Logo Przewdonik Katolicki

Mała Asia i biszkoptowa labradorka

Katarzyna Jarzembowska
Fot.

Sama o sobie mówi, że jest małych gabarytów. Mierzy niecały metr wzrostu i waży 17 kilogramów, ale wszędzie jej pełno. Chociaż wrodzona łamliwość kości nie pozwala jej poruszać się o własnych siłach, to dzięki elektrycznemu wózkowi jest niezależna i czasami trudno za nią nadążyć. Moi bliscy i przyjaciele nigdy nie dali mi odczuć, że jestem inna, że należą...

Sama o sobie mówi, że jest małych gabarytów. Mierzy niecały metr wzrostu i waży 17 kilogramów, ale… wszędzie jej pełno. Chociaż wrodzona łamliwość kości nie pozwala jej poruszać się o własnych siłach, to dzięki elektrycznemu wózkowi jest niezależna i czasami… trudno za nią nadążyć.

Moi bliscy i przyjaciele nigdy nie dali mi odczuć, że jestem inna, że należą mi się przywileje – mówi Joanna Niezgódka. „Ulica” reaguje już trochę inaczej. – Dzieci często zaczepiają mamę i mówią: „Zobacz, jaka mała pani jedzie w wózeczku”, inni stwierdzają bez skrępowania: „Ale ma pani superwózek!”. Wiedza medyczna dotycząca mojej choroby jest niewiele większa niż 33 lata temu. I jak nie było lekarstwa, tak nie ma. Często wręcz nakłania się rodziców, którym rodzą się takie dzieci, żeby je zostawili, bo nie przeżyją nawet kilku miesięcy. To śmieszne! Przecież są osoby o wiele starsze ode mnie. Żyjemy najzwyczajniej w świecie. Po prostu… musimy bardziej na siebie uważać.

Minusy…
Czas studiów to codzienne pokonywanie barier architektonicznych i… skradziony samochód, bez którego Asia musiała dojeżdżać na uczelnię dwoma albo trzema autobusami. Później – poszukiwanie pracy. Długie i bezowocne. Pojawił się problem techniczny – dostosowania stanowiska pracy oraz mentalny. – Potencjalnych szefów przerastał widok malutkiej dziewczynki w wózeczku, która ma tytuł magistra inżyniera elektroniki i telekomunikacji. Może towarzyszyła temu świadomość, że będę non stop chorowała? Dodam, że przez pięć lat byłam tylko jeden raz na zwolnieniu lekarskim. Aż w końcu ktoś zaryzykował. Nie dlatego, że chciał pomóc osobie niepełnosprawnej, tylko dlatego, że znał mnie prywatnie. Dzięki mojemu przyjacielowi podjęłam pracę zawodową. I od tego czasu wiele się w moim życiu zmieniło. Teraz tworzę stronę internetową Zgromadzenia Ducha Świętego. Nie tylko pracuję z duchaczami, ale także się przyjaźnię. Są dla mnie drugą rodziną.

…i plusy…
Trzy lata temu doczekała się „drugich nóg” – jak mówi o swoim wózku. Chociaż do dzisiaj przechodzą ją ciarki, gdy wraca pamięcią do czasu, kiedy zaczęła się walka o „elektrycznego mercedesa”. Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych zaproponował refundację w wysokości 17,5 tysiąca złotych, a wózek kosztował… 47 tysięcy. – Gdyby nie moi przyjaciele, którzy zaczęli całą akcję pod moją nieobecność – bo pewnie wcale bym na to nie pozwoliła – to do dzisiaj jeździłabym w dziecięcej spacerówce. Od tego czasu wszystko się zmieniło! Jestem samodzielna i moi znajomi czasami zapominają, że jestem niepełnosprawna. Mogę wyjść na zakupy, na spacer z psem i nie potrzebuję opieki drugiej osoby. Jednak to nie jest tak, że zamieniłam ludzi na wózek. Oni zawsze będą dla mnie ważni. Bez przyjaciół nic bym nie znaczyła.

…i pies
Wózek to jedno, a Silva – drugie. W 2004 roku Asia przeczytała w Internecie o Fundacji Alteri, która zajmuje się szkoleniem psów asystujących dla osób na wózkach. Wypełniła ankietę i trafiła do Warszawy. – Podczas konferencji każdy z nas miał przedstawić, dlaczego potrzebny jest mu taki pies. Kiedy przyszła kolej na mnie, głos mi zadrżał i stwierdziłam, że są ludzie o wiele bardziej potrzebujący niż ja. Przecież przez ponad trzydzieści lat jakoś sobie radziłam. No i powiedziałam, że otwieranie drzwi, ściąganie kurtki i podawanie kluczy jest ważne, ale liczy się też bezpieczeństwo. Bo jak wieczorami wracam do domu, to ktoś może mnie wysadzić z wózka do doniczki z kwiatami i go ukraść. Ten argument przeważył i to ja w pierwszej kolejności dostałam psa – tłumaczy Asia Niezgódka.

Silva chodzi ze swoją właścicielką do pracy, kościoła, restauracji. Wyjeżdża też na zasłużone wakacje. Bo oprócz pracy, każdego dnia musi odbyć serię ćwiczeń. – Ona nie je z miski. Pokarm dostaje za wykonanie zadania. Potrafi wykonać 60 komend. Jestem już opatrzona w środowisku jako mała Asia, która jeździ na wózeczku z biszkoptową labradorką. Nie wyobrażam sobie w życiu jednego dnia, który musiałabym przesiedzieć w czterech ścianach. Jestem aktywna i chcę być taka do końca moich dni.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki