Logo Przewdonik Katolicki

Kto się boi krytyki?

Piotr Zaremba
Fot. Magdalena Bartkiewicz

Ustawy gwarantują wszystkim Polakom, a więc ich zróżnicowanym mediom, dostęp do informacji. Prawo prasowe zakazuje „tłumienia krytyki”

Politycy! Nie zabijajcie polskich mediów! – taki apel wybiły na swojej pierwszej stronie coraz bardziej dołujące gazety, ale i internetowe portale, więc środki komunikacji nowego typu. Chodzi o konflikt redakcji z big techami, czyli wielkimi platformami cyfrowymi typu Google. Korzystając w necie z materiałów tradycyjnych mediów, zagarniają lwią część ich zysków z reklam. W Sejmie głosowano odpowiednią ustawę. I interes big techów wygrał. Rzecz jest jeszcze do odkręcenia w Senacie.
Interesów mediów broniły w nietypowym głosowaniu Lewica i PiS. Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Konfederacja stanęły po stronie korporacji. Mimo to redakcje, przeważnie sympatyzujące z obecną koalicją, napisały apel do „polityków”, a nie do KO czy wręcz do rządu Donalda Tuska.
Tusk teraz wyraża zainteresowanie racjami mediów. Zaprasza do okrągłego stołu, gdzie interes dziennikarzy ma być zderzony z interesem wielkich podmiotów gospodarczych. Z wielu powodów tradycyjne media są potrzebne społeczeństwu. Nie wszystko da się zastąpić internetową sieczką. Dlaczego jednak rząd Tuska nie załatwił tego wcześniej? Zapewne chce im ofiarować prezent, w ostatniej chwili pokazując, jak wielką ma władzę nad ich losem. Mnie to nie dziwi. Wolnościowa natura tej nowej władzy to mit.
Owszem, PiS nie pałał miłością do świata dziennikarskiego, w większości wrogiego prawicy. Owszem, wspierał na medialnym rynku swoich, a odbierał pieniądze z reklamy nie swoim. Owszem, próbował zajazdu na koncesję będącego własnością Amerykanów TVN-u. Ale z takich ekstraordynaryjnych podchodów wobec mocnego oporu z reguły się wycofywał.
Tusk może się z kolei wycofać z prezentów dla wielkich światowych korporacji. Ale na co dzień jego stosunek do wolności mediów określa jeden znamienny fakt. Odkąd został premierem, jego urzędnicy odmawiają notorycznie dziennikarzom Telewizji Republika wstępu na konferencje prasowe. Rozumiecie to? Duża telewizja, której widownia gwałtownie wzrosła, kiedy obóz władzy przejął media publiczne, nie może zadać pytania na konferencji, adresowanej w teorii do wszystkich Polaków.
Nie jestem wielkim entuzjastą języka i stylu Republiki, gdzie znalazły schronienie czołowe gwiazdy TVP Jacka Kurskiego. Tak w starym, jak nowym miejscu nie ukrywają one zaangażowania na rzecz jednej formacji: PiS. Ale przecież TVN zachowuje się dokładnie tak samo. W czasach ośmioletnich rządów obozu Jarosława Kaczyńskiego tamta stacja zawsze popierała, i to hałaśliwie, opozycję. Ekipa, a czasem ekipy TVN były na każdej konferencji prasowej polityków rządzącej prawicy. Czasem wdawały się z nimi w pyskówki. Nikomu z tamtych rządzących nie przyszło do głowy blokować im tego dostępu.
Tuskowi przyszło do głowy. Wystarczyło, w sensie symbolicznym, pstryknięcie palcem, aby jego ludzie wybawili go z kłopotu. Nie musi się denerwować pytaniami na kontrze. Jest to niezgodne z prawem. Ustawy gwarantują wszystkim Polakom, a więc ich zróżnicowanym mediom, dostęp do informacji. Prawo prasowe zakazuje „tłumienia krytyki”.
Republika wygrała już nawet jedną sprawę sądową, przeciw ministrowi kultury Bartłomiejowi Sienkiewiczowi, który zachowywał się podobnie jak Tusk. Ale czy skutecznie? Wyrok nakazuje tylko ministrowi, a właściwie jego następczyni, wystosowanie przeprosin. A co na to pozostałe media? Nie protestują. Niektóre z nich dopiero co zniechęcały, by nie napisać – zastraszały reklamodawców Republiki. Doszło do paradoksu. Przybywało tej telewizji widzów, a ubywało reklam. Dlatego kibicuję systemowym rozwiązaniom na rzecz tradycyjnych mediów, ale daleki jestem od widzenia w nich ostoi wolności.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki