A merykańscy naukowcy dokonali ostatnio niezwykłego odkrycia. Badacze z firmy Microsoft oraz Pacific Northwest National Laboratory znaleźli substancję, której wykorzystanie pozwala oszczędzić aż o 60 proc. ilość litu niezbędnego do produkcji akumulatorów. Lit zaś potrzebny jest wszędzie – w bateriach samochodów elektrycznych, laptopów czy smartfonów, które z pewnością większość z czytelników ma teraz w kieszeni lub leżą gdzieś niedaleko. Jednym z największych wyzwań obecnego poziomu rozwoju technologicznego jest bowiem magazynowanie energii. Potrafimy tworzyć świetne procesory, mieniące się milionami odcieni wyświetlacze, testujemy sztuczną inteligencję, która jest zdolna do autonomicznego prowadzenia samochodów. Ale cała nasza nowoczesna technologia opiera się na energii, której magazynowanie jest niezwykle archaiczne – najlepszym sposobem do tego jest wciąż bateria litowo-jonowa. Jest o tyle archaiczna, że podczas ładowania elektrony przepływają od jednej elektrody do drugiej, zaś oddawanie przez nią prądu polega na tym, że ruch elektronów odbywa się w przeciwnym kierunku. Choć brzmi to prosto, pierwszy w pełni sprawny akumulator tego typu na masową skalę wyprodukowała firma Sony w 1991 roku. Dziś podbijają one świat, choć istnieje bardzo poważny problem – wydobycie litu jest trudne i niezbyt ekologiczne. A w dodatku baterie nie są bardzo sprawne (marnują same sporo energii), czasem się przegrzewają, czasem wybuchają, niektórych modeli nie wolno wziąć na pokład samolotu itp. Słowem: mamy z nimi spory kłopot. Ale technologie magazynowania energii wciąż kuleją. Dlatego odkrycie amerykańskich naukowców brzmi bardzo obiecująco. Jeszcze ciekawsze jest w nim to, że odkrycia dokonano przy użyciu… sztucznej inteligencji. Cała sieć połączonych ze sobą komputerów niezwykle zaawansowanych matematycznie dokonywała obliczeń, które miały pomóc ocenić właściwości fizyczne dziesiątek tysięcy różnych substancji chemicznych i spróbować – znacznie szybciej niż podczas testów laboratoryjnych – ocenić ich przydatność do produkcji nowego rodzaju akumulatorów. W ten sposób w ciągu kilku miesięcy zrobiono pracę, która w innych warunkach trwałaby dziesiątki lat – wytypowano pewne substancje za pomocą sztucznej inteligencji, a następnie te już wytypowane sprawdzono laboratoryjnie. I tak znaleziono tę jedną, której możliwości w pierwszych testach wypadły tak obiecująco.
To zresztą niezwykły paradoks. Wszak wiele wskazuje na to, że sztuczna inteligencja wydaje się bez żadnych wątpliwości technologią przyszłości. Wydaje się mieć naprawdę niezwykłe możliwości. Z analiz przedstawionych na ostatnim forum ekonomicznym w Davos wynika, że w tym roku pracę stracić ma aż pięć procent pracowników z firm poddanych badaniu. Aż co czwarty prezes ankietowanej firmy spodziewa się zwolnień ludzi i wzrostu wydajności swojego przedsiębiorstwa w związku z wykorzystaniem sztucznej inteligencji.
Tyle tylko, że wielkim minusem sztucznej inteligencji jest jej energochłonność. Według symulacji duże centrum danych obsługujące obliczenia niezbędne do działania sztucznej inteligencji zużywać będzie tyle prądu co cała Holandia. Może więc powinniśmy przede wszystkim zapytać sztuczną inteligencję, jak sprawić, by nie zużywać tyle energii?