Logo Przewdonik Katolicki

Chrześcijaninem być albo nie być

Błażej Tobolski
Fot.

Jestem chrześcijaninem. Wraz z chrztem rozpocząłem nowe życie w Bogu. Czy mogę je zakończyć, występując z Kościoła? Zostać chrześcijaninem w Polsce, gdzie większość osób jest chrzczona jako dzieci, za których życie duchowe odpowiedzialność biorą rodzice i chrzestni, nie jest trudno. O wiele trudniej jest być nim tak na serio, bo nasz prawdziwy stosunek do wiary weryfikuje...

Jestem chrześcijaninem. Wraz z chrztem rozpocząłem nowe życie w Bogu. Czy mogę je zakończyć, występując z Kościoła?

Zostać chrześcijaninem w Polsce, gdzie większość osób jest chrzczona jako dzieci, za których życie duchowe odpowiedzialność biorą rodzice i chrzestni, nie jest trudno. O wiele trudniej jest być nim tak na serio, bo nasz prawdziwy stosunek do wiary weryfikuje życie. Zdarza się też, że od czasu do czasu pojawi się, nagłośnione przez media, słowo „apostazja”. Co ono oznacza? Czy można przestać być chrześcijaninem?

Chrześcijanie – według najkrótszej chyba definicji, podanej przez Jana Pawła II w encyklice „Ut unum sint” – to ci, którzy „wzywają Boga w Trójcy Jedynego, a Jezusa wyznają Panem i Zbawcą”.
Kodeks Prawa Kanonicznego uściśla, że „w pełnej wspólnocie Kościoła katolickiego pozostają tutaj na ziemi ci ochrzczeni, którzy w jego widzialnym organizmie łączą się z Chrystusem więzami wyznawania wiary, sakramentów i zwierzchnictwa kościelnego” (kan. 205).

Apostazja (z gr. odstępstwo, odpadnięcie) – wyraz używany w Piśmie Świętym na oznaczenie odstępstwa od wiary i odejścia ze wspólnoty wiernych. Powszechnie oznacza dobrowolne i całkowite porzucenie wiary przez ochrzczonego chrześcijanina.
Formalny akt wystąpienia ze wspólnoty Kościoła rzymskokatolickiego ma miejsce po podpisaniu odpowiedniego oświadczenia w obecności proboszcza miejsca zamieszkania oraz dwóch świadków. Przez jego dokonanie człowiek pozbawia się wszystkich praw i przywilejów w Kościele katolickim, m.in. możliwości przyjmowania sakramentów, pełnienia funkcji chrzestnego czy prawa do pogrzebu katolickiego.
Początkiem – chrzest
„Chrzest, brama sakramentów, konieczny do zbawienia […], uwalnia ludzi od grzechów, odradza ich jako dzieci Boże i przez upodobnienie do Chrystusa niezniszczalnym charakterem włącza ich do Kościoła […]” – tak definiuje ten sakrament wtajemniczenia chrześcijańskiego Kodeks Prawa Kanonicznego (kan. 849). Katechizm przyrównuje go do pieczęci, którą każdy chrześcijanin zostaje opieczętowany na znak przynależności do Chrystusa. Tego znamienia duchowego nic nie jest w stanie wymazać, tak jak nic nie jest w stanie przekreślić miłości, z jaką Bóg zwrócił się w stronę człowieka, posyłając na śmierć odkupieńczą swojego Syna. Dlatego też ten sakrament jest udzielany tylko raz w życiu.

Podczas chrztu otrzymujemy Ducha Bożego, który sprawia, że w człowieku dokonuje się głęboka przemiana, stajemy się nowym stworzeniem. Nie można więc traktować go wyłącznie jako formalnego aktu przystąpienia do określonej wspólnoty ludzkiej. Przez niego uzyskujemy udział w życiu Zmartwychwstałego.

Prosząc o chrzest, obiecujemy (albo czynią to za nas nasi rodzice) pomnażać wiarę, w której mamy być ochrzczeni, i wytrwale kroczyć drogą naśladowania Chrystusa, którą właśnie rozpoczynamy. Wytrwanie na tej drodze umożliwia nam łaska płynąca z tego sakramentu. Jej pomocy oczekują również rodzice, pragnący wychować swoje dziecko w wierze katolickiej, czyli poprowadzić go drogą, którą sami wybrali – drogą prowadzącą do szczęścia wiecznego, do zbawienia.

Troska o wiarę
Wiara otrzymana na chrzcie jest łaską, darem, który człowiek otrzymuje od Boga, również za pośrednictwem innych ludzi – wspólnoty Kościoła. Zakłada ona ufność w Boże słowa i obietnice dotyczące naszego życia i zbawienia. Dzięki niej możemy w sposób wolny odpowiedzieć Bogu na Jego miłość, którą nam objawił i ku której nas prowadzi. Nie jest to jednak dar dany nam raz na zawsze. Możemy go utracić, jeśli nie będziemy go wciąż pielęgnować: przez modlitwę, lekturę słowa Bożego czy też poprzez korzystanie z sakramentów. Potrzeba nam również ciągłej katechezy, czyli intelektualnego pogłębiania wiary.

