Logo Przewdonik Katolicki

Biskupianie i cywile

Stanisław Zasada
Fot.

Kiedyś namawiałam córkę, żeby wzięła po mnie stroje, a ona na to: - Mamo, kto ci teraz taki ciężki łach założy W Wielki Piątek siedemdziesięcioletnia Antonina Jakubczak z Żychlewa koło Krobi w Wielkopolsce jak co roku zerwie się pierwsza z łóżka i zacznie okładać rózgą resztę domowników. "Boże Rany, Boże Rany" - powtarzać będzie przy każdym smagnięciu. - To na...

Kiedyś namawiałam córkę, żeby wzięła po mnie stroje,
a ona na to:
- Mamo, kto ci teraz taki ciężki łach założy


W Wielki Piątek siedemdziesięcioletnia Antonina Jakubczak z Żychlewa koło Krobi w Wielkopolsce jak co roku zerwie się pierwsza z łóżka i zacznie okładać rózgą resztę domowników. "Boże Rany, Boże Rany" - powtarzać będzie przy każdym smagnięciu.
- To na pamiątkę Męki Pana Jezusa, który nie dość, że dźwigał ciężki krzyż, to jeszcze był bity - tłumaczy pani Antonina.
Ma na sobie zawiązaną pod szyją czapkę, czerwone korale, jaczkę, czyli kaftan i fartuch nałożony na czerwoną spódnicę.
- Ja od małości tak chodzę ubrana - mówi kobieta. - Przecież jestem Biskupianką. A na Biskupiźnie tradycja rzecz święta.

Dwanaście wsi


- Biskupizna to zespół folwarków na terenie dzisiejszej gminy Krobia, które od trzynastego wieku aż do rozbiorów były własnością biskupów poznańskich - tłumaczy kanonik Edward Nawrot, kierownik katedry Historii Kościoła na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Każdy biskup poznański był tytularnym proboszczem Krobi i miał tutaj swoją letnią rezydencję. - Tak było nawet za czasów pruskich, mimo konfiskaty dóbr przez Prusaków - mówi ksiądz profesor Nawrot. Tradycję tę zniósł dopiero w 1927 roku kardynał August Hlond.
- Dlatego też w okolicach Krobi do dziś przetrwała tak silnie dawna tradycja - tłumaczy kanonik Nawrot. - A tamtejsi mieszkańcy zachowali swoją odrębność kulturową.
Maria Szpurka jest dyrektorem Biblioteki Publicznej w Krobi. Biskupiańskie zwyczaje ma w małym palcu. - Biskupianin to człowiek, który odnosi się z szacunkiem do ziemi, pracy na roli, przywiązany jest do wiary ojców i odznacza się swoistą godnością - tak charakteryzuje mieszkańców Biskupizny.

Zmarzły mi kolana


- Ja to tylko jak do Poznania jadę, to ubieram się w strój miastowy, żeby ludzie sobie nie pomyśleli, że jakaś Cygana jestem - opowiada w swoim mieszkaniu Antonina Jakubczak. Z wielkiej szafy wyciąga swoje biskupiańskie stroje. Pokazuje kilka spódnic w różnych kolorach. Niektóre grube jak kołdra.
- Jak kiedyś ubrałam się w miastową sukienkę, to mi kolana zmarzły - odpowiada pani Antonina.
W pokoju nad drzwiami jej pokoju wisi ślubny portret. - To ja z moim mężem - tłumaczy Antonina Jakubczak. Na głowie ma białą tiulową kopkę ze skrzydłami. Jej mąż Feliks zaś czarny kapelusz, westkę, czyli kamizelkę i marynarkę bez kołnierza.
Antonina Jakubczak narzeka, że młodzi nie chcą dziś ubierać się po biskupiańsku. - Kiedyś namawiałam córkę, żeby wzięła po mnie stroje, a ona mi na to: Mamo, kto ci teraz taki ciężki łach założy.
Kiedy do pani Antoniny przyjechała telewizja, namawiała swoje wnuczki, żeby ubrały się po biskupiańsku. Tylko pięcioletnia Daria założyła biskupiański strój, który uszyła jej babcia. Starsza o pięć lat Sylwia, jak usłyszała, że ma się przebrać, uciekła z domu.

Mężczyźni, czapki z głów


Domachowo - mała wieś w połowie drogi między Gostyniem a Krobią. Drewniany kościół, cmentarz, dwa sklepiki, straż pożarna i 104 zabudowania.
- Uważają nas za stolicę Biskupizny, ale z dawnej tradycji niewiele zostało - mówi Zygmunt Pawlak, sołtys Domachowa nieprzerwanie od 1974 roku. - Jeszcze po wojnie dużo ludzi chodziło w strojach biskupiańskich, a teraz na palcach jednej ręki można ich policzyć.
Urodzony 65 lat temu sołtys też nie ma stroju biskupiańskiego. - Nie załapałem się już na tę tradycję i chodzę po cywilnemu - mówi Pawlak.
W prawie półtysięcznym Domachowie tylko trzy starsze kobiety zakładają dziś biskupiański strój. - I to tylko na niedziele i święta - mówi sołtys. Ubolewa trochę, że w młodszym pokoleniu tradycja zanika. - Starszy jeszcze przed krzyżem czapkę zdejmie, a młody nawet się nie obejrzy.

Wstydzili się wsi


Na domachowskim cmentarzu pod rzędem wysokich tui spoczywa Jan z Domachowa Bzdęga. - Tak się kazał pisać - tłumaczy sołtys Pawlak, który zaprowadził mnie na grób.
Zmarły cztery lata temu Bzdęga był zasłużonym działaczem kultury. Trzydzieści lat temu założył Biskupiański Zespół Folklorystyczny. Należeli do niego miejscowi rolnicy. Jeździli po kraju i popularyzowali biskupiański folklor.
- W zespole była biskupiańska kapela, czyli dudziarz i skrzypek - mówi Maria Szpurka. Wyjaśnia, że dudy składają się ze skórzanego worka, do którego wdmuchuje się przez specjalną dymkę powietrze. Przy naciśnięciu łokciem worka, powietrze uchodzi z niego przez piszczałki, wydając dźwięk podobny do szkockiej muzyki.
- Mój ojciec grał na dudach - wspomina zmarłego dziesięć lat temu Stanisława Skrzypalika jego syn Marian z Domachowa. - Mnie jakoś nie ciągnęło - przyznaje mężczyzna.
- Pokolenie urodzone po wojnie jest stracone dla folkloru - mówi Maria Szpurka. - My wstydziliśmy się, że ze wsi pochodzimy. Za naszej młodości wszyscy zafascynowani byli miastem i kulturą masową.

Dziadek oklaskuje wnuka


Maria Szpurka, chociaż jest rodowitą Biskupianką, nigdy nie miała na sobie biskupiańskiego stroju. Jej dwudziestoośmioletni syn jest instruktorem Młodzieżowego Zespołu Instrumentalno-Tanecznego "Młodzi Biskupianie", który od dwóch lat istnieje przy gimnazjum w Starej Krobi.
- Miałem osiem lat, jak zacząłem grać na skrzypcach, a potem na dudach - opowiada Witold Szpurka. Potem skończył Akademią Rolniczą w Poznaniu i kulturoznawstwo na Uniwersytecie Adama Mickiewicza. Zaczął pracować.
- Pomyślałem sobie, że trzeba wrócić do starego hobby - opowiada. Uczy więc tańczyć, grać i śpiewać najmłodszych Biskupian. Jeździ z nimi na występy.
- Dzieciaki i młodzież garną się do tego - mówi. - Nigdy nie było problemu z naborem.
Maria Szpurka zauważyła, że najstarsi Biskupianie cieszą się z zainteresowań swoich wnuków. - Na występach są ich najwierniejszymi widzami i słuchaczami.

Dudy przed biskupem


W sobotę, 22 lutego, do parafii w Domachowie przyjechał z wizytacją biskup pomocniczy archidiecezji poznańskiej Marek Jędraszewski. - W drodze z plebanii do kościoła towarzyszyła mi biskupiańska kapela. Były skrzypce i dudy - wspomina biskup.
Ksiądz kanonik Jan Tecław, proboszcz domachowskiej parafii, dba o podtrzymywanie biskupiańskiej tradycji. - Kultura jest ważnym elementem religii - mówi kapłan.
W jego drewnianym kościele często można spotkać ubranych po biskupiańsku parafian. Mężczyźni w tradycyjnych strojach niosą też co roku baldachim w procesji Bożego Ciała, która idzie do rozstawionych dookoła wsi czterech ołtarzy. Kapela biskupiańska gra też w obchodzony pod koniec września odpust ku czci świętego Michała Archanioła.
Kanonik Tecław twierdzi, że przywiązanie do tradycji ma wpływ na religijność domachowskich parafian. - Do kościoła przychodzi sporo ludzi - mówi. O pobożności mieszkańców Domachowa słyszał też od innych księży. - Opowiadano mi, że jak są gdzieś w niedzielę na występach, to zawsze idą na Mszę - mówi ksiądz Tecław.
Z domachowskiej parafii wyszło po wojnie kilku księży. - Tylko biskupa nie możemy się na razie doczekać - uśmiecha się proboszcz.

Lalkę odkurzę


Sołtys Pawlak siedzi markotny. - Posmutniała ta nasza wieś, bo brak pieniędzy - mówi. - Kiedyś ludzie bardziej się cieszyli. A teraz żadnej radości nie widać, bo każdy ledwo zipie.
Większość domachowskich gospodarzy ma po siedem, osiem hektarów ziemi. - Dzisiaj trudno z tego wyżyć. Najlepiej jak ktoś ma jeszcze rentę albo emeryturę - tłumaczy sołtys.
Przez cały luty chłopi z Domachowa blokowali lokalną drogę z Gostynia do Krobi, żeby zaprotestować przeciwko niskim cenom na swoje produkty.
Z zagrodą sołtysa sąsiaduje mały sklepik. Za ladą stoi ubrana w biały fartuch Iwona Madajczyk. Potwierdza, że ludzie w Domachowie mają pewnie coraz mniej pieniędzy. - Zdarza się, że niejeden i na zeszyt kupuje - mówi.
Sklepowa też nie pielęgnuje biskupiańskich zwyczajów. - Mama trochę podtrzymuje tradycję - mówi. - A ja tylko lalkę biskupiańską na święta odkurzę.
BISKUPIZNA - to mikroregion folklorystyczny w południowo-zachodniej Wielkopolsce, obejmujący miasto Krobia i 12 pobliskich wsi. W przeszłości tereny te były własnością biskupów poznańskich, skąd wzięły się określenia: Biskupizna, Biskupianin i biskupiański. Mieszkańcy regionu wyróżniają się charakterystyczną gwarą, strojem i obrzędami ludowymi.

Redakcja dziękuje Panu Zygmuntowi Pawlakowi, sołtysowi Domachowa, za pomoc w zbieraniu materiału dziennikarskiego.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki