Gdy po raz pierwszy zobaczyłam piękny XVII-wieczny franciszkański klasztor z kościołem w Kętach, było mi żal, że kolejny polski zabytek chyli się ku upadkowi. Pan Bóg co do tego miejsca miał zgoła odmienne plany...
Zakonnik w gumiakach
Szczęście do starego franciszkańskiego klasztoru uśmiechnęło się ponad cztery lata temu, gdy nastał nowy gwardian klasztoru ojciec Szymon Bienias. Moje pierwsze spotkanie z nim odbyło się w niezwykłych okolicznościach. W strugach padającego deszczu nowy przeor w roboczym ubraniu i obłoconych kaloszach odkopywał zabytkowe kamienne rynny. Nie jest to pierwszy klasztor, który ojciec Bienias ratuje przed ruiną. Nim przybył do Kęt, przez dwanaście lat remontował, by w końcu zamienić w architektoniczną perełkę klasztor w Pilicy.
– Mam taki przymus wewnętrzny, że jak zobaczę coś zniszczonego, to muszę to odbudować. W klasztorze jest dużo czasu na pracę fizyczną, a ja nie potrafię bezczynnie usiedzieć. Tomasz à Kempis napisał, że zakonnik powinien robić trzy rzeczy: modlić się, czytać i pracować, a tylko od nas zależy, jak rozsądnie podzielimy swój czas na te trzy czynności – stwierdza ojciec Bienias.
Praca była i jest dla mnie wielką przyjemnością...
Zapał opata do odbudowy zabytku nie tylko udzielił się jego współbraciom, ale także tym wszystkim, którym nie był obojętny los klasztoru. I tak cała wspólnota zabrała się do pracy. Wpierw wymieniono stare nagłośnienie kościoła, potem przyszedł czas na remont dachów, na których znajduje się pochodząca z 1936 roku, nosząca liczne ślady wojny, blacha. Po nich rozpoczęto odbudowę okalających klasztor murów z 1833 roku, które mają prawie siedemset metrów długości i trzy wysokości! Filozofia ojca Bieniasa jest prosta: aby kościół i klasztor żył, trzeba przyciągać do niego wiernych, dlatego stare przyklasztorne składy po gruntownym remoncie zamieniły się w bibliotekę oraz kawiarnię „Pod Aniołem”, z których mogą korzystać wszyscy chętni.
Kolejnym przedsięwzięciem była odbudowa podziemi. Przez wiele zimowych miesięcy taczkami wywożono z nich tony pozostałości po klasztornej spiżarni. – Gdy już uporaliśmy się z oczyszczeniem pomieszczeń, musieliśmy je pogłębić o pół metra, tak aby można było się w nich swobodnie poruszać. Efekt przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Teraz w podziemiach odbywają się cykliczne wystawy, przede wszystkim miejscowych artystów, a także koncerty. Niesamowity klimat podziemi sprzyja różnego typu spotkaniom całej naszej wspólnoty. Niedługo będziemy mieć także nowe ogrzewanie pompami wodnymi, dzięki którym zimą będzie u nas ciepło, a latem chłodno – kontynuuje ojciec Szymon.
Dzięki ofiarności i wielkiemu sercu dobroczyńców...
W międzyczasie wykonywane były także prace remontowe wewnątrz kościoła, gdzie znajduje się wiele bardzo cennych zabytków i dzieł sztuki. Najcenniejszym z nich jest wpisana do unikatowych zabytków sztuki Pieta z I połowy XV wieku, dzieło nieznanego artysty. Chlubą kościoła są zakupione w 1891 roku organy firmy Gebrüder Rieger, posiadające pół tysiąca piszczałek oraz trzynaście głosów. Na szczególną uwagę zasługuje ołtarz główny, dzielący prezbiterium na dwie części. W jego centrum umieszczone są rzeźby przedstawiające ukrzyżowanie. Trudno wymienić wszystkie drogocenne dzieła sztuki znajdujące się w kęckim klasztorze. Moją uwagę przyciąga piękny kryształowy żyrandol w wyremontowanej kaplicy św. Dydaka. – Nie poznaje pani. To są „te kryształowe okruchy”, jakie pokazywałem pani w zeszłym roku – ze śmiechem mówi ojciec Szymon. Fakt – nie poznaję, bo trudno było sobie wówczas wyobrazić efekt końcowy, gdy patrzyło się na stertę brudnych, zniszczonych szklanych kawałków. Wodzę wzrokiem po elewacji świątyni, a także freskach, którym przywrócono dawną świetność. Nie kryję zachwytu. Gdybym tego wszystkiego wcześniej nie widziała, nie uwierzyłabym, że wystarczyło zaledwie parę lat, aby z ruin powstał diament. Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie ogromne zaangażowanie i ciężka praca wszystkich zakonników oraz bardzo wielu osób związanych z klasztorem.
Podziwiam więc wyremontowane kaplice, nowy ołtarz posoborowy, odnowione zabytkowe stacje Drogi Krzyżowej, chór zakonny, pełniący także rolę kaplicy z zabytkowymi stallami. – Martwię się tylko remontem budynków gospodarczych, który nie idzie w takim tempie jakbym chciał, ale cóż, muszę być pokorny względem bezdusznych papierów i zezwoleń. Planujemy w nich grotę solną, salę teatralną na dwieście osób, a także pomieszczenia mieszkalne dla coraz liczniej przybywających pielgrzymów i grup młodzieżowych. Tam też znajdzie się kuchnia wydająca posiłki dla potrzebujących. Mam nadzieję, że wraz z nadejściem wiosny wierni będą już się mogli modlić w ogrodzie różańcowym – snuje swoje plany ojciec Bienias.