Kiedy przed dwunastu laty obejmowałem probostwo w parafii Kruszewo, byłem zupełnie nieświadomy siły lodowca, z którą miałem się tam zmierzyć. Siły lodowca, a może bardziej głazów, które po sobie był łaskaw zostawić...
Wojciech pierwszy
Parafii patronował św. Wojciech. Zbliżało się tysiąclecie śmierci tego męczennika Słowian, więc postanowiłem uczcić ten fakt pomnikiem. Zastanawiałem się, jak zdobyć niezbędny do tego kamień. Widząc moje rozterki, grający wtedy w Kruszewie organista z Gębic zaoferował mi pomoc, mówiąc: „U mnie na polu leży kamień, który przeszkadza mi w pracach polowych, to może ksiądz go sobie wykopie?”. O pomoc w jego wyciągnięciu z ziemi poprosiłem dyrektora kopalni surowców mineralnych w pobliskich Walkowicach. Pan Lasocki po obejrzeniu go zaproponował mi jeszcze kilka innych...
Przy użyciu ciężkiego sprzętu „wojciechowy” głaz ściągnięto w okolice kościoła. Przyjechała wywrotka i dźwig. Bez tego ostatniego nie dałoby się 11-tonowego kolosa bezpiecznie położyć na ziemię. Obok „św. Wojciecha” złożony został mniejszy – „bł. Gaudenty”. Od razu „przypadli sobie do gustu”, jak to na przyrodnich braci przystało.
W niedzielę odpustową 1997 roku oba pomniki po Mszy św. poświęcił
ks. prałat Jan Stanisławski. Świadkami tego wydarzenia były tłumy
wiernych.

Kalwaryjskie „Amen”
Kolejny kamień – prawie 35-tonowy kolos na dwudziestolecie pontyfikatu Papieża Polaka – „przybył” z Walkowic rok później. Jego poświęcenie w strugach deszczu odbyło się po uroczystej procesji Bożego Ciała. Z pomnikiem Jana Pawła II wiążą się zresztą inne papieskie sprawy: Dzień Papieski, apele jasnogórskie, no i śmierć Ojca Świętego. Gdy odszedł do domu Ojca, złożyliśmy przy jego pomniku blisko 200 zniczy. Były też trwające przez cały tydzień całonocne czuwania.
W drugą niedzielę po śmierci Jana Pawła II sprzed pomnika ruszyła stuosobowa pielgrzymka do Walkowic. Tam czekał już kolejny, powstały niemalże w przeddzień głaz „Amen”. Nie był samotny, bo wcześniej przy olbrzymim wysiłku walkowiczan udało się stworzyć kamienną kalwarię.

Opatrzność w „Ogrodzie Marzeń”
Zacząłem szukać innych, mniejszych kamieni. Przypadało właśnie 75-lecie parafii, więc postanowiłem stworzyć grotę. A wszystko to na przyparafialnej działce, którą nazwałem „Ogrodem Marzeń”. Na jednym ze złożonych w niej głazów kazałem wyryć symbol Akcji Katolickiej – dla ich pamięci i ku ich uciesze.
Rozpoczęła się moda na walentynki i św. Walentego, który nijak wpisywał się w naszą parafię. Postanowiłem trochę to obejść. Stworzyłem Grotę Miłości, usytuowaną naprzeciw Akcji. Na jednym z głazów wyryliśmy tekst „Ody do miłości”, na innym – dwie obrączki. Kiedyś formalizowali tam sakrament małżeństwa nowożeńcy, dziś czasem przychodzi para, przystanie, pomodli się i popatrzy...
Trzecia grota – Góra Marzeń – powstała na skutek niepowodzeń. Chciałem położyć na posadzce płytki, ale ludzie nie lubią nowości. Postanowiłem gdzieś pozytywnie odreagować. Wybudowaliśmy betonową ławę, zezbroiliśmy ją i by nie zmarnować emocji ducha, zrobiliśmy górkę. Powstały też dwa pola: kainowe i ablowe, na których zadomowiły się młyńskie głazy. Tam przy okazji gminnych dożynek paliliśmy stosy ofiarnych balotów. A nad wszystkim czuwała i wciąż czuwa wyrzeźbiona Matka Boża Lubawska.
Przed rokiem powstała ostatnia z grot – Opatrzności. Przy okazji bierzmowania poświęcił ją bp Marek Jędraszewski. Dlaczego Opatrzność? Bo Ona jest mi bliska, bo bez niej to wszystko by się nie udało...

ks. Marian Derkaczewski przez dwanaście lat był proboszczem w parafii pw. św. Wojciecha w Kruszewie, od sierpnia pasterzuje parafii pw. św. Jadwigi w Wilkowie Polskim. Obok kamiennych pomników fascynuje go archeologia i podróże.