Makabryczne zdjęcia korespondują z nie mniej makabrycznymi opisami wojennej czeczeńskiej codzienności. Wojny prowadzonej z niezwykłą brutalnością przez rosyjskiego okupanta, którego widocznym celem jest eksterminacja całego narodu. Bardziej z zemsty niż dla ekonomicznych zysków.
Miasto Grozny. Szkielety ludzi sąsiadują ze szkieletami domów. W pół ucięci ludzie i w pół przycięte drzewa. Walające się fragmenty ciał wtapiają się w zagruzowany obraz chaosu. Ludzkie kikuty wychodzące z podziemi ruin w poszukiwaniu wody i jedzenia. Mali i dorośli bez rąk, nóg. Z piwnic spoglądają przerażone oczy w bezustannej ucieczce przed dywanowymi nalotami. Wciśnięci w ściany piwnic, jak cienie Hiroszimy po nuklearnej wojnie. Zagonieni strachem już nigdy nie wyjdą na zewnątrz. Dom, niegdyś pałac, dymi niczym wielki komin. W zarysie zdeformowanej architektury widać fragmentami dawną świetność. Stare meble. Gzymsy. Sofa. Fotel. Fragment książki. Przy ulicach zasieki z drutów kolczastych.
To tylko zdjęcia...
Od czasu do czasu pojawiają się czeczeńskie rodziny prowadzone przez rosyjskich żołnierzy, objuczonych bronią niczym filmowe matrixy. Nie wiadomo: na rozstrzelanie czy do obozu filtracyjnego, gdzie zostaną zgwałceni przez sowieckich żołnierzy. Nieopodal sowieckie tanki pędzące czeczeńską ludność na wygnanie. Może do zbiorowego rowu śmierci, których w Czeczenii jest coraz więcej?
– To tylko zdjęcia. Straszne zdjęcia, ale tylko zdjęcia – powtarza z naciskiem, akcentując wyrazy, dwudziestokilkuletni Czeczen; jeszcze w zeszłym roku mieszkaniec Groznego, dziś pilnujący wystawy fotogramów poświęconej losowi jego narodu i zbrodni dokonywanych przez rosyjskie wojska. – Najgorsza jest tam atmosfera. Strach przed morderstwami, porwaniami, gwałtami. Głód, poniżenie, potworna beznadziejność. Każdej minuty można zginąć, bo taka była decyzja pijanego sowieckiego żołnierza. Tam nie ma reguły. Nie, jeszcze dziś nie potrafię tego opisać. Może za kilka lat...
Zaczystka
„Zaczystka, «operacja specjalna» prowadzona w Czeczenii przez wojska federalne Rosji, wojska MSW oraz oddziały specjalne, jak OMON, Specnaz, Alfa. O różnych porach dnia i nocy wieś zostaje otoczona przez kordon czołgów, samochodów pancernych i ciężarówek, wśród których jest też przeznaczony do tortur «samochód filtracyjny»[…]. Po każdej «operacji specjalnej» kilkunastu ludzi przepada bez wieści. […] Likwidacja mężczyzn, szczególnie młodych, to główny cel «operacji antyterrorystycznej» w Czeczenii. Masowo uprowadzani w czasie zaczystek, wyrywani z rąk matkom, siostrom, żonom giną gdzieś w kazamatach komendantur rosyjskiego MSW, FSB, GRU lub innych formacji specjalnych”.
W ostatnim czasie Czeczeńcy „giną” głównie w obozach filtracyjnych, czyli tzw. polowych aresztach rosyjskiego MSW. Tam poddawani są przemyślnym torturom. Jeśli rodzina jest zamożna, może czasem skazańca wykupić za setki czy tysiące dolarów. Według informacji podawanych przez Czeczenów, w tej chwili w obozach filtracyjnych przebywa około dwudziestu tysięcy ich rodaków.
– Jeszcze do dziś takie obozy, punkty tortur, znajdują się na każdym posterunku wojskowym – mówi Krystyna Kurczab-Redlich, autorka reportaży prasowych i telewizyjnych o Czeczenii. – A posterunki bywają niekiedy oddalone od siebie nie więcej jak dziesięć minut drogi. Wystarczyło jakieś zaplecze, namiot czy jakieś wagony ustawione na poboczu wsi, stara stodoła. Rosjanie sadowili się i torturowali ludzi. I robią to do dziś. To nie jest czas przeszły, ale teraźniejszy.
Nieludzkie tortury
„[…] Tortury fizyczne: torturowanie prądem elektrycznym organów płciowych, uszu, nosa, potylicy, pod pachami; «jaskółka», czyli podwieszanie na związanych ze sobą rękach i nogach; maska gazowa zakładana więźniowi, po czym oprawcy zamykają dopływ powietrza – torturowany traci przytomność; karmienie, najpierw kilkudniowa tortura głodem, następnie przy pomocy metalowych szczypców kaleczy się język i zmusza ciosami gumowych pałek do jedzenia gorącej, przesolonej i mocno pieprzonej mazi; wilcze kły – tortura dentystyczna, podczas której więźniowi przywiązanemu lub przykutemu do krzesła otwiera się usta, pakuje między szczęki drewniany kołek i pilnikiem piłuje się zęby, żartując, iż jest to usuwanie wilczych kłów; okrągły stół – skutych więźniów sadza się przy stole i ich języki przybija gwoździami do blatu […]”.
Przed czterema laty Rosjanie wprowadzili na terenie Czeczenii nową formę prowadzenia wojny: wysadzanie ludzi w powietrze. „14 kwietnia 2002, godzina 5. Na wozie pancernym sunącym ulicą Sowiecką w Groznym stał czarnowłosy człowiek ze związanymi rękami i nogami. Ociekał krwią. Wóz się zatrzymał, człowieka zepchnięto i postawiono pod siatką ogrodzenia. Wóz odjechał. Huknęło. Człowiek wyleciał w powietrze. Głowę odrzuciło aż na sąsiednią ulicę”.
W miejscowości Meskier Jurta przywiązano do dwudziestu jeden osób ładunki dynamitu i zdetonowano. Jak mówią eksperci, „ten sposób unicestwiania nie pozwala określić liczby likwidowanych ciał”.
Świat woli ropę
– Wysadzanie ludzi w powietrze to ewidentna „nowość” we współczesnej wojnie – podkreśla Krystyna Kurczab-Redlich. – Ludzie jednak najczęściej mordowani są w czasie tortur. Przeważnie podczas tortur prądem. Rosjanie nie stosują już tortury ściskania głowy w obręczy: najpierw ludziom wypływały oczy, później pękała głowa. Tańsze i najpowszechniejsze dziś to zawiązywanie plastykowego worka na głowie. Brak powietrza powoduje szybką śmierć. Ale to, co jest chyba najgorsze dla Czeczenów, to gwałty na nich. Bo zgwałcony Czeczen może się tylko powiesić. A zgwałcona kobieta, mimo że nie była temu winna, już jest poza nawiasem społeczeństwa. Żaden porządny chłopak nie ożeni się z nią. Właśnie spośród nich rekrutują się szachidki, czyli te, które wysadzają się w powietrze. Lecz na te straszne rzeczy świat zupełnie nie reaguje. Najważniejsze są interesy prowadzone z Rosją.
– Dla świata ważniejszy jest litr ropy niż jeden Czeczen – potwierdza Adam Borowski, honorowy konsul Czeczeńskiej Republiki Iczkerii w Polsce. – A tam Rosjanie planowo wybijają ludzi. Dziś już w Iczkerii prawie nie ma mężczyzn w wieku 18-45 lat. Zostali albo wymordowani, albo wyemigrowali. Ten naród musi czekać kolejne dwadzieścia lat, by mógł odbudować tkankę społeczną. Bo Czeczenii są nie do złamania. Historia tego dowodzi. Od kilkuset lat Rosja próbuje zniszczyć Czeczenów. Tymi torturami, tymi okaleczeniami, gwałtami chcą ich upodlić, aby już się zupełnie z kolan nie podnieśli. Ale Czeczeni się podniosą. Wstaną z kolan i wzniecą kolejne powstanie. Mimo że świat w ich sprawie milczy.
Czeczenia w 1990 roku wydaje deklarację o suwerenności. Po wolnych wyborach w listopadzie 1991 roku prezydent Czeczenii Dżohar Dudajew ogłasza niepodległość swojego państwa. Po podpisanych z Rosją porozumieniach Czeczenię opuszczają sowieckie wojska. W dwa lata później rosyjscy najemnicy próbują obalić Dudajewa. Kiedy akcja ponosi fiasko, w niecały miesiąc później Rosja dokonuje inwazji na Czeczenię. Do dziś, z trzyletnią przerwą, wojska sowieckie okupują ten kraj. Przed wojną zamieszkiwało go blisko półtora miliona mieszkańców. Dziś w Czeczeńskiej Republice Iczkerii pozostało niewiele ponad sześćset tysięcy osób. Nie wiadomo, ilu z ich uciekło, a ilu zamordowano.
Wystawa „Czeczenia – ostateczne rozwiązanie” w Warszawie, dokumentująca zbrodnie Rosjan w Czeczenii, zorganizowana m.in. przez Sałambeka Amajewa, przedstawiciela Czeczeńskiej Republiki Iczkerii w Polsce, i Adama Borowskiego, honorowego konsula Czeczeńskiej Republiki Iczkerii w Polsce, a także Stowarzyszenie Wolnego Słowa.
Cytaty pochodzą z reportaży Krystyny Kurczab - Redlich, publikowanych w „Rzeczpospolitej”, a umieszczonych na fotogramach wystawy.