Pamięć
ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TCHR
O tym, że każda społeczność jest lub winna być wspólnotą pamięci, nie trzeba przekonywać. Narody, które tracą pamięć, giną. Podobnie ginąć mogą wspólnoty większe i mniejsze niż naród. Stąd też nie można lekceważyć sporu niemiecko-polskiego o pamięć minionej wojny. Można w tej pamięci wydobywać nowe interpretacje, jak na przykład tę, że zwycięstwo aliantów było...
O tym, że każda społeczność jest lub winna być wspólnotą pamięci, nie trzeba przekonywać. Narody, które tracą pamięć, giną. Podobnie ginąć mogą wspólnoty większe i mniejsze niż naród. Stąd też nie można lekceważyć sporu niemiecko-polskiego o pamięć minionej wojny. Można w tej pamięci wydobywać nowe interpretacje, jak na przykład tę, że zwycięstwo aliantów było wyzwoleniem i dla Niemców, ale nie można zapominać, że było to wyzwolenie od Niemców także.
Apel polskiego parlamentu można oczywiście oceniać w kategoriach emocjonalnych, można wpisać go w przedwyborczą ofensywę wszystkich partii (tu akurat nikt nie zyskał i nikt nie stracił, dzięki jednomyślności). Warto jednak zwrócić uwagę, że wcześniej nikt nie skarcił niemieckich roszczeń, nikt nie domagał się powagi w dyskusji nad pamięcią, gdy bełkot niemieckich roszczeniowców rozlegał się gromko. Nikt, poza prezydentem Warszawy. Ale jego głos był traktowany jednostkowo. Byłem w Krakowie, na sesji o Europie, gdy parlament polski podjął swoją uchwałę. Nawet w czasie uroczystej kolacji u prezydenta miasta znalazła się długa chwila (bodaj kwadrans) na wystąpienie niemieckiego parlamentarzysty z Brukseli w tej kwestii. Głos był solidny i konkretny - ale był to głos odpowiedzi, a nie deklaracji niezależnej od niczego.
Pamięć jest też ważna dla grup mniejszych niż naród. I warto, by bracia i siostry po lewicy życia politycznego o tym wiedzieli. Wrzawa, którą SLD wszczyna wokół Kościoła w państwie, a konkretniej wokół Funduszu Kościelnego jest oznaką chyba Alzheimera w tej formacji. A to dobrze nie wróży.
I nie trzeba nawet sięgać do pamięci bezpośrednio powojennej i tej z lat 50-tych. Można wszak sięgnąć do ostatnich lat i ostatnich dziejów lewicy pisanych zmaganiem z prokuraturą w kwestiach odpowiedzialności karnej. Może zamiast szukać oszczędności w budżecie państwa i likwidacji "przywilejów", warto zająć się uregulowaniem własnych - przede wszystkim realnych nadużyć.
Amnezja grozi unicestwieniem. A szkoda by było, gdyby przestały istnieć barwne postacie z Sojuszu… Są tak często - bardzo zabawne.