Logo Przewdonik Katolicki

Elżbietanki w „Paryżu Północy”

ks. prof. Jan Kanty Pytel
Fot.

Dominujący chłód, trwający pół roku dzień i pół roku noc, oświetlane przez polarną zorzę arktyczne niebo... Norwegia dla wielu Europejczyków pozostaje krajem wciąż mało znanym, budzącym wielkie emocje. Przybyszowi z głębi europejskiego lądu kojarzy się głównie ze średniowiecznymi piratami wikingami. Dziś jest to państwo wielu kontrastów. Sto lat temu przybyły tu...

Dominujący chłód, trwający pół roku dzień i pół roku noc, oświetlane przez polarną zorzę arktyczne niebo... Norwegia dla wielu Europejczyków pozostaje krajem wciąż mało znanym, budzącym wielkie emocje. Przybyszowi z głębi europejskiego lądu kojarzy się głównie ze średniowiecznymi piratami – wikingami. Dziś jest to państwo wielu kontrastów. Sto lat temu przybyły tu siostry elżbietanki.

Skąd się wzięły?
Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety zostało założone w 1842 r. w Nysie na ziemi śląskiej. Cztery mieszkanki tego miasta objęły ambulatoryjną opieką chorych w ich własnych mieszkaniach. Niezrozumienie idei młodych dziewcząt doprowadziło do tymczasowej likwidacji dzieła. Walkę z trudnościami podjęła Maria Merkert, jedna z nich. Rozpoczęły ponownie bezpłatną pielęgnację nad chorymi, bez względu na status społeczny, wyznanie i płeć. Maria Merkert założyła Stowarzyszenie św. Elżbiety, które przekształciła potem w zgromadzenie zakonne.

Na przestrzeni ponad 150 lat ok. 10 tys. elżbietanek służyło chorym, potrzebującym, dzieciom i ludziom starszym, pielęgnowało rannych żołnierzy w czasie kolejnych wojen w XIX i XX w. Niektóre siostry zostały wezwane do heroicznego oddania życia w czasie posługi, a w 1945 r. kilkanaście z nich zginęło śmiercią męczeńską w obronie wiary, czystości i ludzkiej godności.

Obecnie jest ich ponad dwa tysiące. Zgromadzenie posiada liczne placówki w Polsce i za granicą: w Brazylii, Czechach, Danii, Izraelu, Niemczech, Norwegii, Rosji, Szwecji, we Włoszech i na Litwie. Kilkanaście z nich pracuje na ziemi norweskiej. Tam, na dalekiej północy, starają się wiernie spełniać swój charyzmat wyznaczony przez założycielki, a także przez patronkę – św. Elżbietę. Życie według rad ewangelicznych i służba Bogu w osobach ubogich, chorych, starszych, zwłaszcza w ich własnych domach.

W daleką drogę
W 1878 roku ksiądz Clemens Hagemann, jako nowo powołany prefekt północnej części Norwegii, objął swoją siedzibę w Hammerfest. Ks. Hagemann starał się o siostry dla pozostawionej przez siebie stacji misyjnej. Udał się z prośbą o pomoc do domu macierzystego elżbietanek, do Nysy. Przełożona generalna matka Franciszka Werner miała dużo wątpliwości, by wysłać siostry do tak oddalonego miejsca. Obiecała jednak, że jeśli siostry dobrowolnie się zgłoszą, najpóźniej 1 października 1880 roku rozpoczną tam działalność. I tak się stało, gdyż siostry zgłosiły się dobrowolnie.

Na północy
Pewnie z niemałym strachem siostry elżbietanki przybyły do tego miasta w 1906 roku. To największe miasto na północy Norwegii (ponad 50 tys.) i choć niemal wszystkie przewodniki Tromsø nazywają „Paryżem Północy”, sami mieszkańcy nie są co do tego przekonani. Tromsø to przede wszystkim otoczona wodą i górami wyspa. W mieście, obok skromnego kościoła katolickiego, który pełni funkcję katedry biskupiej, są jeszcze trzy kościoły protestanckie i kilka kaplic różnych sekt. Społeczność katolicka liczy ok. 500 osób. Aż wierzyć się nie chce, że właśnie w takim miejscu posługują zakonnice św. Elżbiety. A trzeba dodać, że i swoje miejsce od niedawna znalazły tam siostry karmelitanki. Posługę duszpasterską spełniają przede wszystkim polscy misjonarze Świętej Rodziny. Prekursorem i założycielem tej misji był ks. Wojciech Egiert. Jak wspomina on w swoim pamiętniku: nigdy na tej ziemi nie było łatwo, ale wielką pomocą okazali się zwyczajni ludzie, którzy – jak wszędzie – czekają na dobre słowo i zachętę do działania. I choć były dni, że do kościoła nie przychodził nikt, praca nie poszła na marne. Dziś nawet dwa razy w roku na Spitsbergenie polski kapłan ze słowami Ewangelii witany jest z prawdziwym drżeniem serca.

W Domu św. Elżbiety
Zdarza się, że do kaplicy elżbietanek nikt nie przyjdzie, oprócz nich samych. Bywało jednak, że ich skromne klasztory pękały w szwach.

