectwa o wierze w Jezusa właśnie wśród swoich rówieśników – bez lęków, mimo przeszkód, z niezawodną mocą Bożego Ducha.