Jak zauważa „Instrukcja dla duchowieństwa” dotycząca udzielania chrztu osobom dorosłym, „doświadczenie uczy, że ci, którzy zostali starannie przygotowani do sakramentów wtajemniczenia i włączeni w dynamiczną wspólnotę wiernych, stają się gorliwymi chrześcijanami. Ci zaś, których przygotowanie było powierzchowne i byli pozbawieni specjalnej opieki, po przyjęciu chrztu i bierzmowania, niejednokrotnie oddalają się od Kościoła”. Natomiast w przypadku chrztu dzieci obowiązek wychowania ich w wierze chrześcijańskiej, przekazania im jej zasad oraz wprowadzenia w życie modlitwy należy w dużej mierze do rodziców i chrzestnych. Jego zaniedbanie, które często jest wynikiem niedostatecznego życia wiarą na co dzień samych dorosłych, prowadzi do podobnych efektów, o jakich wspomina powyższa instrukcja odnośnie do katechumenów.

Żyję tak, jak wierzę
Człowiek jako istota wolna może w różny sposób wykorzystać łaskę wiary przekazaną mu na chrzcie; może w różny sposób odpowiedzieć na Boże zaproszenie do zbawienia. Od tego, jak głęboka będzie jego wiara, zależeć będzie jego stosunek do zasad moralności chrześcijańskiej i wskazań Kościoła realizowanych, bądź nie, w codziennym życiu. Z kolei jego życie, również duchowe, ma wpływ na siłę jego wiary, na jego religijność. Jeśli bowiem chrześcijanin się nie modli i nie przystępuje do sakramentów, osłabia więź łączącą go z Bogiem. To zaś prowadzi do rozluźnienia przestrzegania zasad moralnych, stosowanych w relacjach międzyludzkich.

Taki człowiek nazywa siebie często „wierzącym, ale nie praktykującym”. Tylko czy nadal wierzy, że to Bóg jest Panem życia i śmierci? Czy wciąż ufa Jego miłości i obietnicom? Zapewne nie, skoro żyje tak, jakby Go nie było. Pismo Święte przypomina w Liście św. Jakuba Apostoła, że „tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków”. Tacy chrześcijanie, tylko z nazwy, również Kościół ustanowiony przez Chrystusa postrzegają jedynie jako instytucję narzucającą trudne do wykonania prawa i zasady.

Jak pokazują badania socjologiczne (przeprowadzone przez CBOS w 2000 r.), jedynie około 4 proc. Polaków określa się jako niewierzący. Jednak prawie 40 proc. wierzących akceptuje tylko niektóre wskazania Kościoła i tyle też mniej więcej przyznaje się do tego, iż sporadycznie wypełnia praktyki religijne lub nie wypełnia ich wcale.

Taka wiara, podtrzymywana najczęściej jedynie przez tradycję, sprzyja przyjmowaniu postaw obojętności moralnej i religijnej. Wtedy też prawa Boże i obrzędy Kościoła wydają się niezrozumiałe i niepotrzebne, co może prowadzić nawet do wystąpienia z jego wspólnoty, czyli do apostazji.

Przypadki takiego formalnego odstępstwa od wiary nie są w Polsce częste. W poszczególnych diecezjach notuje się ich od kilku do kilkunastu rocznie. W większości dotyczą one osób pracujących na Zachodzie i deklarujących się tam jako niewierzące, aby nie płacić podatku kościelnego. Trzeba przypomnieć, że także w tej sytuacji akt apostazji pociąga za sobą karę ekskomuniki. Osoby występujące z Kościoła z powodu przejścia na inną wiarę lub światopogląd ateistyczny stanowią znikomy procent.

Nawet w takim wypadku z przyjętego chrztu nie można zrezygnować, gdyż nie jest on tylko ludzką deklaracją czy obrzędem, ale sakramentem o charakterze duchowym, przez który działa Bóg. Kościół szanuje jednak każdą taką decyzję. Pozostawia on też możliwość powrotu do pełnej wspólnoty z wierzącymi oraz otacza te osoby modlitwą i powierza je Bożemu Miłosierdziu. Pośród ludzkich decyzji zawsze pozostaje jeszcze miejsce na działanie łaski Bożej umożliwiającej nawrócenie.
Ojciec prof. dr hab. Jacek Salij OP
kierownik Katedry Teologii Dogmatycznej UKSW,
autor licznych publikacji z dziedziny teologii
i duchowości

– Nieusuwalne znamię chrztu oznacza, że Boże wezwanie do życia wiecznego, jakie otrzymujemy w sakramencie chrztu, nigdy, aż do dnia Sądu Bożego, nie będzie odwołane. Choćby człowiek dopuścił się strasznych grzechów, choćby dokonał formalnego aktu wystąpienia z Kościoła (apostazji), choćby utracił wiarę w Boga – pozostaje kimś ochrzczonym, tzn. wezwanym do życia wiecznego. Wśród świętych Kościoła jest bł. Antoni Neyrot, katolicki kapłan, dominikanin, który przeszedł na islam, ale gorzko pożałował apostazji i wrócił do Chrystusa. Powrót do wiary przypieczętował śmiercią męczeńską. Rzecz jasna, nie był już drugi raz chrzczony – raz przyjęty chrzest jest ważny do końca życia.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki