Logo Przewdonik Katolicki

Droga występnych 

Tomasz Królak
Tomasz Królak | fot. Magdalena Bartkiewicz

Trudno pogodzić się z myślą, że od teraz ma rządzić już tylko siła, pieniądz i międzynarodowe deale, a jakiekolwiek zasady i ich trwałość powszechnie uznane zostają za pieśń przeszłości

Trudno pozbierać myśli i emocje po tym, co wydarzyło się w ostatnich dniach wokół wojny w Ukrainie. Oto Trump nobilituje Putina – dyktatora i zbrodniarza wojennego, domagając się przywrócenia go na polityczne salony i jawnie lekceważąc napadniętą Ukrainę. Oto wiceprezydent USA beszta Unię Europejską, zarzucając jej brak zasad i cytuje słynne „Nie lękajcie się!”, perwersyjnie wypaczając sens słów Jana Pawła II. (Papież przestrzegał przed demokracją bez wartości, zatem rosnące populizmy traktowałby jako zagrożenie, a nie szansę, panie Vance!).
To wygląda aż tak niewiarygodnie źle, że czepiam się myśli, iż jest to tylko element przebiegłej strategii Amerykanów, której rzeczywistym celem jest jednak skuteczne i trwałe powstrzymanie rosyjskiego tyrana. Ale jeśli to, co deklarują Trump i jego administracja jest całkiem na serio? Wówczas okazałoby się, że jakiekolwiek mówienie o zasadach w polityce, o trwałości umów i przestrzeganiu elementarnego porządku na świecie zostaje wyrzucone na śmietnik historii i to przez mocarstwo szczycące się mianem strażnika światowej demokracji. Pytanie, czy w ogóle Stany Zjednoczone chcą jeszcze do tego miana aspirować?
Ten pesymistyczny obraz wzmacnia jeszcze polski kontekst. Okazało się, że monachijski występ przedstawicieli amerykańskiej administracji, w którym wiele było połajanek pod adresem Unii i widocznej niechęci do nazwania po imieniu rosyjskich zbrodni, budzi entuzjazm części polskiej sceny politycznej. „Wiceprezydent Vance skrytykował zdegenerowaną Unię Europejską” – głosił, mniej więcej, pasek w jednej z telewizji. Było tam też coś o równie zdegenerowanym Tusku. Tyle z tego wszystkiego zrozumieli: że można wykorzystać szokującą postawę Amerykanów do walki w wojnie polsko-polskiej. Padają kolejne bariery głupoty, zacietrzewienia i krótkowzroczności. Trwa bezwarunkowe zafascynowanie amerykańskim prezydentem: bo goni lewactwo, LGBT i jest wielkim przeciwnikiem aborcji.
Wiem, jesteśmy dopiero na początku procesu okołoukraińskich negocjacji i sporo się jeszcze może wydarzyć. Niemniej, szokujący to początek. Trudno o tym myśleć, rozmawiać, pisać. Trudno pogodzić się z myślą, że od teraz ma rządzić już tylko siła, pieniądz i międzynarodowe deale, a jakiekolwiek zasady i ich trwałość powszechnie uznane zostają za pieśń przeszłości. Myślę, że my, Europejczycy, doświadczamy właśnie potężnej dezorientacji i poczucia osuwania się gruntu spod nóg. Nadchodzi też, jak sądzę, czas fundamentalnych poszukiwań – w naszej wierze, w naszych Kościołach, religiach, rodzinach – tego, co trwałe i niezmienne. Dlatego, paradoksalnie, może to być czas sprzyjający refleksji nad tym, co w naszym życiu jest i co powinno być najważniejsze.
Tak czy inaczej, przypominają się słowa Wróżby Kaczmarskiego, przejmującej pieśni, choć w innym kontekście pisanej: „Kary nie będzie dla przeciętnych drani/A lud ofiary złoży nadaremnie”. Taki los miałby czekać Ukraińców? A co z Polską? Co z Europą?
Za psalmistą powtarzam z nadzieją: „a droga występnych zaginie”.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki