Logo Przewdonik Katolicki

Piętnaście gwiazdek z nieba

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

Rozporządzenia wydaje się na ostatnią chwilę lub nie ma ich w ogóle. Sejm bije wszelkie rekordy "sprintu" legislacyjnego, niepewność budzi funkcjonowanie systemu IACS. Pewne jest tylko jedno: polscy rolnicy po 1 maja będą musieli zmierzyć się z silną konkurencją unijnych farmerów. W 1992 roku nastąpiła gruntowna reforma unijnej Wspólnej Polityki Rolnej (WPR). Od tego czasu dopłaty...

Rozporządzenia wydaje się na ostatnią chwilę lub nie ma ich w ogóle. Sejm bije wszelkie rekordy "sprintu" legislacyjnego, niepewność budzi funkcjonowanie systemu IACS. Pewne jest tylko jedno: polscy rolnicy po 1 maja będą musieli zmierzyć się z silną konkurencją unijnych farmerów.


W 1992 roku nastąpiła gruntowna reforma unijnej Wspólnej Polityki Rolnej (WPR). Od tego czasu dopłaty bezpośrednie stały się fundamentem aktywności Brukseli w tej dziedzinie gospodarki. Dziś rolnicy z krajów Piętnastki mogą korzystać z prawie trzydziestu rodzajów dopłat.
Jednak zaledwie dwanaście lat po wprowadzeniu reformy gołym okiem widać, że funkcjonujący system nie jest doskonały. Problemy powoduje zwłaszcza rozdział dopłat bezpośrednich. Rzeczywiście znaczące kwoty z tego tytułu są osiągalne jedynie dla 20 procent najbogatszych rolników. Reszta dostaje minimalne wsparcie. Trudno się zatem dziwić, że wielu unijnych farmerów porzuciło swoją mało dochodową profesję (obecnie zaledwie cztery procent obywateli UE trudni się rolnictwem).
WPR pochłaniająca prawie połowę unijnego budżetu jest zatem niewydolna, niesprawiedliwa i... niezmiernie atrakcyjna dla polskich rolników.
Tym bardziej, że Bruksela myśli o istotnej modyfikacji Wspólnej Polityki Rolnej, przede wszystkim poprzez uproszczenie systemu dopłat oraz poszerzenie listy objętych nimi produktów. Od dwóch lat w UE funkcjonuje pilotażowy system dopłat dla małych gospodarstw, które mogą otrzymać do 1250 euro rocznie. Ta propozycja wydaje się nęcąca zwłaszcza dla polskich rolników, tym bardziej, że przez pierwszych kilka lat otrzymywać oni będą dopłaty właśnie w postaci systemu uproszczonego.
Nawet jednak przy obecnym kostycznym systemie unijnej polityki rolnej, jest się po co schylać. Dla przeciętnego polskiego rolnika dotacje z UE stanowią - nawet pomimo ich umniejszenia w stosunku do kwot otrzymywanych przez unijnych farmerów - kwoty nie do pogardzenia.
Tym większy niepokój musi więc budzić porażająca skala niekompetencji, z jaką od kilku lat mamy do czynienia za sprawą naszego rządu i urzędników państwowych. Efekt? Na kilka tygodni przed przystąpieniem Polski do UE jesteśmy zaledwie w 55 proc. przygotowani do integracji na płaszczyźnie rolnej. A Franz Fischler, unijny komisarz ds. rolnictwa, ostrzega: jeśli się nie pośpieszycie, wasi rolnicy nie dostaną pieniędzy.

Żal za rozlanym mlekiem


Główne błędy popełniono już na etapie negocjacji. I nie chodzi tutaj o poziom wynegocjowanych dopłat, bo być może nie dało się uzyskać więcej. Skoro jednak Bruksela dała, co dała, to należało chociaż zagwarantować niezmienność już uzyskanych warunków. A tymczasem niedawno Unia zadecydowała o tym, że nowo tworzone dopłaty do produkcji mleka, roślin energetycznych i orzechów (a więc produktów, które do tej pory nie były objęte unijnymi dopłatami) będą wypłacane nowym członkom na takich samych zasadach, jak dopłaty standardowe. Tak więc początkowo będzie to 25 procent tego, co otrzymają unijni farmerzy. Na równe stawki dopłat przyjdzie zatem czekać do 2013 roku.
- To kompromitacja obecnego rządu. Wielokrotnie zwracaliśmy uwagę na niebezpieczeństwa, jakie mogą wynikać z zaakceptowania art. 23 Traktatu Kopenhaskiego. Rząd prezentował jednak typowy dla siebie urzędowy optymizm, teraz zaś bezskutecznie protestuje, że złamano ustalenia negocjacyjne - mówi Roman Wierzbicki, przewodniczący NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych.
Według szacunkowych obliczeń, wskutek niekompetencji rządowych negocjatorów polscy rolnicy tylko w przypadku rynku mleka stracą w ten sposób w ciągu dziesięciu lat ok. 300 mln euro.
Na jakie dopłaty mogą więc, póki co, liczyć polscy rolnicy?
Uproszczony system dopłat bezpośrednich będzie obejmował dopłatę do każdego hektara użytków rolnych. Na płatności bezpośrednie do powierzchni upraw składają się jednolita płatność obszarowa, czyli dopłata podstawowa i płatności uzupełniające, czyli dopłaty uzupełniające do powierzchni uprawy określonych gatunków roślin, których wykaz zostanie corocznie podany w rozporządzeniu Rady Ministrów. O dopłaty może ubiegać się każdy, kto posiada gospodarstwo rolne o powierzchni co najmniej 1 ha gruntów rolnych, utrzymywanych w dobrej kulturze rolnej z zachowaniem zasad ochrony środowiska.
W 2004 roku dopłaty mają wynieść 25 procent poziomu stosowanego w UE, po roku 30 procent, a w 2006 roku 35 procent. Te płatności będą realizowane z tzw. I filaru WPR. Dodatkowo poziom dopłat zostanie zwiększony poprzez wykorzystanie unijnych funduszy na rozwój wsi (II filar). I tak zostanie on podniesiony odpowiednio do wysokości 36 proc. (2004 r.), 39 proc. (2005 r.) i 42 proc. (2006 r.).
Jest jeszcze możliwość zwiększenia dopłat dla rolników z budżetu krajowego (do poziomu 55, 60, 65 proc. w latach 2004-2006), ale to już raczej czysta abstrakcja. Dziura budżetowa jest bowiem zbyt wielka, by łudzić się co do możliwości wykrojenia dodatkowych państwowych pieniędzy.

