Przeciw pokusie zabijania czasu
Michał Gryczyński
Z ks. dr. Adamem Adamskim, filozofem przyrody, rozmawia Michał Gryczyński
Czym jest dla człowieka doświadczenie czasu?
Kiedy kończymy jakiś etap życia i zaczynamy nowy, uświadamiamy sobie, że upływa szybko życie, jak potok płynie czas.... Na co dzień, chociaż jesteśmy zanurzeni w potoku czasu, nie zastanawiamy się, co to jest. W tym dostrzegam...
Z ks. dr. Adamem Adamskim, filozofem przyrody, rozmawia Michał Gryczyński
Czym jest dla człowieka doświadczenie czasu?
– Kiedy kończymy jakiś etap życia i zaczynamy nowy, uświadamiamy sobie, że „upływa szybko życie, jak potok płynie czas...”. Na co dzień, chociaż jesteśmy „zanurzeni” w potoku czasu, nie zastanawiamy się, co to jest. W tym dostrzegam podstawowy paradoks związany z przeżywaniem przez nas czasu: to jedno z najbardziej powszechnych, a zarazem tajemniczych i kontrowersyjnych doświadczeń ludzkich. Chyba każdy mógłby powtórzyć za św. Augustynem: „kiedy mnie nie pytasz, co to jest czas, wydaje mi się, że wiem, ale gdy zapytasz, tracę tę pewność”.
Nie zdołali uzyskać tej pewności nawet najwięksi myśliciele?
– To może być dla nas pociechą: starożytni filozofowie greccy próbowali określić, co to jest czas, a fakt, że ich definicje różniły się, świadczy, że nawet ci geniusze intelektu nie potrafili do końca uchwycić istoty czasu i zawsze postrzegali go w kontekście swojego sytemu filozoficznego. Platon uważał, że świat materialny, którego doświadczamy przez zmysły – widzę, dotykam, słyszę, wącham – jest jedynie cieniem prawdziwego świata, który jest rzeczywistością aczasową, bo tam nie ma czasu. Arystoteles odszedł od dualistycznej wizji świata Platona, koncentrując się tylko na świecie materialnym. Starał się uchwycić istotę czasu. Zauważył, że czas wiąże się z zachodzącymi wokół nas zmianami (ruchem) i stwierdził, że jest to ilość ruchu ze względu na „przed” i „po”. Jest więc chwila „przed” i chwila „po”, a między nimi zachodzą zmiany (ruch). Jeśli zaszło dużo zmian, tzn. że upłynęło dużo, a gdy niewiele – to mało czasu.
Takie rozumienie czasu jest nam dość bliskie. Już Heraklit mawiał panta rei, tzn. wszystko płynie, czyli zmienia się jak woda w rzece.
– Gdy nie rejestrujemy żadnych zmian – np. podczas snu – nie potrafimy określić, ile upłynęło czasu. Potrzebujemy uniwersalnej miary czasu, która pozwoliłaby nam żyć z innymi ludźmi, np. po to, aby się umówić i spotkać w określonej chwili. I dlatego odwołujemy się do zmian (ruchu), ewidentnych dla wszystkich, czyli następujących po sobie pór dnia czy roku. Podzieliwszy te odcinki czasu na mniejsze jednostki, otrzymaliśmy godziny, minuty, sekundy. Zegary rejestrują te zmiany za nas. Dzięki temu, gdy obudzimy się w nocy, patrzymy na zegar i wiemy, czy już trzeba wstać, czy mamy jeszcze dużo czasu – czyli nastąpi jeszcze dużo zmian w świecie zanim trzeba będzie się w nie włączyć. W czasach nowożytnych interesującą polemikę nad zjawiskiem czasu prowadzili Newton z Leibnizem, a Kant powiązał czas z naszymi możliwościami poznawczymi.
A w czasach najnowszych? Czy problem czasu bywa rozważany na gruncie religijnym?
– Inspirujące jest ujęcie ks. Twardowskiego, który pisze: „Bóg nie liczy czasu, ale go waży”. Czas płynie i niechaj filozofowie zastanawiają się nad jego naturą. Dla nas jednak istotniejsze jest to, że w życiu – obok dni szarych i banalnych – pojawiają się także ważne i ważniejsze. Chodzi o to, aby ich nie przeoczyć i właściwie je wykorzystać. To nawiązanie do greckiego rozróżnienia czasu chronos i kairos. Pierwszy, to czas, który płynie, doświadczenie przemijania, a drugi, to czas łaski, oczyszczenia i niepowtarzalnej szansy. Ktoś to interesująco zilustrował: chronos to czas, gdy idziesz wzdłuż niekończącego się płotu, a kairos to chwila, gdy dostrzegasz dziurę w płocie. Albo to wykorzystasz i przejdziesz na drugą stronę, albo zmarnujesz szansę, która nie wiadomo kiedy się powtórzy.
Nie sądzi Ksiądz, że nasza codzienność bywa skażona, nazbyt często, próbą zabijania czasu?
– Czas płynie, ale są takie niepowtarzalne chwile, których nie możemy zmarnować, bo czas nie wróci. Dlatego tak ważną rzeczą jest wrażliwość na „znaki czasu”. Wierzymy, że świat jest stworzony z sensem i każdy ma jakieś zadanie do wypełnienia, a Bóg – powołując nas do różnych zadań – daje też czas potrzebny do ich realizacji. Dlatego nie możemy zapełniać go byle czym, bo Bożego daru nie wolno niszczyć. Nierozsądne jest też wypełnianie czasu własnymi pomysłami na życie, swoim widzimisię, bo to strata czasu.
Na czym więc polega sztuka życia w zgodzie z czasem?
– Należy iść czujnie wzdłuż „swojego płotu” i nie przegapić „dziur w płocie”, czyli swoich szans na zrealizowanie czegoś dobrego, wartościowego, tego co jest naszym obowiązkiem. Jeśli człowiek nie chce lub nie potrafi odczytać „znaków czasu” i nie akceptuje tego, co teraz daje mu Bóg – traci czas. Brak akceptacji czasu, jako daru Boga „teraz”, który mam wykorzystać z sensem, może przejawiać się w życiu wspomnieniami, jakbyśmy oglądali się wstecz, wspominając „dziurę w płocie”, którą minęliśmy jakiś czas temu i przez to przeoczyli „dziurę”, która jest szansą teraz. Można także nie akceptować swojego „teraz” przez nieustanne wybieganie w nieokreśloną przyszłość, czyli ciągłe zgadywanie, co będzie za jakiś czas. W ten sposób ignorujemy Boga, który jest Panem czasu, a w świecie zaczyna brakować dobra – które było naszym zadaniem – bo je zaniedbaliśmy. To sprawia, że czas staje się trudnym do uniesienia brzemieniem, bo daje poczucie bezsensu.