Znikający Poznań: Mikroświaty
Adam Suwart
Fot.
W każdym mieście, poza widoczną tkanką ulic, placów, reprezentacyjnych gmachów i dostrzegalnych obiektów, znajduje się podskórny świat dawnych przeżyć, zapomnianej świetności, uwiędłych nadziei i pogrzebanych marzeń. Wiele miejsc, omijanych na co dzień z obojętnością, kryje w sobie niezliczone zagadki, świadectwa heroizmu, wysiłku i bogactwa dawnych pokoleń, które przez wieki...
W każdym mieście, poza widoczną tkanką ulic, placów, reprezentacyjnych gmachów i dostrzegalnych obiektów, znajduje się podskórny świat dawnych przeżyć, zapomnianej świetności, uwiędłych nadziei i pogrzebanych marzeń. Wiele miejsc, omijanych na co dzień z obojętnością, kryje w sobie niezliczone zagadki, świadectwa heroizmu, wysiłku i bogactwa dawnych pokoleń, które przez wieki tworzyły miasto. Podobnie jest też w Poznaniu.
Stara gazownia. Wielu poznaniaków, szczególnie młodych, nie wie już w ogóle, gdzie się znajduje. Jej tajemnicze zabudowania ukryte są bowiem przed wzrokiem przeciętnego przechodnia kurtyną kamienic przy ulicy Grobla. Z drugiej zaś strony gazownia jest niemal zupełnie niedostępna – zakrywają ją zarośla zasypanego koryta Warty i masywny mur, przysłaniający kilkuhektarowy obszar z tajemniczymi budynkami z czerwonej cegły.
Dziś okolica ta przypomina wymarłą fabrykę, coraz bardziej niszczejącą pod naporem czasu i ludzkiej bezradności. Choć w ostatnim czasie odnowiono kilka budynków dawnej gazowni, to nadal wiele z tych zabytkowych obiektów nie może otrzymać nowego przeznaczenia. Od kiedy trzydzieści lat temu poznańska gazownia przestała samodzielnie produkować gaz, właściwie zaznaczył się jej stopniowy zmierzch. A początki były całkiem imponujące. Nieco ponad 150 lat temu, na Grobli, wyspie oblanej wodami Warty i jej martwego dopływu – Zgniłej Warty, z inicjatywy niemieckich władz miasta rozpoczęto budowę nowoczesnej gazowni. W jednej chwili sielankowa wieś podmiejska z dworkami patrycjuszy, sadami, a nawet oranżeriami, zamieniła się w dzielnicę przemysłową. Zaangażowany przez władze miejskie angielski inżynier John Moore zaprojektował nowoczesne gmachy przemysłowe, wzniesione z charakterystycznej brudnoczerwonej cegły. O ich wielkim kunszcie architektonicznym świadczą do dziś wyrafinowane detale wykończenia, strojne attyki, pseudorozetowe, wielkie okna, maswerki i blendy o kutych kamiennych brzegach. Te niezwykle intrygujące gmachy stoją dziś puste z racji wygaśnięcia pierwotnie realizowanych w nich funkcji i intrygują swoją niebanalną architekturą. Niejednemu badaczowi budynki te kojarzą się ze świątynią, w popularnym języku niektórych pracowników gazowni, jeden z budynków do dziś nazywany jest „katedrą” z racji swojej monumentalnej architektury…
Dziś, niestety, mało kto może obejrzeć wyjątkowe dzieła architektury dawnej gazowni miejskiej. Jest ona odcięta od miasta i pozostaje niewidoczna. Budynki nie pełnią już dawnych funkcji i błagalnie czekają na ciekawą inicjatywę, która włączy ten teren, swoisty mikroświat w centrum miasta, do miejskiego obiegu sztuki, kultury i ludzkich pasji.