Kiedy siostry przybyły do tego północnego miasta, istniała tu już parafia, a nawet szkoła katolicka. Przyjmowano do niej także dzieci protestanckie. Nie to jednak było głównym pragnieniem sióstr. Koniecznie chciały otworzyć szpital. Tak się stało niemal w rok po przybyciu. Początkowo mieszkańcy byli nieufni, nie szczędzili przykrości. Niektórzy korzystali z fachowej pomocy jedynie w nocy z obawy przed napiętnowaniem przez innych. Z czasem jednak, dzięki dobrym specjalistom, szpital zyskiwał coraz większą popularność. Okazał się nawet za mały i trzeba było go rozbudować. Siostry prowadziły działalność ambulatoryjną i nieustannie prowadziły szkołę.

Czas wojny i dla sióstr nie był łatwy. W szpitalu Niemcy zorganizowali lazaret. Siostry znalazły się w swego rodzaju konflikcie moralnym: z jednej strony stały po stronie norweskiej jako narodu pokrzywdzonego, ale z drugiej – zgodnie ze swoim powołaniem – opiekowały się rannymi żołnierzami niemieckimi. Takie podejście do sprawy sprawiło, że siostry zyskały wielki autorytet i uznanie.

Po wojnie z inicjatywy sióstr powstała jeszcze stacja położnicza, oddział ginekologiczny, okulistyczny, szkoła pielęgnacji dzieci i noworodków. Niestety, kiedy w latach 70. po przyjęciu ustawy o możliwości dokonywania aborcji siostry zmuszone były oddać szpital. Miasto chciało, by placówka nadal należała do sióstr, chciano ją nawet przyłączyć do kliniki uniwersyteckiej, wymagano jednak, by dokonywano tam również aborcji. Tego siostry nie mogły zaakceptować i zrezygnowały ze swej pracy.

Nowa misja
Elżbietanki mimo wszystko pozostały wierne swojemu charyzmatowi. W 1976 roku otworzyły w Tromsø nowo wybudowany dom dla starszych. I tak jest do dziś.

Ich ofiarna praca jest przyjmowana z wielkim podziwem i uznaniem. Wielu mieszkańców pamięta ich wszystkie dotychczasowe prace. I chociaż szpital św. Elżbiety nie istnieje już od wielu lat, to i dzisiaj siostry spotykają się ze stwierdzeniem: Przecież ja rodziłem się w waszym szpitalu.

Sto lat pobytu w Tromsø to kilka pokoleń. Dziękujemy siostrom elżbietankom że są tak wspaniałymi ambasadorami naszego Kościoła, pełnego miłości i służby wobec drugiego, zwłaszcza potrzebującego człowieka.

Jesteśmy potrzebne

Z siostrą przełożoną domu zakonnego w Tromsø Aloysią Brux rozmawia ks. Waldemar Hanas

Czy Siostry Elżbietanki czują się potrzebne w Tromsø?
– Naturalnie, czujemy się tutaj potrzebne. Sama należę do starszej generacji, która już odchodzi, tak więc nasze apostolstwo realizujemy przez modlitwę za Kościół, Papieża, kapłanów i wszystkich ludzi potrzebujących. Jednak poprzez pracę w parafii naszej najmłodszej siostry widzimy, jak nadal nasza posługa jest tu potrzebna. Kiedyś pielęgnowałyśmy chorych w tutejszym elżbietańskim szpitalu, dziś trzeba całe siły oddać młodym. Młodzież, dzieci będą w Kościele obecne, jeśli tylko ktoś ich systematycznie będzie prowadził, nawet jeśli trzeba pokonać wiele kilometrów drogi, aby dotrzeć na niedzielną Eucharystię.

Czy jako zakonnice czują się Siostry spełnione w swoim powołaniu na tym przysłowiowym końcu świata?
– Odpowiem krótko: tak. Już od stu lat siostry z naszego zgromadzenia są obecne w Tromsø. Jedna z żyjących w naszej wspólnocie sióstr przeżyła w tym domu 40 lat swojego życia zakonnego. Jest szczęśliwa i zadowolona, nie żałuje ani chwili, że to właśnie do Tromsø Pan Bóg ją powołał. Na pytanie, jak można żyć w tym klimacie, gdzie przez dwa miesiące nie świeci słońce, odpowiada, że jeśli się coś robi dla Pana Boga, wszystko jest możliwe. Wszystko zależy od życia głęboką wiarą w Boga, od pozytywnego przyjmowania codziennej rzeczywistości. Życzyłabym sobie, aby do zgromadzenia wstąpiło wiele młodych dziewcząt i przeżyło to szczęście, które my przeżywamy.

Tromsø odwiedził Jan Paweł II. Czy jego przesłanie nadal jest żywe wśród tamtejszej społeczności, zwłaszcza wśród katolików?
– O tak. Przy wielu okazjach Papież jest wspominany. Nasi parafianie często dzielą się osobistymi przeżyciami z tych pamiętnych dni. Katolicy na północy są dumni, że Jan Paweł II nawiedził północną Norwegię. Modlitwa do Matki Bożej, której Papież zawierzył całą Skandynawię, jest często odmawiana w naszej wspólnocie. Ojciec Święty prosił w 1989 roku, abyśmy trwali właśnie tutaj, bo Norwegia nas potrzebuje. Tak więc trwamy. Mamy nadzieję, że nasze trwanie przy Jezusie przyniesie obfite owoce.


Kontakt: Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety Prowincja Norweska
Munkerundveien 52, 1165 Oslo
provins@StElisabeth.katolsk.no

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki