Logo Przewdonik Katolicki

Media są wolne, gdy służą prawdzie

Adam Gajewski
Fot.

Z biskupem Janem Tyrawą, ordynariuszem diecezji bydgoskiej, rozmawia Adam Gajewski Przyjrzyjmy się postaci św. Franciszka Salezego patrona m.in. dziennikarzy. Myślę, że co najmniej trzy przymioty predestynowały go do tego szczególnego patronatu. Nawet najbardziej ważkie treści prawdy wiary objaśniał ludowi poprzez masowo kolportowane, zwięzłe ulotki, miał dar wyjątkowej,...

Z biskupem Janem Tyrawą, ordynariuszem diecezji bydgoskiej,
rozmawia Adam Gajewski



Przyjrzyjmy się postaci św. Franciszka Salezego – patrona m.in. dziennikarzy. Myślę, że co najmniej trzy przymioty predestynowały go do tego szczególnego patronatu. Nawet najbardziej ważkie treści – prawdy wiary objaśniał ludowi poprzez masowo kolportowane, zwięzłe ulotki, miał dar wyjątkowej, bo nienapastliwej polemiki, był erudytą, nieustannie doskonalącym się, podnoszącym kwalifikacje. Którą z owych cech współcześni dziennikarze powinni najmocniej naśladować, rozwijać?
– Sądzę, że z tych trzech obszarów dzisiaj najbardziej potrzeba rozwoju rzeczowego i spokojnego języka, czyli rozwoju tego, co nazywamy dialogiem. Prawdziwym dialogiem. Jaki on jest? Spotykają się dwie osoby, które mają sobie coś do wyjaśnienia, stawiają pytania, wykazując przy tym racjonalność myślenia, czyli zachowują fundamentalne zasady: „dostatecznej racji”, „niesprzeczności” itd. W tym świetle dialog na przykład z komunistami nigdy nie był możliwy. Oni tej sztuki nie opanowali. Także dziś dialog z pewnymi grupami społecznymi jest wykluczony. Są całe środowiska, które ze swego sekularyzmu uczyniły swoistą religię. Dialog z nimi musiałby prowadzić każdą stronę do „nawrócenia” – całkowitej recepcji doktryny. A to nie jest dialog.
Najpierw trzeba stworzyć fundament, określić podstawę, wartości, które obie strony akceptują. Taką podstawą winno być na przykład akceptowanie świętości życia. Uznajemy je za nietykalne. Od początku do końca. W przypadkach zaś, gdy próbuje się przyjmować, że życie człowieka nie jest święte i można je przerwać, dialogu nie ma... Pozostajemy monadami. Istnieje cały katalog ważkich pytań, które Kościół stawia ludziom. Problem w tym, że częstą odpowiedzią bywa slogan: „Jestem wolny, mogę czynić, co chcę”.

Kwestia wolności jest wręcz niewyczerpana. Gdzie leży granica wolności mediów?
– Na to pytanie w pełny sposób odpowiedział Papież Polak w encyklice „Fides et ratio”: Wolność staje się prawdziwą wolnością tylko wówczas, jeśli jest budowana na prawdzie! A co to jest prawda? Dochodzimy do zagadnienia kluczowego. I Papież też stawia to pytanie; zupełnie jednak inaczej niźli Piłat, który rzucił je w sposób cyniczny, nie oczekując żadnej odpowiedzi! Piłat chciał powiedzieć Jezusowi Chrystusowi: Słuchaj, co my będziemy tutaj wiele gadać – jeśli cię nie skażę, stracę posadę! I kropka. Popatrzmy jednak z boku na tę sytuację: Piłat okazuje się być niewolnikiem! Niewolnikiem własnej posady!
Jan Paweł II inaczej traktuje prawdę. Prawda według Ojca Świętego wyraża się w pytaniu o sens ludzkiego życia. Zna ją tylko ten, kto własne życie postrzega „sensownie” od początku do końca. Reszta to niewolnicy – własnych słabości, własnego egocentryzmu, próżności. Niewolnicy źle rozumianej wolności! Im trzeba mówić jedno: A co w przypadku, jeśli Papież miał rację? Odpowiedzialna miłość za drugiego człowieka zakłada, iż kiedy dąży on do samodestrukcji, trzeba go napomnieć. Opacznie rozumiana „tolerancja” przynosi opłakane skutki. Media będą wolne, gdy będą służyły prawdzie.

Transformacja ustrojowa przyniosła nieoczekiwanie szybką przemianę świadomości. Od chłodnej rezerwy, z jaką traktowano medialny przekaz w aż tak nieodległej przeszłości, doszliśmy do swoistej „fetyszyzacji”. Przeceniamy media?
– Przecenia się, oczywiście. Kiedyś, ze zrozumiałych pobudek, istniało powszechnie przekonanie, iż „prasa kłamie”.Występowała zasada „ograniczonego zaufania”, a dziś czytając nawet największą bzdurę w gazecie, chętnie przyjmuje się ją za „swoją”. Dlaczego? Treść, którą się podsuwa, często bije w naszą próżność. A że dziś wszyscy bardzo chętnie mienią się „indywidualistami”, cieszą się, gdy ktoś „podbija bębenek” ich „wolności”.

Co z formacją dziennikarzy? Działają duszpasterstwa, ale nie mają one raczej kontaktu z całym środowiskiem...
– Znów przypomina mi się kapitalna wypowiedź Papieża Jana Pawła II, która padła w 1979 roku. Ojciec Święty spotkał się ze studentami i pracownikami KUL-u w Częstochowie. Władze nie zezwoliły na przyjazd do Lublina. Papież podjął temat: „Czym jest uniwersytet, zwłaszcza katolicki?”. Powiedział studentom, iż uniwersytet przyjmuje ludzi w pewnym sensie już uformowanych, przygotowanych i otwartych na dalszy rozwój osobowości, charakteru... I rzucił niesamowite zdanie, ja przytoczę je z pamięci, być może niezbyt ściśle: „Nawet komuniści powinni być uczciwymi komunistami! To na dobre by wyszło”. Kościół zawsze wzywał i będzie wzywać właśnie do uczciwości. Dziś jednak łatwo sprowokować nieprzychylne głosy, zarzuty o „klerykalizację”, próbę narzucenia własnego zdania. Pozostajemy przy wezwaniu o uczciwość. Także dziennikarską.

Współczesne media wyraźnie „odmładzają się”. Dominuje młodzieńczy polot. Rzeczywista potrzeba pokoleniowej zmiany czy tylko „wizualizacja”?
– Wszystko musi mieć właściwy wymiar i proporcje… Niechby młodzi nawet i zdominowali telewizję, ale jako prezenterki, prezenterzy. Obok nich muszą się jednak znajdować ludzie dojrzali – dojrzałość zaś, mądrość, bierze się nie tyle z wieku, co z racji doświadczenia, które jest gromadzone na przestrzeni jakiegoś czasu. A że każdy człowiek w tym czasie się starzeje, to już nie jego wina… Tylko starsi dziennikarze mogą umieć skomentować pewne procesy społeczne w ich złożoności. W poważnych stacjach telewizyjnych, niemieckich czy też BBC, często widać starsze panie, starszych panów, tzw. osobowości… Oni potrafią krytycznie ocenić poszczególne zjawiska.

Jak silną pozycję, zdaniem Księdza Biskupa, mają w Polsce media katolickie? Rozwijają się?
– Katolickie środki społecznego przekazu wchodzą w życie społeczne, zdobywając dla siebie coraz więcej przestrzeni. Oczywiście nie dokonuje się to bez bólu, nawet wielowymiarowego – po pierwsze: społeczeństwo, katolicy, wciąż jeszcze nie są przyzwyczajeni do własnych mediów; po drugie: tych mass mediów wciąż nie ma komu organizować, prowadzić. Ciągle brakuje odpowiednich kadr, to znaczy ludzi, którzy potrafiliby rozdzielić fideizm, konfesyjność od treści chrześcijańskich ukazywanych w taki sposób, aby przekonać odbiorców, że dla owych treści nie istnieje żadna alternatywa. To właśnie zadanie dla katolickiej inteligencji. Proszę jednak pamiętać, jak tę inteligencję niszczył hitleryzm, potem komunizm. Odrodzenie jest procesem, który potrwa długie lata.

Ksiądz Biskup znany jest z braku „lęku” przed Internetem. Ile pożytecznych treści odnajduje w nim hierarcha Kościoła katolickiego?
– Owszem, z Internetu korzystam, ale przesadą byłoby twierdzić, że w nim „siedzę non stop”. W wielu sprawach po prostu Internet mi pomaga. Nie muszę wychodzić z domu, aby dostać to, co chcę. Myślę choćby o książkach; dowiaduję się z recenzji, iż ukazała się dana pozycja, odnajduję odpowiednie wydawnictwo, zamawiam i za trzy dni mam tę publikację w domu! Internet to pożyteczne narzędzie... Poza tym istnieją ważne strony, choćby watykańskie, KAI, z których pozyskuję dokumenty kościelne, oświadczenia, papieskie homilie, które na bieżąco są zamieszczane. Internet to też szybka, tania korespondencja…

Czy dostęp do środków społecznego przekazu jest sprawiedliwy? Czy pewne narody, grupy społeczne, racje, możemy uznać za dyskryminowane, a inne za nadreprezentowane?
– Widać, że są pewne silnie lansowane tendencje… W Europie dziś promuje się na przykład sekularyzm, pojmowany już jako swego rodzaju religię. Powstają organa tych środowisk. W ostatnim czasie, w „Kathpress” donoszono, że w Belgii czy też w Holandii są środowiska sekularne, które dotuje się na zasadach wspierania Kościołów, wyznań. Niektóre z podobnych kręgów są bardzo ekspansywne. Przecież właśnie ofiarą ich „ekspresji” padł Rocco Buttiglione. To przykład już klasyczny.

Instrukcja Kongregacji ds. Seminariów i Wychowania Katolickiego z 1986 roku akcentowała potrzebę „nauczania o mediach” w szkołach i na uczelniach katolickich, w seminariach duchownych. Na jaką skalę się to czyni? Jak „wiedzę o mediach” upowszechnia się na przykład w seminarium diecezji bydgoskiej?
– Upowszechnianie tej wiedzy dokonuje się, ale w niejednolitym tempie. Wszystkiego na raz po prostu nie uda się zrobić. Trzeba zrozumieć, iż jeśli współczesne seminarium ma kształtować wartościowych kapłanów, to kandydatom trzeba dostarczać coraz więcej i więcej wiedzy. Teologia, filozofia, psychologia, pedagogika, retoryka, języki obce, wiele, wiele innych nauk… Wiedzę o mediach przekazuje się więc nie tak, aby kształcić księży dziennikarzy, ale szkicuje się pewne zasady, pokazuje „gramatykę”, którą media się posługują... Tyle udaje się zdziałać.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki