Logo Przewdonik Katolicki

Koalicyjny podział łupów

Adam Suwart
Fot.

Choć za rządów Jarosława Kaczyńskiego Platforma Obywatelska chwaliła się swoim gabinetem cieni, który podobno w każdej chwili był w stanie wdrożyć się w rządowe tryby, to jednak mimo upływu dwóch tygodni od pamiętnej wyborczej niedzieli, nadal nie znamy nazwisk czołowych ministrów. Kolejni kandydaci budzą zaś kolejne kontrowersje. Jeśli są na mnie dokumenty,...

Choć za rządów Jarosława Kaczyńskiego Platforma Obywatelska chwaliła się swoim „gabinetem cieni”, który podobno w każdej chwili był w stanie wdrożyć się w rządowe tryby, to jednak mimo upływu dwóch tygodni od pamiętnej wyborczej niedzieli, nadal nie znamy nazwisk czołowych ministrów. Kolejni kandydaci budzą zaś kolejne kontrowersje.

„Jeśli są na mnie dokumenty, opublikujcie je” – nawołuje Radek Sikorski, jeden z czołowych kandydatów na ministra spraw zagranicznych w rządzie Donalda Tuska. Apel Sikorskiego jest odpowiedzią na supozycje prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, który w pierwszym powyborczym wywiadzie, udzielonym „Rzeczpospolitej”, stwierdził, że „wiedzą na temat Radka Sikorskiego podzieli się z Donaldem Tuskiem”. Co mu powie? Tego nie chciał wyjawić. – Część rzeczy jest objęta tajemnicą państwową, więc nie mogę ich ujawnić – oznajmił prezydent. – Przekażę Tuskowi fakty, natomiast on postąpi jak zechce – zapewnił. – Tylko (Tusk – red.) musi pamiętać, że tego rodzaju kandydatury nie sprzyjają współpracy prezydenta z rządem – przestrzegł Lech Kaczyński.

Jakie tajne dokumenty wskazujące, że Radek Sikorski nie powinien kierować MSZ, posiada prezydent? Sam Sikorski twierdzi, że tego nie wie. – Myślę, że to niesportowe, że rzuca się na obywatela cień podejrzenia, a on w żaden sposób nie może się odnieść, bo nie wie, o co chodzi. Polityczne urazy nie powinny przekraczać pewnych granic – mówi „Polsce”.

Zamieszanie z nazwiskiem Radka Sikorskiego nie jest pierwszym problemem Donalda Tuska przy formowaniu nowego rządu. Kontrowersje wzbudziła kandydatura Michała Boniego na ministra pracy. Okazało się, ze Boni był w PRL-u zarejestrowany jako tajny współpracownik SB. Boni po pewnym czasie przyznał się do tego zarzutu i oświadczył, że był przez Służbę Bezpieczeństwa szantażowany, a lojalkę podpisał ze strachu. – Przepraszam i proszę o wybaczenie – oświadczył Boni. Donald Tusk najwyraźniej wybaczył niedoszłemu ministrowi, bo choć Boni nie będzie kierował resortem pracy, to ma zostać doradcą nowego premiera w jego kancelarii.

Tymczasem apetyt na ministerstwa ostrzy sobie PSL. Ludowcy są w wygodnej sytuacji. Mogą rządzić, ale nie muszą. Podobnie jak kiedyś wobec SLD, tak teraz w stosunku do Platformy mogą kierować swój ministerialny dyktat. Początkowo mówiono, że w rządzie Tuska mają być dwaj peeselowscy ministrowie. Dziś wiemy, że apetyt mniejszego koalicjanta wzrósł: oprócz Pawlaka jako ministra gospodarki w randze wicepremiera, PSL chce obsadzić ministerstwo rolnictwa, skarbu, środowiska, infrastruktury. Ponadto PSL chce, aby w nowym rządzie zostało powołane stanowisko koordynatora ds. informatyzacji kraju oraz zespół ds. infrastruktury, koordynujący prace kilku ministerstw. Wszystkie te instytucje przypadłyby oczywiście PSL-owi. Pewnie PO spełni te żądania, nie chcąc ryzykować utraty koalicjanta. Szczególnej wymowy w tej sytuacji nabiera powyborczy żart, krążący po Polsce: „Donald Tusk zapowiedział redukcję liczby ministerstw. W jego rządzie będą już tylko trzy: zdrowia, szczęścia, pomyślności”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki