Logo Przewdonik Katolicki

Jak rozpoznać emocje

Bogna Białecka
Fot.

Czternastoletni Adam, którego rodzice się rozwiedli, wraz z młodszym bratem mieszka u mamy. Jednak w pewnym momencie poprosił rodziców, by mógł na pewien czas zamieszkać z tatą. Rodzice zgodzili się. Adam miał mieszane uczucia. Z jednej strony nie był zachwycony bałaganiarstwem taty, z drugiej podobał mu się szczery podziw taty wobec jego komputerowych umiejętności. Brakowało mu wsparcia...

Czternastoletni Adam, którego rodzice się rozwiedli, wraz z młodszym bratem mieszka u mamy. Jednak w pewnym momencie poprosił rodziców, by mógł na pewien czas zamieszkać z tatą. Rodzice zgodzili się. Adam miał mieszane uczucia. Z jednej strony nie był zachwycony bałaganiarstwem taty, z drugiej podobał mu się szczery podziw taty wobec jego komputerowych umiejętności. Brakowało mu wsparcia w nauce, jaki dawała mu mama i regularnych posiłków, cenił natomiast swobodę, którą pozostawiał mu ojciec. Po przeprowadzce tata zaczął zaniedbywać spotkania z młodszym synem, co Adama niepokoiło, choć było mu przyjemnie, że tata zajmuje się tylko nim.

Odczuwał mieszaninę niechęci i zadowolenia z siebie samego. Przeprowadził w myślach wiele rozmów z rodzicami i bratem. Martwił się, że wyprowadzając się z powrotem do matki, zrani uczucia ojca, zdał też sobie sprawę, że pewnie przenosząc się do taty, zranił uczucia mamy. Stworzył więc na komputerze tabelkę, w którą wpisał w jednej kolumnie argumenty za mieszkaniem u mamy, a w drugiej - u taty, poniżej zaś uczucia - za i przeciw każdej z decyzji. Zaproponował w końcu rodzicom takie rozwiązanie: raz z bratem, raz bez niego, będzie mieszkał u mamy, potem u taty, i tak na zmianę (w celu budowania więzi braterskich). Nie przypuszczał, że właśnie takie rozwiązanie zaproponowałoby jego rodzinie wielu zawodowych mediatorów. Historia ta została opisana przez psycholog Carolyn Saarni jako ilustracja znaczenia rozpoznawania swych stanów emocjonalnych w rozwiązywaniu życiowych problemów. Adam w trudnej sytuacji poradził sobie lepiej niż wielu dorosłych. Zresztą osoby korzystające z pomocy psychologów wiedzą, że psychoterapia polega głównie na pracy nad umiejętnością uświadomienia sobie, nazwania i analizy przepełniających człowieka emocji. Dlatego właśnie warto dbać o to, by dziecko uczyło się rozpoznawania i nazywania swych uczuć. Pomaga to zapobiec wielu problemom w wieku dojrzałym.

Nauka dla dzieci

Małe dzieci mają problem nawet z pojedynczą przeżywaną przez siebie emocją. Rodzice mogą pomóc w nazywaniu zaobserwowanych uczuć: "Widzę, że jesteś smutna", "Z tego, co widzę, złościsz się". Mogą pomóc dzieciom poprzez nazywanie emocji ludzi na ulicy, bohaterów filmowych, na spotkaniach towarzyskich: "Zobacz, pani płacze, jest smutna". Dziecko wczesnoszkolne powinniśmy pytać, jakie czuło emocje i jakie emocje mogły czuć inne osoby uczestniczące w konkretnych wydarzeniach. Warto też kierować jego uwagę na sprawy odczuć. Znajoma rodzina ma na lodówce powieszoną wielką kartkę z mnóstwem buziek wyrażających różne uczucia. Po powrocie z pracy i szkoły każdy na obok wiszącej kartce pisze: "dziś czuję się" i przerysowuje jedną z buziek.

Dla nastolatków

Jednym z ważniejszych punktów edukacji emocjonalnej jest uświadomienie dziecku, że możliwe jest jednoczesne odczuwanie wielu różnych emocji. Nazywa się to ambiwalencją (według słownika: "doznawanie sprzecznych uczuć wobec tych samych osób, przedmiotów, sytuacji"). Pojęcie ambiwalencji staje się zrozumiałe dopiero dla tych osób, które potrafią prawidłowo rozpoznać i nazwać swoje uczucia - a więc dopiero dla młodszych nastolatków. Oto przykład: Marta wybierała się na imieniny do swojej koleżanki, ale jakoś nie mogła się zebrać. W końcu mama spytała córkę, co się dzieje. Marta wybuchnęła płaczem i stwierdziła, że jest nienormalna. Z rozmowy wyszło, że choć bardzo lubi koleżankę, jednak często ją denerwuje, że Monika cały czas "szczebiocze", nie dając dojść do głosu innym; że choć opowieści Moniki są ciekawe, to sama czuje się przy niej mała i niezauważana przez innych, choć też miałaby coś do opowiedzenia. I dlatego uważa, że jest nienormalna - bo nie można kogoś lubić i nie lubić jednocześnie. Dla mamy była to doskonała okazja do wyjaśnienia córce pojęcia ambiwalencji. Zapewniła ją, że to normalne zjawisko i każdy czasem coś takiego przeżywa. Poza tym zastanowiły się nad strategią i postanowiły, że gdy imieniny się już rozkręcą, Marta zaproponuje, że pomoże w kuchni i tam opowie kilka swoich historyjek koleżance, na której szczególnie jej zależy. Właśnie w ten sposób możemy wspomóc rozwój inteligencji emocjonalnej naszych dzieci - zaczynając od nauki rozpoznawania i nazywania uczuć, rozmawiając o nich, tłumacząc bardziej skomplikowane sprawy z nimi związane - takie jak ambiwalencja.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki