Logo Przewdonik Katolicki

Marzenie Adama: całuski od Otylii

Anna Staśkiewicz
Fot.

Chciał tylko kibicować siatkarzom, a spotkał najlepszych sportowców świata, zwiedził wioskę olimpijską, a wieczory spędzał w otoczeniu VIP-ów. Tego lata spełniło się największe marzenie czternastoletniego Adama ze Skoków. Wśród wielu schorzeń, które trapią Adama, na pierwszych miejscach lekarze wymieniają skrzywienie kręgosłupa oraz niedowład od pasa w dół. Jednak fakt,...

Chciał tylko kibicować siatkarzom, a spotkał najlepszych sportowców świata, zwiedził wioskę olimpijską, a wieczory spędzał w otoczeniu VIP-ów. Tego lata spełniło się największe marzenie czternastoletniego Adama ze Skoków.


Wśród wielu schorzeń, które trapią Adama, na pierwszych miejscach lekarze wymieniają skrzywienie kręgosłupa oraz niedowład od pasa w dół. Jednak fakt, że chłopiec przykuty jest do wózka, nie przeszkadza mu w realizowaniu wielkiej pasji, jaką jest kibicowanie siatkarzom, a właściwie siatkarkom. - To hobby wciąga go bez reszty. Wielki udział ma w tym ojciec, który jest nauczycielem wf. Od lat zabiera syna na różne zawody, także zagraniczne - na ile oczywiście pozwalają mu finanse. Przekonał Adama, że wózek nie jest żadną przeszkodą, jeśli chce się coś osiągnąć. Na zawodach piłki siatkowej, które odbywały się w Szwajcarii, obaj spali w samochodzie. - Najważniejszy był sport - mówi dr Dariusz Stencel, wolontariusz Fundacji "Mam Marzenie", który opiekował się Adamem i jego rodziną, kiedy w Atenach spełniały się marzenia chłopca.

Stary znajomy


Niewiarygodna wiedza i międzynarodowe znajomości młodego kibica na każdym kroku imponowały wolontariuszowi. - W Atenach nie było chyba wybitnego sportowca, którego imienia i najlepszych wyników Adam by nie znał. A o siatkarkach wiedział naprawdę wszystko. Na każdych zawodach przekazywał zawodniczkom dwa swoje zdjęcia. Jedno z dedykacją (w języku zawodniczki - o napisanie dedykacji prosił któregoś z zagranicznych kibiców), a drugą pustą, którą zawodniczki oddawały mu z własnym podpisem. W wiosce olimpijskiej napotykane przez nas siatkarki podchodziły do Adama jak do starego znajomego. Wszystkie znały go przecież ze zdjęć - opowiada dr Stencel, któtry najbardziej zdziwił się, gdy zobaczył pamiątki Adama z zawodów, w których brały udział siatkarki egipskie. Okazało się, że zawodniczki, które ze względów religijnych nie pozwalają się fotografować, a już na pewno nie z mężczyznami, dały się namówić na wspólne zdjęcie z polskim kibicem.
- Wiedza Adama była powalająca. Nie zdołałem ukryć zdziwienia, gdy w windzie spotkaliśmy polskiego sędziego. Mówił, że jego żona gra w koszykówkę. Adam spojrzał tylko na identyfikator z nazwiskiem sędziego, po czym wymienił imię jego żony i pozycję, na której gra - wspomina dr Stencel.

Brazylia-Grecja


Dzień po przylocie, czyli 20 sierpnia, Adam z rodzicami oraz wolontariuszem wybrali się na spacer po Atenach.
Wielką atrakcją dla niego była zmiana warty przed Pałacem Prezydenckim. W tłumie przyglądających się turystów nie zabrakło kibiców sportowych, tym razem z... Chin, którzy bardzo chętnie i spontanicznie obdarowali Adama swoją czapeczką.
Nie był to jednak dzień bez sportu. Rodzinka wybrała się na mecz siatkówki kobiet: Brazylia-Grecja. - Mecz był znakomity, ale jeszcze lepszy doping. Kibice Brazylii pokazali wszystkim, jak można bawić się na trybunach, tańczyć gorącą sambę, śpiewać i dopingować swoją drużynę oraz... zespół przeciwników. Adam siedział w środku brazylijskiego kotła, ubrany tym razem... w brazylijską koszulkę i szalik.
Takich lekcji przyjaźni, sportu i tolerancji Adam i jego rodzina miała zresztą więcej. W całym mieście kibice bardzo dumnie i bez obaw nosili barwy, emblematy i stroje swoich państw. Bratali się nawzajem, śpiewali, robili wspólne zdjęcia... Pokazali całemu światu, że jednak można żyć bez wrogości, chociaż kilka dni...

Windą na Akropol


Niemożliwe byłoby spełnienie marzenia Adama, gdyby nie pomoc i opieka Pani Marii Ogrodnik-Soroń (prezes Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i Młodzieży w Atenach) oraz Pani Sofiji Gialama i Ryszarda Czaderny. - Opiekowali się nami przez cały pobyt. Ceny noclegów w czasie igrzysk dochodziły do 1000 euro. Dzięki nim mogliśmy korzystać z prywatnego mieszkania. Zadbali nawet o zapełnienie lodówki. Pani Maria i jej współpracownicy ze Stowarzyszenia bardzo dbali również o to, aby wypełnić nam czas między wydarzeniami olimpijskimi: zorganizowali nam wycieczkę na Akropol, pomogli załatwić wstęp do wioski olimpijskiej, zabrali nas do polskiej kawiarni "Malinka" - opowiada dr Stencel.
Wyprawa na Akropol okazała się wielką atrakcją. Adam odebrał ją jako prawdziwą, żywą lekcję historii. Na samym Akropolu spotkała go prawdziwie miła niespodzianka. Zainstalowana jest tam winda, która czyni to wspaniałe miejsce dostępne dla ludzi niepełnosprawnych.
Tak więc Adam i rodzice mogli bez przeszkód sycić oczy, ciało i duszę duchem starożytnej historii. - Zdjęcia z uroczą przewodniczką będą dla Adama na pewno miłą pamiątką - uważa dr Stencel.
Później oczywiście sport! W tym dniu Polska grała z Tunezją. Adam był na tym meczu i dopingowaliśmy naszą drużynę. Tym razem miał okazję świętować zwycięstwo Polaków.
- Po meczu wokół hali i w przejściach do metra czuliśmy się jak w Polsce. Huczało od śpiewu polskich kibiców, a wszędzie było biało-czerwono. Ten cudowny nastrój tryumfu towarzyszył nam do końca dnia. I znów nieoceniona Maria! Tym razem zabrała nas do polskiej kawiarni "Malinka", gdzie mieliśmy okazję spotkać Renatę Mauer i Otylię Jędrzejczak - opowiada wolontariusz.
Chociaż nasza "złota Otylia" była oblężona przez wielbicieli, Adamowi udało się zamienić z nią kilka zdań. Dostał też całusa.
Opiekunowie ze Stowarzszenia Pomocy Dzieciom i Młodzieży w Atenach zaprosili też Adama i jego towarzyszy do prawdziwej greckiej tawerny. Adamowi podobało się, ale... jedzenie było trochę za ostre.

Zaimponował najlepszym


Kolejnym niezapomnianym przeżyciem była dla Adama wizyta w wiosce olimpijskiej. - Nie byłoby nas tam, gdyby nie życzliwość wielu osób. Znów Maria Soroń była naszym "dobrym duchem", ale wielkie podziękowania należą się panu Jackowi Gmochowi, attache olimpijskiemu, panu Andrzejowi Personowi, attache prasowemu i panu Zbigniewowi Kumidorowi, odpowiedzialnemu za akredytacje. Po nieodłącznej kontroli wkroczyliśmy w zupełnie nowy dla nas świat. Z pozoru wioska wyglądała bardzo sennie, ale przy bliższym przyjrzeniu, okazało się, że aż tętni życiem. Rozpoczęliśmy od wizyty w polskiej misji. Ugościli nas pani Urszula Jankowska, radca misji oraz pan Zbigniew Pacelt, wiceprezes Polskiej Konfederacji Sportu, wspaniały sportowiec i trener. Dla Adama była to znakomita okazja do dyskusji z profesjonalistami o wszelkich aspektach sportu wyczynowego. Po raz kolejny okazało się, że wiedzą sportową Adam imponuje nawet najlepszym znawcom - wspomina dr Stencel.
W misji Adam został obdarowany licznymi upominkami. Później, w czasie spaceru spotkał siatkarki Grecji i Kuby. Okazało się, że ... to ich dobry znajomy z turniejów siatkarskich.
Kolejny dzień był już ostatnim dniem pobytu Adama w Atenach. Z grupą poszli obejrzeć miejsce, które było dla tych igrzysk chyba najważniejsze -Stadion Olimpijski, na którym płonął znicz.
Prosto ze stadionu kibice pojechali na kolejny mecz Polaków, tym razem z Argentyną. To było prawdziwe święto dla Adama i wielkie ukoronowanie jego olimpijskiej przygody. - Nie mogliśmy wymarzyć sobie lepszego meczu na zakończenie naszej olimpijskiej przygody. Wspaniały, długi, pięciosetowy, zacięty, obfitujący w dramatyczne zwroty akcji mecz i do tego wygrany! Wyszliśmy wszyscy ochrypnięci, ale ze wspaniałymi emocjami wypisanymi wprost na twarzy - mówi dr Dariusz Stencel.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki