Akademicki Chór „Pop Gospel” wykonał w kościele Matki Bożej Królowej Męczenników koncert kolęd. Spotkanie pod nazwą „Pastuszkowie, hej!” było podziękowaniem skierowanym do osób, które w minionym roku wsparły Fundację „Wiatrak”.
Świątynia została wypełniona po brzegi. – Chcemy pokazać, że cieszymy się z Bożego Narodzenia, a jednocześnie podziękować wszystkim ludziom dobrej woli, dzięki którym „Wiatrak” wciąż się kręci. Wydaje się, że jeden procent wsparcia to tak niewiele. Jednak jest inaczej. Na tej cząstce buduje się wiele dobra, z którego mogą korzystać rzesze osób – powiedział dyrektor fundacji, ks. Krzysztof Buchholz.
Tradycyjne kolędy wykonał akademicki Chór „Pop Gospel”, który powstał zaledwie dwa miesiące temu w „Wiatraku”. Tworzy go jedenaście kobiet. Nad aranżacją i oprawą muzyczną czuwał Tomasz Szewczyk, który grał także na instrumentach klawiszowych. – Chcieliśmy przedstawić kolędy i pastorałki w dość swobodnych aranżacjach. Naszym celem jest budzenie w ludziach radości poprzez śpiew i muzykę – powiedział.
Fundacja „Wiatrak”, która działa przy diecezjalnym ośrodku akademickim, proponuje liczne zajęcia dzieciom i młodzieży z całej diecezji. Jest jedną z najprężniej działających placówek na terenie miasta. Przysługuje jej status organizacji pożytku publicznego. W ubiegłym roku dzięki jednemu procentowi uzyskano trzy tysiące wpłat, co dało łączną kwotę 150 tysięcy złotych. – To jest ogromna siła, która daje nam pozytywne wiatry. Gdyby nie te wpłaty, wiele dzieł w „Wiatraku” po prostu by nie istniało – powiedział Rafał Zięba z fundacji. Najmniejsza wpłata wyniosła 50 groszy, najwyższa – kilkaset.
Spotkanie było również dedykowane zmarłemu przed czterema laty twórcy parafii Matki Bożej Królowej Męczenników, ks. prałatowi Zygmuntowi Trybowskiemu. To dzięki jego woli powstał „Wiatrak”, a przy nim diecezjalny ośrodek akademicki. Koncert tradycyjnie odbył się w sąsiedztwie żywej szopki, którą organizują młodzi z „Wiatraka”. Święta Rodzina składała się w tym roku z Agnieszki i Macieja Różyckich, a Jezuskiem był ich kilkumiesięczny syn Patryk. Zwierzęta wypożyczono z ogrodu w Myślęcinku oraz od miejscowych gospodarzy.