W cieniu wyborów przemknęła wiadomość o śmierci Miltona Friedmana, współzałożyciela słynnej chicagowskiej szkoły ekonomii i noblisty z 1976 r. Skończyła się pewna epoka, bo Friedman jest w świecie ludzi wolnych symbolem myśli neoliberalnej, promującej gospodarkę wolnorynkową w opozycji do etatyzmu – zakładającego ingerencję państwa w działalność przedsiębiorstw prywatnych. Ten wybitny ekonomista był m.in. doradcą ekonomicznym Richarda Nixona, a także Ronalda Reagana.
Tymczasem u nas, po zwycięstwie p. Gronkiewicz-Waltz w „wielkiej warszawskiej”, uwaga mediów skupiła się na... Janie Marii Rokicie, nazywanym pieszczotliwie „Jasiem-Marysią”. Wbrew moim wcześniejszym przewidywaniom p. Hanna otrzymała w ostatniej chwili poparcie zarówno Borowskiego, jak i Kwaśniewskiego, za co serdecznie im podziękowała. I tak ścieżka do wspólnych pląsów politycznych PO z lewicą została już przetarta; czy dojdzie do zrękowin, czyli prognozowanego „historycznego kompromisu”? Ba, wszystko się zdarzyć może, skoro nastąpiła wymiana wzajemnych komplementów, a i wróg jest wspólny – PiS. Wszak nie tylko belfry wiedzą, że nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg. Mało to razy udawało się pogodzić dwie, na pozór zwaśnione grupy, w obliczu wspólnie odczuwanego zagrożenia?
Notowania Rokity w PO – m.in. za sprawą poparcia udzielonego w Krakowie kandydatowi PiS – wyraźnie spadają. Wydaje się jednak, że to on jest bardziej potrzebny PO niż ta partia jemu. Ewentualne odejście Rokity z PO mogłoby poważnie zaszkodzić wizerunkowi i wiarygodności partii dryfującej, coraz wyraźniej, na lewo. Zwłaszcza że za progiem czeka już z otwartymi ramionami Jarosław Kaczyński.
Gorzej jednak, że przy okazji wyborów zaprzepaszczona została kolejna szansa na publiczną debatę, na czym tak naprawdę powinna polegać autentyczna samorządność. Autentyczna, czyli taka, której istotą byłyby wspólnoty lokalne z licznymi uprawnieniami. I, oczywiście, utrzymywane nie z „ochłapów” wydzielanych przez centralę, lecz dysponujące pieniędzmi podatników ze swego terenu, z których tylko cząstka byłaby odprowadzana do budżetu na policję i wojsko. Sądzicie, zacni utracjusze raju, że to na razie nierealne? I macie rację, ale pomarzyć można...