Parada koślawych
ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TCHR
Jak ironia brzmi uzasadnienie odmowy parady gejów i lesbijek w Warszawie - brak przedłożonych
dokumentów w sprawie zmian organizacji ruchu. Aż nie chce się wierzyć, by organizatorzy, wspierani przez tak światłe umysły, jak choćby pani prof. Maria Sz., kandydatka na prezydentkę (prezydencinę?), pominęli sprawę tak banalną. A jednak
Przy bliższym przyjrzeniu się sprawa przestaje...
Jak ironia brzmi uzasadnienie odmowy parady gejów i lesbijek w Warszawie - brak przedłożonych
dokumentów w sprawie zmian organizacji ruchu. Aż nie chce się wierzyć, by organizatorzy, wspierani przez tak światłe umysły, jak choćby pani prof. Maria Sz., kandydatka na prezydentkę (prezydencinę?), pominęli sprawę tak banalną. A jednak…
Przy bliższym przyjrzeniu się sprawa przestaje dziwić. Zmiany organizacji ruchu mają służyć w takim przypadku pewnemu porządkowi i bezpieczeństwu publicznemu. Tymczasem parada gejów i lesbijek, kłamliwie nazwana "paradą równości", ma "głęboko gdzieś" porządek i bezpieczeństwo, ma "głęboko gdzieś" równouprawnienie, i w ogóle nie dba przecież o wymiar społeczny. Liczy się zamanifestowanie własnego uprzywilejowania, z pominięciem praw i przestrzeni życia innych.
Oczywiście, w oczach niektórych światłych inaczej gremiów - patrz: niektóre organy szamoczącej się za własnym ogonem Unii, kandydatka na prezydencinę czy pewnie pani minister do spraw "równego statusu kobiet kosztem statusu mężczyzn" - dzieje się krzywda. Ale krzywda dzieje się także zdaniem niektórych ekologów - z tej racji, że nikt nie urządza "parady zoofitów". A cóż dopiero z punktu widzenia przedsiębiorców pogrzebowych? Czyż nie byłoby sprawą piękną zorganizowanie "parady nekrofilów"? (Przepraszam ekologów i przedsiębiorców pogrzebowych za odmawianie im zdrowego rozsądku…).
A dla bardziej subtelnych umysłów czyż nie byłaby zaspokojeniem praw człowieka parada masturbujących się na ulicy? Wszak we wszystkich tych przypadkach podążamy za uprzywilejowaniem pewnych gremiów, domagających się zaakceptowania ich "odmienności". To zaś ma być wyrazem wolności i równości. W żadnym zaś wypadku nie może być szacunkiem dla czegokolwiek, co ma znamiona życia społecznego.
Na szczęście, póki co decyzje podejmują ludzie, którzy myślą o pewnym ładzie zbiorowym. I mam nadzieję, że kandydatka na prezydencinę pozostanie prezydentką albo wyłącznie lesbijek, albo samej siebie. Czego można jej życzyć.