Logo Przewdonik Katolicki

Jezus według Judasza

Remigiusz T. Ciesielski
Fragment witrażu w katedrze w Moulins we Francji / fot. Wikipedia

To książka o napięciu pomiędzy ludzkim spojrzeniem na rzeczywistość a światem, który działa według słowa Boga. Judasz Tosca Lee wierzy, że może ograć Boga. Albo Go nawet uratować.

Chyba każdy, kto często korzysta z tekstów Pisma Świętego, ma swoje najtrudniejsze miejsca w Biblii. Kiedy otwieram mój egzemplarz Pisma, czytając metodą „chybił trafił”, boję się, że natrafię na fragment Księgi Hioba bądź na tekst odnoszący się do postaci Judasza. Nie wiem, czy to lęk powodowany znaną historią, czy też zwyczajna niechęć do zbudowania relacji pomiędzy moim życiem a biografiami Hioba czy Judasza. Dlatego z lękiem sięgałem po lekturę książki Tosca Lee Judasz.
Dzisiaj biografie pisane są językiem współczesnym, z uwzględnieniem nie tylko najnowszych badań historycznych, ale i dokonań psychologii i innych nauk pomocniczych historii. Pozwala to dopowiadać możliwe scenariusze i prawdopodobne doświadczenia. W taki sposób pisane książki nie tylko pozwalają lepiej zrozumieć opisywane wydarzenia, ale i powodują swoisty renesans ożywiania odkrywanej historii, wystarczy wspomnieć sukcesy takich pisarzy jak Jean Raspail czy Elżbieta Cherezińska.
 
Poszukiwanie Boga
Książka Tosca Lee to jednak nie tylko historia, to przede wszystkim książka o zwodniczej urodzie. Pozwala zachwycić się biegiem opowieści i pominąć to, co zakryte pod literami naprawdę pięknych zdań. Jest więc zwodnicza, bo nakazuje przystanąć nad pojedynczym zdaniem, nawet słowem i zamilknąć na dłuższą chwilę, by odzyskać oddech po odkryciu prawdy, czasem bardzo trudnej. Jeszcze nie wiem dlaczego, ale czytając Judasza, czułem tę szczególną atmosferę, podobną do tej, którą stworzył James Martin w książce Jezus, z domieszką trosk obecnych w książce Gerharda Lohfinka Przeciw banalizacji Jezusa.
Naprawdę nie wiem, co w Judaszu było dla mnie najważniejsze, bo jeżeli przywołam 335. stronę książki, to mam pewność, że praca nad opisaniem postaci Judasza jest tak naprawdę poszukiwaniem Boga. Nie mogę pominąć tego cytatu, czytelnicy wybaczcie, że uprzedzam, ale rzadko czyta się równie prawdziwie wzruszające wyznania „... ujęła moją rękę w obie dłonie, a ja omal nie padłam na kolana. T a m był Bóg”. Czy można takie doświadczenie komentować, czy nie jest ono wystarczającą rekomendacją do tego, by poznać poprzednie strony książki i dojść do zdarzeń, które pozwoliły to napisać? A w książce Tosca Lee takich miejsc jest o wiele więcej. Bo jest to książka o napięciu pomiędzy ludzkim spojrzeniem na rzeczywistość dziejącą się wokół nas, a światem, który działa według słowa Boga.
Tosca Lee stara się ubrać Judasza w cechy współczesnego człowieka, oceniającego otaczający go świat. Człowieka postrzegającego świat estetycznie i mającego świadomość, że można z otaczającą rzeczywistością podjąć grę. Że można ograć Boga albo Go nawet uratować.
Dzisiejsze kolorowe magazyny, programy telewizyjne są pełne zapewnień, że samorealizacja jest szczytem szczęścia. Taki też jest Judasz patrzący na otaczających go ludzi. Porównuje się z lepszym, mądrzejszym bratem, zaskakuje go nie taka, jakby oczekiwał, estetyka postaci Jezusa podchodzącego do Jana, aby przyjąć chrzest.
 
