Od czasów pierwotnego Kościoła Mariam od Jezusa Ukrzyżowanego to pierwsza święta pochodząca z Ziemi Świętej.
– Mała Arabka miała szczęście iść tymi samymi drogami co jej Umiłowany Mistrz, niejako odtwarzać Jego „geografię zbawienia”. Przyszła na świat po usilnych modlitwach rodziców w Betlejemskiej Grocie. Jak Jezus przeżywała dużą część życia w Galilei. Jak On doświadczyła wędrówki do Egiptu, doznała ubóstwa, upokorzenia, ogołocenia; przemierzała Ziemię Świętą, dotykała jej własnymi stopami, żyła na niej i na niej umarła. Możemy przypuszczać, że to ziemskie, cielesne itinerarium łączy Mariam z człowieczeństwem Jezusa, pozostawiając w niej pieczęć swoistego podobieństwa.
Gdy czyta się biografie Mariam, wyłania się z nich obraz życia pełnego niezwykłych doświadczeń...
– Rzeczywiście, jednym tchem można wymienić łaski nadprzyrodzone, które otrzymała: ekstazy, stygmaty, przebicie serca, lewitacje, dar proroctwa, dar poezji, czytanie w ludzkich sercach, opanowanie anielskie, objawienia, bilokacje. Mam wrażenie, że nawet w karmelach, zwłaszcza żeńskich, biografie Mariam bywały ukryte w bibliotekach, właśnie ze względu na tę jej „nadzwyczajność”. Dziś na s. Marię od Jezusa Ukrzyżowanego spogląda się czasem głównie przez prymat niezwykłych, cudownych wydarzeń jej życia. Nie zapominajmy jednak, jak bardzo Mariam przeżywa te łaski: najpierw jako coś, co ją całkowicie zaskakiwało, nawet zawstydzało. Mariam nie szukała tego – nieustannie szukała Jezusa. Ta, która wielokrotnie „widziała” Pana, nie prosiła o stygmaty, tylko o to, by jak On – jej Umiłowany i razem z Nim – cierpieć za grzechy świata. Chciała dzielić z Nim wszystko, jak oblubienica dzieli ze swym oblubieńcem.
Jeśli zostaje kanonizowana, to nie z powodu tych nadzwyczajnych łask! Powodem jej wyniesienia na ołtarze były: pokora, posłuszeństwo i miłość w stopniu heroicznym. A przy tym zarówno współsiostry, jak i otoczenie widzieli w niej kobietę pełną ludzkiej prostoty, poczucia humoru, żartów czynionych z siebie samej.
Mawiała jednak o sobie: „małe nic”.
– Aby spotkać Boga, trzeba stać się bardzo małym. Całkowicie wyzbyć się siebie samego, ogołocić się, uczynić w sobie przestrzeń, aby móc być napełnionym nieskończoną miłością Bożą. Wobec ogromu łask Bożych Mała Arabka coraz wyraźniej widziała swą nędzę, maleńkość, ubóstwo. Rozpoznając swą nicość, nieustannie przywoływała Boga. Wlewał On w nią ogrom swych darów. Czyż nie jest piękne, że Bóg wszelkiego Majestatu znajduje upodobanie w rozmowach z „małym nic”?
Pod koniec życia Mariam wiele osób, mając świadomość jej świętości, ubiegało się choćby o maleńkie skrawki płótna z krwią jej stygmatów. A ona, wiedząc o tym, błagała Pana, aby pozostawił jej cierpienie, ale zamknął rany, by nie były widoczne na zewnątrz... Modlitwa została wysłuchana, rany zabliźniły się. Każdego tygodnia Mariam przeżywała jednak cierpienie „ukrzyżowania”.
Czy te nadzwyczajne zjawiska nie powodują jednak u nas dystansu, myślenia „taka świętość to nie dla mnie”?
– Często myślimy o Mariam jako o unoszącej się ponad drzewami mistyczce, wygłaszającej proroctwa, przeżywającej ekstazy, oderwanej od rzeczywistości. A ona jest kontemplatyczką, która żyła w konkrecie codzienności, potrafiła godzić kontemplację i akcję, modlitwę i służbę ludziom.
Mariam była jedyną siostrą, która posługiwała się językiem arabskim. Ona więc prowadziła rozmowy z robotnikami przy powstawaniu karmelu, doglądała ich. Pracami przy budowie klasztoru kierował Polak, o. Mateusz Lisiecki, franciszkanin i proboszcz w Betlejem. Niekiedy dochodziło do różnicy zdań między franciszkaninem a karmelitanką. To jednak nie wpływało na jej postawę. Wiedziała na przykład, że po ciężkim dniu pracy na budowie proboszcz późno wracał do klasztoru i może nie znaleźć już nic do jedzenia w klasztornym refektarzu. Szybko więc przygotowywała dla niego kolację i posyłała mu, aby mógł się posilić.
Jak Siostra znalazła się w Betlejem?
– W 2000 r. ówczesny patriarcha jerozolimski Michel Sabbah zwrócił się do karmelu w Dysie koło Lublina z prośbą o refundacje karmelu w Betlejem. 18 września w dziewiątkę wyruszyłyśmy do Palestyny. Wiele realiów sytuacji betlejemskiego karmelu było przed nami ukryte, wiele realiów zwyczajnego, codziennego życia tutaj również. Pierwsze sześć miesięcy przeżyłyśmy w karmelu w Nazarecie. Rozpoczynałyśmy więc niejako od początku, od kontemplowania tajemnicy Wcielenia. To przecież w Nazarecie „wszystko się zaczęło”. A tak zwyczajnie był to czas przeznaczony na naukę języka francuskiego, na adaptację do nowych warunków: upałów, rytmu dnia, jedzenia i na wyklarowanie się sytuacji w karmelu w Betlejem, dokąd dotarłyśmy w marcu 2001 r.
