W Nowym Testamencie słowo „hosanna” pojawia się w kontekście opisanego przez Ewangelistów: Mateusza, Marka i Jana uroczystego wjazdu Jezusa do Jerozolimy. „Hosanna” jest okrzykiem radości i hołdu pod adresem Boga oraz Jego wysłannika.
Oto z Bożego rozkazu pojawił się ktoś, kto ma misję od Pana. W Jezusie wypełniają się oczekiwania i nadzieje mesjańskie. Na ziemi panuje radosny nastrój, śpiew „Hosanna na wysokościach!” przenika do nieba, stąd i jego mieszkańcy radują się z przyjścia obiecanego, oczekiwanego Mesjasza. Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie!
Z lektury Pisma Świętego wiemy, że Jezus wielokrotnie udaremniał zabiegi ludu pragnącego obwołać Go swoim królem. Wiedział, że jest obiecanym, oczekiwanym Mesjaszem, Królem Izraela. Sam wybrał odpowiedni czas i szczegóły wjazdu do Jerozolimy, podczas którego lud obwołał Go tym, który przyniesie zbawienie, zaprowadzi królestwo Dawidowe.
W postawie Króla, którego królestwo jest „nie z tego świata”, nie ma triumfalizmu. Jest pokora. Jezus ma świadomość, że gdy minie kilka dni, umilkną odgłosy uwielbienia, radosnego wysławiania, okazywania wdzięczności. Za to będzie narastał krzyk: Na krzyż z Nim! Jezus wie, że większość dziś wiwatującego tłumu uzna Go za złoczyńcę i bluźniercę, wie i o tym, że będzie znieważany, katowany, osądzony i że umrze na krzyżu.
Podczas każdej Mszy św., w Sanctus, jako Kościół podejmujemy wołanie tamtego tłumu, oddając cześć Bogu. Jaka jest wówczas nasza postawa? Czy Pana wielbią tylko nasze usta, czy też czcimy Go nieustannie, szukając wypełniania Jego woli we wszystkich wydarzeniach naszej codzienności? Czy odnajdujemy Boga w Kościele triumfującym, czy w pokornym? Wreszcie – czy nie należymy do tych, którzy wielbią Pana w świątyni, a w środowisku pracy, zamieszkania, może w rodzinie – nie przyznają się do Jezusa, jeśli takiej postawy oczekuje otoczenie?