Logo Przewdonik Katolicki

Kenoza Pi

Natalia Budzyńska
Fot.

Na najlepszej okładce książkowej, jaką ostatnio widziałam, widnieje napis: "Nagroda Bookera 2002, Życie Pi, Yann Martel". A w środku, na setkach zapisanych stron, czyjeś życie, opowieść zapadająca w serce. Jak zrecenzować książkę, na obwolucie której wydawcy odmówili nakreślenia notki, ograniczając się do krótkich zapewnień, że książkę polecają i już. Może również...


Na najlepszej okładce książkowej, jaką ostatnio widziałam, widnieje napis: "Nagroda Bookera 2002, Życie Pi, Yann Martel". A w środku, na setkach zapisanych stron, czyjeś życie, opowieść zapadająca w serce.


Jak zrecenzować książkę, na obwolucie której wydawcy odmówili nakreślenia notki, ograniczając się do krótkich zapewnień, że książkę polecają i już. Może również powinnam kategorycznie odmówić i pod zeskanowaną okładką napisać tylko: KONIECZNIE PRZECZYTAĆ! Bo jeśli powiem cokolwiek więcej, może zepsuję efekt? Wiem, że są czytelnicy, którzy nie wierzą takim entuzjastycznym zapewnieniom, albo wręcz wydają się im one podejrzane. Liczba miliona sprzedanych na świecie egzemplarzy książki może sugerować, że opowieść ta schlebia niskim gustom. Kiedy już ją zaczęłam czytać - ze sporym opóźnieniem, - nie mogłam przestać; historia Pi Patela zawładnęła mną całkowicie na dwa dni. Mieszałam łyżką w garnku i czytałam, czekałam na córkę na basenie i czytałam, jechałam autobusem do pracy i czytałam, jadłam kolację i czytałam. Wieczorem zasypiałam w połowie zdania, a rano otwierałam oczy, żeby je dokończyć. To jest dopiero radość lektury! O to właśnie chodzi każdemu pisarzowi - napisać opowieść taką, która płynie, żyje i porywa, w której można się zatopić.

Kanada - Indie - Kanada


Yann Martel napisał wcześniej dwie powieści, które jednak nie przyniosły mu sukcesu. "Nie czytały się". Krytycy kręcili nosami, czytelnicy ich w ogóle nie zauważyli. Autor jest podróżnikiem i wymyślił, że Indie będą idealnym miejscem do pracy nad nową książką. To oczywiście nic oryginalnego - wyjechać do Indii, aby tworzyć, a jednak był w tym ukryty cel, tyle, że Yann Martel nic o nim jeszcze nie wiedział. Wyjeżdżając z Kanady, nie wiedział, że temat na jego "książkę życia" znajduje się właśnie... w Kanadzie. Ale, żeby się o tym dowiedzieć, musiał znaleźć się w Indiach. Tak układają się ludzkie losy - zawsze mają sens. Otóż w Puttuczczeri Martel spotkał starego człowieka, który mu powiedział: "Znam pewną historię, która sprawi, że uwierzy pan w Boga".
Czy po przeczytaniu "Życia Pi" można rzeczywiście uwierzyć w Boga? Nie odpowiem na to pytanie. Chciałam napisać, że ta historia ma podwójne dno, ale chyba ma ich o wiele więcej, a może nawet tyle, ile jej czytelników, czyli ponad milion. Nie mówi też o istnieniu Boga w sposób, w jaki chcielibyśmy usłyszeć. Wyobrażamy sobie opowieść o chłopcu, który przeżył coś, co spowodowało, że objawił mu się Bóg wspaniały i pełen sił, więc w Niego uwierzył, a my, którzy jesteśmy tego świadkami, nawracamy się natychmiast. Jasność, błysk, wszystko wiadomo, kawa na ławę, Bóg jest.

Pi na falach


Porażające jest to, że mamy do czynienia z historią prawdziwą. 16-letni hinduski chłopiec Pi Patel dryfuje po Oceanie Spokojnym w towarzystwie dorosłego tygrysa bengalskiego przez ponad siedem miesięcy. Przez pierwsze dni po katastrofie dużego statku, w której zginęła cała jego rodzina, w szalupie towarzyszą mu zebra ze złamaną nogą, hiena i orangutan. Arka Noego obciążona grzechem pierworodnym, na której dochodzi do krwawych jatek? Przedziwny ekosystem, który w końcu zbudował człowiek z tygrysem, algami, rybami, krabami i żółwiami morskimi? Co sprawiło, że Pi przeżył? Wola życia, instynkt samozachowawczy, tygrys, ludzki rozum czy Bóg? I który Bóg - chrześcijański, islamski czy któryś hinduski? Pi doskonale sobie ich wszystkich zmiksował i wcale mu to nie przeszkadza. Podobno każdy z wyznawców tych religii może po swojemu odczytać tę historię. W każdym razie ja nigdzie, w żadnej książce nie znalazłam tak trafnie ukazanej kenozy Jezusa. Ten opis znajdujący się gdzieś na początku szybko potem można zapomnieć, bo dalej dzieją się rzeczy porywające. Ale tu właśnie jest klucz, bo Pi doświadczył kenozy, został sponiewierany, upodlony w swoim człowieczeństwie i doświadczył zwątpienia. Na początku opowieści chłopiec rozmyśla: "Wszyscy musimy przejść przez ogród Getsemani. Skoro Chrystus miał chwile zwątpienia, musimy je mieć wszyscy. Jeśli Chrystus spędził noc na modlitwie, cierpiąc katusze niepewności, jeśli wisząc na krzyżu, wyrzucił z siebie 'Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?', to z pewnością i my mamy prawo wątpić. Musimy to jednak przezwyciężać. Wybierać zwątpienie jako filozofię życia to tak, jak wybierać bezruch jako sposób przemieszczania się w przestrzeni". A więc i w ten sposób można uwierzyć w Boga, ale nic już więcej nie napiszę. Nie chcę odbierać przyjemności zatopienia się w swoim sercu i zadawania pytań, a w końcu uzyskania odpowiedzi wyłącznie dla siebie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki