W czwartek obchodzić będziemy uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej, nazywaną też uroczystością Bożego Ciała. Czy zdajemy sobie sprawę z rangi tego świątecznego dnia, ze znaczenia procesji z Najświętszym Sakramentem, która ma w Polsce czcigodny, 687-letni rodowód?
Uroczystość Bożego Ciała jest wędrówką wiary: wychodzimy z Wieczernika i ku niemu pielgrzymujemy. Między nami jest Chrystus Eucharystyczny; wierzymy w Jego bliską i pełną miłości obecność, w to, że „zstąpił z nieba pod postacią Chleba”. Adorujemy Go przy czterech ołtarzach eucharystycznych, ustawionych na procesyjnym szlaku. Słuchamy i rozważamy słowa Ewangelii, modlimy się, prosimy, by Pan zachował nas i wybawił „od powietrza, głodu, ognia i wojny”. Na koniec wspólnie śpiewamy hymn „Ciebie, Boga, wysławiamy” i przyjmujemy błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem.
Pełne uczestnictwo w rozpoczynającej uroczystość Mszy św. i pobożny udział w procesji umacnia wiarę człowieka. Jest też źródłem pokoju i radości. Dlatego nie powinna dziwić czy gorszyć towarzysząca obchodom wystawność, bogactwo formy wizualnej. A jednak nie brak osób, które czynią z tego zarzut. Zastanówmy się: czy mając przyjąć gości, nie sięgamy po najpiękniejsze obrusy, po nieużywane na co dzień naczynia, czy nie podajemy wyszukanych potraw, nie ustawiamy kwiatów w wazonach? Rzeczywiście, podczas procesji Bożego Ciała bardziej niż kiedykolwiek miesza się sacrum i profanum. Najbardziej bolesne jest to, że gdy jedni idą za baldachimem w duchu wiary, drudzy przyglądają się im z okien domów, z chodników. Zatrzymali się, bo coś się dzieje, bo jest kolorowo, bo idzie orkiestra, a w niej gra sąsiad; trzeba go zobaczyć. Jedzą lody, palą papierosy. Zdarza się, że któraś prawa dłoń szybko wykona gest, a właściwie machnięcie, przypominające opędzanie się od owadów. To był znak krzyża, uczyniony przed Najświętszym Sakramentem na tzw. wszelki wypadek. Módlmy się za tych naszych bliźnich; także podczas procesji.
Idźmy z wiarą ulicami miast i wsi, szerząc w ten sposób kult Bożego Ciała. Zachęcajmy do udziału bliskich i znajomych. Bądźmy uczestnikami wielkiego misterium Kościoła, dumnymi z tradycji i piękna obrzędowości. Nie wybrzydzajmy nad dekoracjami ołtarzy i tras procesji (może zamiast krytykować, należałoby włączyć się w nurt przygotowań?). Módlmy się i śpiewajmy pełnym głosem, nie krępujmy się klękać na ulicy (jeśli zdrowie na to nie pozwala, wystarczy pochylić nisko głowę w geście prawdziwej czci i hołdu, zamiast kucać czy dziwnie się wyginać). Cieszmy się udziałem w procesji stowarzyszeń i bractw z chorągwiami i feretronami, orkiestr i chórów, cechów rzemieślniczych, służb mundurowych, młodzieży i wykładowców akademickich, osób niepełnosprawnych, sióstr zakonnych, kleryków, ministrantów, dzieci w regionalnych i komunijnych strojach, sypiących kwiaty przed kapłanem niosącym Najświętszy Sakrament. Obecność władz lokalnych niech nam przypomni czas, gdy nie mogło być mowy o wspólnym przeżywaniu uroczystości; gdy udział w procesji był też manifestacją uczuć patriotycznych, znakiem sprzeciwu.
„Czy ten dzień Pański, Boże Ciało, nie jest właściwie dniem człowieka, dniem miasta, wsi, ulicy i drogi, której przeznaczeniem staje się tego dnia być drogą Boga do nas ludzi, wspólną drogą człowieka z Bogiem? A gdy chodzi o zarzut, że Eucharystia nie jest po to, aby ją oglądać, ale po to, by ją przyjmować, to zważmy, że przecież do przyjęcia należy i to, że urządza się «przyjęcie» w formie zewnętrznej, że musi w jakiś sposób dotrzeć do zmysłów człowieka to, co ma dotrzeć do jego duszy” (kard. Joseph Ratzinger, „Uroczystość Bożego Ciała”. W: J. Ratzinger, „Służyć prawdzie”, Poznań, Warszawa, Lublin 1983, s. 165).