Logo Przewdonik Katolicki

Chcieć to móc...

Michał Gryczyński
Fot.

... powtarzał często mój Ojciec, cytując Andrzeja Małkowskiego, twórcę harcerstwa. Finałowy mecz piłkarski o Puchar Polski, pomiędzy poznańskim "Kolejorzem" a warszawską "Legią", potwierdził mądrość tych słów. I to nie tylko sam wynik ale, przede wszystkim, zachowanie kibiców. Kiedy jeszcze nosiłem koszulę w zębach, nie było tajemnicą, że kibice obu drużyn nie darzą się...

... powtarzał często mój Ojciec, cytując Andrzeja Małkowskiego, twórcę harcerstwa. Finałowy mecz piłkarski o Puchar Polski, pomiędzy poznańskim "Kolejorzem" a warszawską "Legią", potwierdził mądrość tych słów. I to nie tylko sam wynik ale, przede wszystkim, zachowanie kibiców.
Kiedy jeszcze nosiłem koszulę w zębach, nie było tajemnicą, że kibice obu drużyn nie darzą się sympatią. "Legia" słynęła wówczas z podkradania innym klubom najlepszych zawodników. Zmilitaryzowane władze "Legii" czyniły to, najczęściej, pod pozorem powoływania ich do zasadniczej służby wojskowej. Ale bywało, że piłkarz - zachęcony okrągłą sumką i perspektywą nowego mieszkania w stolicy oraz samochodem - znikał z macierzystego klubu, a potem pojawiał się w barwach "Legii", oznajmiając, że od dawna marzył o kontynuowaniu... rodzinnej tradycji wojskowej! Nic dziwnego, że samo pojawienie się warszawskich piłkarzy na murawach boisk wywoływało burzę emocji. Ale i na stadionie "Legii" drużyny z innych miast przyjmowano równie "gościnnie", a pomiędzy kibicami rozgrywały się prawdziwe bitwy. Jeszcze kilka miesięcy temu, w telewizyjnym programie o kibicach - czy raczej młodych bandytach, którzy także chadzają na stadiony - dowiedziałem się, że w stolicy mam... "przechlapane". Zaś pewien jegomość ze "stolycy" tłumaczył, iż - tak jak dziadek oraz ojciec - nienawidzi "Lecha" oraz jego kibiców i tego samego uczy swoje dzieci. Taki z niego kibic i pedagog! Tym bardziej cieszy, że niedawny mecz rozegrano w sportowej atmosferze: drużynę warszawską i jej kibiców przywitały w Poznaniu oklaski, obyło się bez bijatyk i szowinistycznych okrzyków, a nawet ogłoszono wzajemne "zawieszenie broni". Aż trudno uwierzyć.
Ale nawet najwięksi kibice nie samą piłką żyją, więc zachęcam do odwiedzenia Muzeum Walk Niepodległościowych na poznańskiej Starówce. Mieści się ono w pięknym, klasycystycznym budynku Odwachu, wzniesionym w XVIII w. przez Kazimierza Raczyńskiego, według projektu J. Ch. Kamsetzera. Można tam zwiedzić wystawę "Między Hitlerem a Stalinem", poświęconą losom Wielkopolan podczas dwu okupacji: niemieckiej i sowieckiej. Odwach był kiedyś siedzibą straży miejskiej, później - policji, a za "komuny" gmach zaadaptowano na Muzeum Historii Ruchu Robotniczego. I dlatego jest to stosowne miejsce na wystawę, poświęconą zbrodniom nazizmu i komunizmu. Bo - czy to się komu podoba, czy nie - oba totalitaryzmy XX wieku wpisują się w historię robotniczych ruchów socjalistycznych. Tu i ówdzie protestowano przeciw tej wystawie, jakby zapominając, że Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników była - jak sama nazwa wskazuje - partią socjalistyczną; tyle, że narodową, a nie internacjonalistyczną. A towarzysz Adolf Hitler szedł, krok w krok, ze swoim ideowym sojusznikiem towarzyszem Józefem Stalinem, dopóki łączyły ich wspólne interesy polityczne.
Nie trzeba by, zapewne, ciągle o tym przypominać, gdyby nie grzech zaniechania: nazizm doczekał się bowiem Norymbergi, po której nastąpił proces denazyfikacji, zaś rozliczenia z komunizmem do tej pory nie było. Cóż, wmawiano nam, że to nie do zrobienia, a każdy kto upominał się o przeprowadzenie takiego osądu i dekomunizację, otrzymywał - od pookrągłostołowych grup interesu oraz ich sojuszników w mediach - etykietkę "oszołoma". Teraz na dobre upowszechniło się przeświadczenie, że już jest za późno. Czyżby? Mnie Ojciec uczył, że chcieć to móc!

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki