Na Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Renesansu i Baroku Amerykańskiego „Misiones de Chiquitos” w Boliwii po raz pierwszy wystąpił polski chór. Chór Kameralny UAM z Poznania koncertował w miejscach podobnych do tych, jakie pamiętamy ze znanego filmu „Misja”. Aby było ciekawiej, osobą odpowiedzialną za powstanie i ideę tego festiwalu jest Polak, ks. prof. Piotr Nawrot. „Przewodnik Katolicki” objął nad tym wydarzeniem patronat medialny.
Wykonanie utworów Mikołaja Gomółki czy Wacława z Szamotuł w samym środku podzwrotnikowego buszu, podróżowanie miejscowym autobusem kilkaset kilometrów piaszczystymi drogami, przejezdnymi tylko kilka miesięcy w roku, z jednego miejsca występu na inne, rewelacyjne przyjęcie zarówno przez miejscowych Indian, jak i notabli w większych miastach, a nawet przyznanie wszystkim członkom chóru tytułu honorowego obywatela miejscowości Ascensión de Guarayos – to tylko kilka wrażeń z krótkiego tournée Chóru Kameralnego UAM po krajach Ameryki Południowej. Wychowankowie dyrygenta prof. Krzysztofa Szydzisza zwiedzili Peru, Boliwię i Ekwador, dając tam świetne koncerty polskiej muzyki okresu renesansu i baroku i zdobyli uznanie publiczności i recenzentów.
Skarby na misjach
Powodem do tak egzotycznego wyjazdu było zaproszenie na Festiwal „Misiones de Chiquitos”, który w ciągu ostatnich lat stał się największym tego rodzaju wydarzeniem na świecie. Bez wątpienia jest za to odpowiedzialny profesor Wydziału Teologicznego poznańskiego uniwersytetu, ks. Piotr Nawrot, muzykolog i dyrygent, który od ponad dwudziestu lat bada i propaguje kulturę muzyczną Indian południowoamerykańskich. Była to szósta edycja festiwalu, który odbywa się co dwa lata na przełomie kwietnia i maja w XVII-wiecznych misjach jezuickich Indian Moxos i Chiquitos oraz w Santa Cruz. Kościoły, w których koncertują chóry, wpisane są na listę dziedzictwa światowego UNESCO. Podczas odbudowy tych misji odnaleziono kilka tysięcy zapisów nutowych muzyki sakralnej, spisanych przed kilku wiekami zarówno przez Europejczyków, jak i lokalnych kompozytorów. Jest to barokowa muzyka ewangelizacyjna, która była grana w tych miejscach codziennie aż do połowy XIX wieku. Do dziś wśród Indian zamieszkujących tereny misji przetrwała ta oryginalna kultura muzyczna bez żadnych europejskich naleciałości i zmian stylistycznych.
Niemała w tym zasługa ks. prof. Nawrota, któremu zależało na uświadomieniu tubylcom rangi tego wielkiego dziedzictwa. Pomocą miało być właśnie powołanie do życia Festiwalu Muzyki Renesansu i Baroku Amerykańskiego, którego jedną z głównych idei był powrót tej muzyki do właściwych historycznie miejsc – kościołów misji jezuickich i franciszkańskich. Na pierwszym festiwalu w 1994 roku występowały tylko misyjne chóry boliwijskie, dwa lata później gościły zespoły z ośmiu krajów. Dzisiaj jest to festiwal przeznaczony wyłącznie dla chórów zawodowych, a zyskał taką rangę, że wykonawcy specjalizujący się w muzyce baroku wręcz zabiegają o udział w nim. W tegorocznej edycji wystąpiło około 29 zespołów z całego świata, w tym tak znane, jak: Ensemble Organum z Francji, Florilegium z Wielkiej Brytanii i Alia Musica z Hiszpanii.
Złoto w dżungli
Chór Kameralny UAM przygotował repertuar polskiego renesansu i baroku, który nigdy przedtem nie był na festiwalu prezentowany: utwory Mikołaja Gomółki, Wacława z Szamotuł, Mikołaja Zieleńskiego, Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego, Bartłomieja Pękiela oraz – jak każdy zespół – jeden utwór z obszaru Ameryki Południowej. Pierwszy koncert miał się odbyć w misji Concepción, niestety z powodu autobusowych „przygód” chór dotarł na miejsce spóźniony o kilka godzin.
Urodę i egzotykę tego miejsca wspomina jedna z chórzystek, Ida Musiałkowska: – W środku „predżungli” wyrósł niesamowity drewniany kościół – siedziba biskupa (notabene z Polski – ojca Antoniego Reimanna, franciszkanina) z bogatymi zdobieniami – głównie ze srebra i złota. Jak opowiedział nam inny polski misjonarz, oprowadzając nas po muzeum przy kościele, oba kruszce były w czasach powstawania misji najtańszym surowcem. Nawet zwykłe wiadro było wykonane ze srebra.
W następnych dniach odbyły się koncerty w misjach Santa Ana, San Ignacio de Velasco, San Julian i Ascensión de Guarayos i wszędzie występy kończyły się owacją na stojąco tłumów tubylców i turystów.
Dyrygent niczym mag
– Sądzę, że mieszkańcy misji chcieli porównywać to, co jest im bliskie – własną muzykę, z tym, co mogli usłyszeć podczas występów festiwalowych. Na pewno nie są to dla nich koncerty łatwe w odbiorze, jednak jest to już szósta edycja tego festiwalu i publiczność nie po raz pierwszy zetknęła się z europejskimi wykonawcami i prezentowaną przez nich wyrafinowaną polifonią. Można było zaobserwować też coś w rodzaju turystyki festiwalowej. Melomani z Europy, Ameryki czy Azji przyjeżdżali na ten festiwal specjalnie i jeździli razem z zespołami od misji do misji, by usłyszeć ich koncert – mówi dyrygent Krzysztof Szydzisz. Ostatni koncert w ramach festiwalu odbył sie w Santa Cruz w kościele San Roque. – Polska muzyka renesansowa i barokowa oczarowała słuchaczy, którzy domagali się bisów nie tylko z tych epok. Zaskoczył nas ksiądz, który poprosił o bosanowę. Zaśpiewaliśmy „Bésame mucho” i sala oszalała. W recenzjach podkreślano anielskie brzmienie głosu oraz „magię dłoni dyrygenta, który niczym mag wyciągający królika z kapelusza, wydobywał z zespołu niezwykły kunszt interpretacji” – mówi Ida Musiałkowska.
Chór był gorąco przyjęty także podczas koncertów w prestiżowych salach Limy i Quito. Szczególnie jeden z występów w Peru, dedykowany Janowi Pawłowi II, cieszył się wielkim powodzeniem. – Sala była całkowicie wypełniona, było ponad 1200 słuchaczy, a wielu zostało na ulicy, nie mogąc się dostać do środka. Widzieliśmy, jak ogromnym szacunkiem otacza się tam osobę Jana Pawła II. Między utworami czytane były po hiszpańsku teksty Papieża, które były adresowane do tych ludzi. Było to naprawdę duże przeżycie – wspomina prof. Szydzisz.