Marzenia o autostradzie


Aby całość tego systemu mogła zafunkcjonować, potrzeba jednak sprawnego systemu komputerowego IACS rejestrującego gospodarstwa i bydło oraz nadającego numery ewidencyjne rolnikom. Posiadanie identyfikatora jest warunkiem niezbędnym do uzyskania unijnej dopłaty.
Słabe przygotowanie urzędników i permanentne problemy z systemem IACS powodują jednak, że polscy rolnicy mogą mieć problemy z wykorzystaniem funduszy strukturalnych.
- W ciągu ostatnich dwóch lat zmieniło się pięciu prezesów Agencji, a każdy z nich próbował realizować swoją wizję. Za późno też podjęto decyzję o przejściu na system uproszczony. Powinno się to stać zaraz po ratyfikacji traktatu akcesyjnego, a tymczasem dokonano tego dopiero w grudniu, kiedy szefostwo Agencji objął aktualny prezes Wojciech Pomajda - tłumaczy opóźnienia Iwona Musiał, rzeczniczka prasowa Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Część systemu udało się jednak wdrożyć, a od 15 kwietnia Agencja przyjmuje wnioski o przyznanie dopłat obszarowych. Nie wiadomo jednak, jak po tej dacie będzie się zachowywać IACS.
- Biorąc pod uwagę skalę opóźnienia i ogrom zadań stojących przed Agencją, nie ma stuprocentowej gwarancji, że system będzie działał doskonale. Nie wybudowaliśmy autostrady, ale przyzwoitą drogę - ocenia Iwona Musiał. Jej zdaniem, wszelkie błędy systemu będą jednak na bieżąco modyfikowane.
Zadaniem ARiMR było także przeprowadzenie szkoleń w zakresie przygotowania rolników do prawidłowego wypełniania wniosków pomocowych dla płatności bezpośrednich. Według danych Ministerstwa Rolnictwa, udało się przeszkolić ponad milion rolników.
- Większość rolników została przeszkolona, ale jedynie na materiałach teoretycznych. Nie wprowadzono właściwych rozporządzeń, a bez konkretów nauka jest połowiczna - mówi Roman Wierzbicki, szef rolniczej "Solidarności".
Brak stosownych rozporządzeń budzi największą wściekłość rolników.
- To dobrze, że możemy się starać o unijne dopłaty, problem jednak w tym, że cały czas nie wiemy, co będzie się pod nie kwalifikowało. A siać powinniśmy pod tym kątem już w zeszłym roku - mówi jeden z rolników z wielkopolskiej gminy Zaniemyśl.
Na kilka tygodni przed integracją z Unią Rada Ministrów nadal nie wydała rozporządzenia określającego, jakie uprawy będą zakwalifikowane do płatności uzupełniających.
Małgorzata Książyk z Ministerstwa Rolnictwa zapewnia, że proces legislacyjny jest w toku.
- Resort Rolnictwa przesłał projekt rozporządzenia do Centrum Legislacyjnego Rządu.
Liczymy na to, że ukaże się ono lada dzień - mówi Książyk.
Jakie produkty mają się zatem znaleźć na rządowej liście?
- Chmiel, tytoń, zboża, rośliny oleiste, rośliny wysokobiałkowe, len włóknisty, konopie włókniste, wyka, uprawy paszowe na gruntach ornych - wylicza Małgorzata Książyk, ale zaraz też dodaje, że dokument przygotowany przez ministerstwo nie jest wersją ostateczną. Ta bowiem zależy od Rady Ministrów i to rząd podejmie decyzje co do jej ostatecznego kształtu.
Czy zatem w tej sytuacji polski rolnik może spokojnie przygotowywać się do akcesji? Bez podstawowej wiedzy, której nie dostarczył mu zobowiązany do tego rząd?
A problemów jest przecież znacznie więcej: brak ochrony dla polskich kulinarnych produktów regionalnych, wprowadzenie rent strukturalnych, rozdrobnienie produkcji rolnej, brak promocji polskich produktów, absorpcja funduszy z programu rozwoju obszarów wiejskich i sektorowego programu operacyjnego czy też na zalesianie - to tylko pierwsze z brzegu niedociągnięcia.
Nie tego jednak rolnicy boją się najbardziej.
- Największy strach budzi nadgorliwość polskich urzędników. Oni chcą być bardziej święci od Papieża. Jeżeli jednak nie będą nam przeszkadzać, to sobie poradzimy. Wielu z nas narzeka, ale gdy tylko nadarza się okazja, to kupują dodatkową ziemię. Ten głód ziemi jest w nas cały czas - mówi rolnik z Wielkopolski.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki