Logo Przewdonik Katolicki

Rewolucja w kieszeni

Michał Szułdrzyński
Michał Szułdrzyński, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” | fot. Magdalena Bartkiewicz

Steve Jobs wpadł na pomysł, by w jednym połączyć tradycyjną funkcję dzwonienia, skrzynkę mailową, przeglądarkę WWW oraz przenośny odtwarzacz muzyki. To wszystko podłączył do internetu i tak powstał iPhone

Przypomniała mi się podczas ferii w górach sytuacja, która wydarzyła nam się paręnaście lat temu. Gdy jechałem pograniczem polsko-słowackim, z dużą dozą pewności zaglądałem do telefonu, który pokazywał mi kilka różnych dróg, którymi mogę wrócić do miejsca, gdzie spędzaliśmy ferie, z wycieczki, na którą się udaliśmy. I przypomniałem sobie ferie z końca pierwszej dekady tego wieku, gdy po raz pierwszy testowałem nawigację w telefonie. Nie był to jeszcze smartfon, ale klawiszówka z kolorowym wyświetlaczem i nowym systemem operacyjnym, który – co wówczas było absolutnym przebojem – umożliwiał ściąganie różnych aplikacji. Zainstalowałem więc mapy i dokupiłem urządzenie wielkości pudełka od zapałek – GPS. Wiem, że komuś z czytelników może się wydawać, że piszę oczywistości, jak to że dwa plus dwa jest cztery, ale warto sobie przypomnieć, że jeszcze niedawno nikt nie wpadł na to, że można połączyć telefon z nawigacją i mieć wszystko w jednym urządzeniu. Owszem, były takie wielkie urządzenia do samochodów z nawigacją GPS, ale wymagały kupowania kart pamięci z wgranymi mapami, które dość szybko się dezaktualizowały, tak jak to sieć dróg w Polsce, której dwadzieścia lat temu nie było prawie wcale.
I właściwie na tym polega nasza rewolucja technologiczna, że inżynierowie dodają do różnych urządzeń funkcje, które nie są nowe, ale których wcześniej nikt nie połączył w jednym gadżecie. Telefony komórkowe znamy od czterech dekad, ale dopiero w 2007 roku Steve Jobs wpadł na pomysł, by w jednym urządzeniu (potem nazwanym smartfonem, czyli inteligentnym telefonem) połączyć tradycyjną funkcję dzwonienia, skrzynkę mailową, przeglądarkę WWW oraz przenośny odtwarzacz muzyki. To wszystko podłączył do internetu i tak powstał iPhone.
Bez iPhone’a nie byłoby rewolucji w komunikacji, bo to dzięki temu urządzeniu rozwinął się Facebook. Serwis do krótkich wpisów nagle zmienił się w narzędzie dokumentowania naszego życia, na którym prowadzono dyskusje, wrzucano zdjęcia. Ale sieć była wówczas zbyt wolna, by dało się przesyłać filmy. Niemniej każdy miał w kieszeni telefon, a z nim i Facebooka, i inne platformy społecznościowe, które zmieniły politykę, media – to, jak poznajemy świat.
Parę lat później, gdy powstał szybki internet LTE, a potem 5G, smartfony zmieniły się w centra rozrywki online, a głównymi treściami, które konsumujemy w sieci, stały się filmiki. Przy tym wyrosła cała nowa branża influencerów, ludzi produkujących materiały wideo i zarabiających krocie na reklamach. Mniej szczęścia mieli taksówkarze, bo ktoś wpadł na pomysł, że można połączyć w jednej aplikacji kierowcę i pasażera bez pośrednictwa kompanii taksówkarskiej – i jak grzyby po deszczu wyrosły firmy oferujące przejazdy z aplikacji. A że zatrudniały migrantów, oferowały znacznie niższe ceny przejazdów. Smartfony i aplikacje rozwiązały też problem techniczny, jakim było wypożyczanie w jednym miejscu rowerów czy elektrycznych hulajnóg. Nie trzeba było iść do żadnego punktu, tylko można wyszukać najbliższą pozostawioną przez innego użytkownika hulajnogę czy rower elektryczny i wygodnie dojechać na spotkanie.
Nie mówiąc już o tym, że mając w kieszeni smartfon, zawsze mamy przy sobie aparat fotograficzny. I wszystko działa, dopóki nie wyczerpie się nam bateria.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki