Kandydaci na organmistrzów najczęściej, tak jak to było w średniowieczu, oprócz nauki w szkole terminują w różnych zakładach wykonujących organy, gdzie zdobywają doświadczenie, a później uzyskują kolejne stopnie zawodowe. Ja najpierw skończyłem prawo na UAM w Poznaniu, potem Akademię Muzyczną w klasie organów, odbyłem stypendium w firmie organmistrzowskiej w Belgii, po którym zdałem egzamin czeladniczy, a następnie mistrzowski w tej dziedzinie. Organy to całe moje życie.
Organmistrzostwo to zarówno zawód, jak i pasja. Wymaga on ciągłego dokształcania się, poznawania nowych rozwiązań technicznych oraz tajników konstrukcji zabytkowych instrumentów pochodzących z różnych epok. Do skonstruowania organów potrzeba bowiem wyspecjalizowanych fachowców: dobrych rzemieślników, znających się m.in. na obróbce drewna, ale i ludzi posiadających wiedzę teoretyczno-artystyczną, pozwalającą nadać instrumentowi to ostateczne piękne brzmienie, dostosowane do konkretnego wnętrza.
Polscy organmistrzowie nie odstają w swoim fachu od kolegów z Europy Zachodniej. Jednak czasy PRL-u uniemożliwiały stały kontakt i wymianę doświadczeń nt. rozwijającej się wciąż sztuki konstruowania organów. Trzeba było zmagać się również z niedoborem odpowiednich materiałów. Teraz musimy nadrabiać pewne różnice technologiczne, ale też mentalne i finansowe. Wielu parafii nie stać bowiem na remont lub budowę organów z prawdziwego zdarzenia. Szuka się więc produktów zastępczych, a także, co najgorsze, powierza się często naprawę, również zabytkowych instrumentów, osobom zupełnie do tego nieprzygotowanym. A o wygląd i piękno brzmienia organów należy troszczyć się podobnie, jak dba się o wystrój całego wnętrza kościoła, miejsca poświęconego Bogu. Dobrze też, jeśli organista posiada nieco wiedzy technicznej; umie wtedy usunąć pewne drobne usterki, jak i w pełni wykorzystać możliwości głosowe instrumentu.
„Organy zawsze i słusznie były nazywane «królem» wszystkich instrumentów, ponieważ odtwarzają wszystkie dźwięki stworzenia i [...] swoim brzmieniem wyrażają wszystkie ludzkie uczucia, od radości po smutek, od uwielbienia po lament. Poza tym, jak wszelka dobra muzyka, przenoszą ze sfery czysto ludzkiej ku temu, co Boskie”.
Z homilii wygłoszonej przez Benedykta XVI
13 września 2006 r. w Ratyzbonie podczas
poświęcenia organów w Starej Kaplicy.