Przebywając tutaj, mimo życia „za kratą” jesteście Siostry w samym centrum relacji między Palestyńczykami i Żydami. Jak odnajdujecie się w tym konflikcie w codzienności?
– W ciągu tych 15 lat niemało tu przeżyłyśmy. Zaraz po naszym przybyciu rozpoczęła się druga intifada. Wokół nas było sporo strzelaniny, rozruchów... Później rozpoczęto budowę muru oddzielającego Betlejem od Izraela. Można sądzić, że nas żyjące w klauzurze ta sytuacja zewnętrzna nie dotyczy.
Bardzo mocnym doświadczeniem dla nas była okupacja bazyliki Narodzenia Pańskiego w 2002 r., kiedy nagle nastąpiła całodobowa godzina policyjna, brak prądu, nie wolno było wychodzić nawet na taras domu, ponieważ wszędzie były zainstalowane samostrzelające automaty wobec poruszających się obiektów. A kiedy trzy noce pod rząd izraelskie samoloty bombardowały w pobliżu nas palestyński posterunek policji, u nas w tym czasie powypadało wiele szyb w oknach, pomimo że dom ma mury grubości metrowej grubości. Dodam tylko, że potem muzułmańscy pracownicy z urzędu miasta wstawili nam nowe szyby i to za darmo. Z jednej strony to był czas wielu ograniczeń, a z drugiej strony doświadczyłyśmy wówczas potężnej opieki Boga nad nami i wielkiej życzliwości mieszkańców Betlejem wobec nas. Kiedy co kilka dni zawieszano godzinę policyjną na dwie–trzy godziny, oni pytali, czy czegoś nie potrzebujemy i rzeczywiście dzięki nim niczego z podstawowych produktów nam nie zabrakło.
Zajmuje się Siostra opracowywaniem materiałów dotyczących Małej Arabki.
– Z pewnością tutaj w Betlejem mamy największe archiwum Mariam, znajduje się tu cała dokumentacja do jej procesów beatyfikacji czy kanonizacji, wiele tomów niezwykle interesujących dokumentów i świadectw.
Zupełnie niedawno odkryłam kilka listów Matki Agnieszki, siostry św. Teresy z Lisieux. 1 lutego 1930 r. pisze ona do przeoryszy karmelu w Betlejem: „Niech nasza Święta pomoże waszej wkroczyć na stopnie ołtarza! To jest nasze życzenie i z pewnością zostanie ono wysłuchane. Tak! Obie są tak dobrze wybrane przez dobrego Boga z powodu ich pokory i ich miłości. Idźmy razem ich błogosławionymi śladami”. Czyż nie jest to proroctwo Matki Agnieszki, skoro Mariam jest kanonizowana dokładnie w 90. rocznicę kanonizacji (17 maja 1915 r.) św. Teresy od Dzieciątka Jezus?
Co zdaniem Siostry jest najważniejszym przesłaniem Mariam?
– Wobec naszego tak bardzo zlaicyzowanego świata, zafascynowanego niezależnością i samowystarczalnością, Mariam objawia jak piękno stworzenia może zajaśnieć blaskiem chwały, gdy żyje w relacji synowskiej wobec Boga. Mariam była przesiąknięta Bożym widzeniem rzeczywistości. Przyjmowała każde wydarzenie jako pochodzące od Boga, wierzyła, że wszystko co Jego miłująca ręka jej zsyła służy jej dobru bądź może zostać z tego wyprowadzone dobro. To, co dla wielu mogłoby być dramatem, ona odbierała jako działanie miłości. Jak sama mawiała, potrafiła znaleźć więcej miodu w kolcach niż w różach. I to jest jej genialna sztuka życia – przyjmowanie wszystkiego w wierze.
Jeden z jej listów może stanowić zachętę dla każdego z nas: „Zastanawiałam się, co czynić, aby mieć doskonałą miłość Boga? Wtedy Bóg wszechmogący pochylił się nade mną, która jestem tylko małym prochem. Oto jak pozwolił mi zrozumieć: dusza, która chce mieć prawdziwą miłość Boga, pragnie, aby dobry Bóg był kochany przez wszystkich. Dla siebie pragnie wszystkich krzyży, cierpień, doświadczeń; akceptuje wszystko z miłości do Boga. Cieszy się szczęściem innych. Chciałaby być pocięta na kawałki, aby sprawić, by dusze mogły iść do Boga, cieszy się z dobra, które otrzymują dusze, cieszy się, że kochają dobrego Boga bardziej niż ona i że są kochane przez dobrego Boga bardziej niż ona”.
Ważne jest też, czego Mariam uczy nas w relacjach wobec innych, a to wyraźnie wypowiedział św. Jan Paweł II podczas spotkania z Arabami następnego dnia po beatyfikacji. 14 listopada 1983 r. Ojciec Święty zachęcał wszystkich mieszkańców Ziemi Świętej, mających tutaj swoje korzenie tak jak Maria Baouardy: „Musicie być ożywieni uczuciami otwarcia, szacunku, miłości, przebaczenia i pojednania wobec wszystkich ludzi, którzy są związani z tą ziemą – chrześcijan, żydów i muzułmanów. W tym kraju nigdy nie zapominajcie, że reprezentujecie Jezusa i Jego miłość uniwersalną”.
Zakończę wołaniem Mariam o przebudzenie – „Chodźmy, chodźmy obudzić wszechświat. Matko, wszyscy śpią. A o Bogu, pełnym dobroci, wielkim, godnym uwielbienia, zapominają!... Nikt nie myśli o Nim!... Chodźmy, chodźmy obudzić wszechświat!”.