„Miłość nie zna granic. Życie i cierpienie Erzsebet Galgóczy”
Natalia Budzyńska
Fot.
Miłość nie zna granic. Życie i cierpienie Erzsebet Galgóczy
Wydawnictwa: Fronda i Sióstr Loretanek, Warszawa 2006
Przeczytałam właśnie książkę zdumiewającą, opisującą zdarzenia nie z tego świata, a przecież rzeczywiście mające miejsce. Czas mija, a ja nie mogę się otrząsnąć. Nie jestem zgorszona, choć wiele razy miałam pokusę popukania się w czoło, bo wydaje...
„Miłość nie zna granic. Życie i cierpienie Erzsebet Galgóczy”
Wydawnictwa: Fronda i Sióstr Loretanek, Warszawa 2006
Przeczytałam właśnie książkę zdumiewającą, opisującą zdarzenia nie z tego świata, a przecież rzeczywiście mające miejsce. Czas mija, a ja nie mogę się otrząsnąć. Nie jestem zgorszona, choć wiele razy miałam pokusę popukania się w czoło, bo wydaje się, że to już jest przesada. Tak, w przerwie między dzisiejszym konsumpcyjnym zabieganiem to jest przesada. Miłość nie z tego świata jest przesadą. Oddanie swojego życia jest przesadą. Cierpienie jest przesadą, a pragnienie cierpienia jest po prostu jakąś poważną neurozą! Ale ta książka w sposób drastyczny przywróciła mi pewność, że jest coś o wiele ważniejszego niż codzienne zabieganie, że jest rzeczywistość inna, wspanialsza i dostępna także mi.
Erzsebet Galgóczy była niezwykłą osobą, w 16. roku życia zachorowała nieuleczalnie i odtąd choroba nigdy jej już nie opuściła przez kolejne 42 lata. Cierpiała niewypowiedziane bóle, leżąc przykuta do łóżka z nieustającą wysoką gorączką. Wychowana w pobożnej katolickiej rodzinie, od maleńkości nosiła w sobie wielką miłość do Jezusa, dlatego cierpienie swoje przyjęła dobrowolnie, choć jak każda nastolatka, miała zupełnie inne plany. Przez większą część tego czasu niemal codziennie doświadczała wizyt Matki Boskiej, którą nazywała Marysieńką, miewała wizje i ekstazy, z rąk Jezusa otrzymywała Komunię św. Miała widoczne stygmaty, w sposób nadprzyrodzony na jej czole ukazywała się korona cierniowa. Przez cały czas była pod opieką kierownika duchowego o. Doroszlai, wiedział o niej tamtejszy biskup i papież. Otrzymała nakaz prowadzenia notatek, a ta książka to ich fragmenty skopiowane przez o. Doroszlai (oryginały są w posiadaniu władz Kościoła, który uruchomił proces informacyjny). „Moje męczarnie miały głębokość morza, ale było w nich również sięgające nieba szczęście” – pisała Erzsebet po 28 latach cierpienia. – „Nie ma na ziemi człowieka, z którym chciałabym się zamienić, nawet dzisiaj, gdy w moim ciele nie ma nic zdrowego. Jest mi bardzo dobrze”. Masochistka? Oddawała siebie za grzechy innych. Cierpienie zbliżało ją do Chrystusa, z Nim i Jego Matką łączyła ją niezwykle intymna relacja. W Wielkim Tygodniu ta książka to głośne wołanie o nawrócenie!