Najlepszy przyjaciel
Ale to Jezus, dzięki spojrzeniu, stanie się najlepszym przyjacielem Judasza, człowiekiem, który wart był zmartwychwstania każdej nadziei. Książka pozwala obserwować nadzieje Jezusa i nadzieje Judasza, i coraz bardziej rozumieć, że to dwie bardzo odległe od siebie rzeczywistości. Dzięki książce łatwiej jest te dwa światy przybliżyć. Wiele jest w książce Lee erudycyjnych zdań, które znaczą więcej niż zapisane w nich słowa. Dialog pomiędzy Jezusem i Judaszem, który autorka umiejscawia nad Jordanem, dotyczy właściwie wzajemnych oczekiwań pomiędzy przyjaciółmi. Judasz pyta Jezusa wprost, jak może służyć jego sprawie. I otrzymuje odpowiedź, że zapłaci tym, co najbardziej ukochał. Judasz odpowiada bardzo ciekawą myślą: „Cóż takiego ja najbardziej ukochałem? Czego do tej pory nie straciłem, poza życiem i dobrym imieniem?”. Dla czytelnika brzmi to jak najprostszy ironiczny dowcip. Tyle tylko, że jest to szczera konstatacja człowieka, którego imię będzie za chwilę synonimem najgorszych relacji międzyludzkich, a śmierć będzie powodem pojawienia się w kulturze motywu purpurowego srebra, który można by nazwać judaszowym toposem kultury judeochrześcijańskiej, jak przedstawia go np. Waldemar Łysiak w Milczących psach. Refleksja Judasza nad swoją dotychczasową biografią właściwie zadowala tych, którzy szukają jedynie złoczyńcy, który mówi: nie jestem wart nikogo. Ale w tej pełnej nadziei książce, wbrew oczekiwaniom pojawia się uśmiechnięte, jasne spojrzenie Jezusa, który wypowie słowa – zostań ze mną Judaszu.
Autorka nie ułatwia czytelnikowi zadania znalezienia prostych faktów, które pozwoliłby na jednoznaczne klasyfikacje Judasza jako człowieka złego, którego trudno bronić. Judasz, zapewne ku przerażeniu wielu czytelników, okazuje się człowiekiem bliskim każdemu z nas. Człowiekiem, który chce lepiej, chce prościej, człowiekiem, który jest mądrzejszy od Jezusa, który wie, że Jezus powinien postępować inaczej.
Do momentu lektury książki Lee, dla każdego jednoznaczna i niepodlegająca dodatkowym wyjaśnieniom jest scena ostatniej wieczerzy, spożywanej przez Jezusa z uczniami – „Jeden z was mnie zdradzi”. Przecież to oczywiste, Judasz jest zdrajcą. Opisywana w książce scena zaskakuje, nie jest pozbawiona wyjaśnień nieoczywistych, które mogłyby przyjść nam do głowy, gdybyśmy byli tam obecni. Jest ona tym bardziej przerażająca, że książka Lee ukazuje się w Polsce w chwili, kiedy toczymy dość ostrą dyskusję o naszej najnowszej historii.
Powieść Lee kieruje także ku logice myślenia przypisywanej każdemu człowiekowi posługującemu się zdrowym rozsądkiem, który wydaje się bezpieczniejszy, prostszy, bardziej skuteczny od świata istniejącego w logice Bożej Opatrzności. Przecież Judasz… przecież Judasz nie chciał ..., aż strach dokończyć to zdanie.
 
Tosca Lee opis swoich osobistych zmagań z Judaszem, bo przecież nie z pisaniem o Judaszu, zaczyna od Epilogu. Epilog – który jest pełen ciemności, pełen skowytu psa, który w języku Biblii czasem odnosi wprost do grzechu, pełen wspomnień o tym, jak miało być – kończy krótkie zdanie: „To ja”. Jak często zatrzymując się na trudnych zdaniach Judasza, w ciszy serca rozlegnie się echo tego stwierdzenia, zależy od prawdy, którą w sobie chcemy zobaczyć. Bo tylko naiwni będą po jej lekturze myśleć, że spotkali go jedynie w innych. To będzie piękna lektura przed Paschą…
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki