W 2024 roku Porozumienie Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) przeprowadziło wśród lekarzy rezydentów, czyli lekarzy w trakcie specjalizacji, ankietę. W anonimowym, szeroko zakrojonym badaniu – wzięło w nim udział 1100 lekarzy – sprawdzono, na ile młodzi medycy mają warunki do łączenia pracy i nauki w czasie rezydentury. Przedstawione w tym roku podczas konferencji prasowej wyniki ankiety są dramatyczne.
Rezydent wielu specjalności
Po ukończonych studiach lekarskich i stażu większość lekarzy decyduje się na robienie specjalizacji z jednej z ponad 80 dziedzin medycyny. Według danych z marca 2024 roku w Polsce jest prawie 30 tys. lekarzy rezydentów. W trakcie specjalizacji rezydenci muszą nauczyć się danej dziedziny podczas codziennej pracy, m.in. dyżurując na szpitalnych oddziałach oraz odbywając tzw. staże zewnętrzne i kursy.
– Rezydent w trakcie specjalizacji to nie jest tylko pracownik, to jest osoba w trakcie szkolenia, która przede wszystkim ma się nauczyć, żeby potem móc być specjalistą i wykonywać pełnię swoich obowiązków jako specjalista z pełną wiedzą – powiedział podczas konferencji prasowej Sebastian Goncerz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami przebieg szkolenia specjalizacyjnego musi gwarantować pacjentom bezpieczeństwo, dlatego rezydenci powinni zawsze mieć możliwość konsultacji ze starszym lekarzem, szczególnie na początku szkolenia oraz podczas dyżurów. Szkolenie powinno odbywać się w prawnie nakreślonych ramach, a czas specjalizacji musi dawać młodym lekarzom przestrzeń na naukę. Niestety w wielu szpitalach sytuacja pod tym względem jest dramatyczna. Niemal co szósty ankietowany (17 proc.) przyznał, że zmuszany był do dyżurowania jednocześnie na kilku oddziałach.
– To powszechna praktyka w wielu polskich szpitalach – podkreślił Władysław Krajewski, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów. – Lekarz w takiej sytuacji ma pod opieką liczący nawet kilkudziesięciu pacjentów oddział, odpowiada też za przyjęcia planowe chorych oraz przyjmuje na izbie przyjęć albo konsultuje pacjentów na szpitalnym oddziale ratunkowym.
Jeden z ankietowanych tak opisał swoje doświadczenia: „Dyżurujemy łącznie w trzy osoby: lekarz specjalista i dwoje lekarzy rezydentów na cały szpital; podział po osiem oddziałów, w tym oddziały psychiatryczne, psychosomatyczne, psychogeriatryczne, terapeutyczne, detoksykacyjne”.
W tego typu sytuacjach jeden lekarz ma pod opieką nawet 300 pacjentów. – I jest sobie wtedy nie tylko lekarzem psychiatrą, ale też lekarzem internistą, anestezjologiem, lekarzem medycyny ratunkowej – wyliczał Sebastian Goncerz.
Zostawieni sami sobie
Prawie co czwarty ankietowany (23 proc.) wskazywał na brak wsparcia merytorycznego ze strony kierowników specjalizacji w czasie trwania dyżuru. Jak napisał w komentarzu jeden z młodych lekarzy, szpital pozostawia rezydentów na dyżurach samych sobie z telefonem jedynie do innego rezydenta, a „specjaliści nie dbierają, bo nie chcą być odpowiedzialni”. Tymczasem, zgodnie z ustawą o zawodach lekarza oraz lekarza dentysty, kierownik specjalizacji jest zobowiązany do pomocy swojemu podopiecznemu, a rezydent powinien móc skonsultować się z nim w sytuacjach kryzysowych czy problemowych. W praktyce często tak się nie dzieje.
– Lekarzom na specjalizacji zależy na tych konsultacjach, bo chcą mieć pewność, że ich postępowanie jest właściwe, czy z braku doświadczenia klinicznego coś im nie umknęło. Chodzi o to, by leczenie naszych pacjentów było właściwe i bezpieczne – powiedział Władysław Krajewski.
Prawie co piąty respondent (19 proc.) w pierwszym miesiącu od podjęcia pracy w ramach rezydentury nie miał wsparcia merytorycznego ani od kierownika specjalizacji, ani od pozostałych osób pracujących w danej lecznicy.
„Od czwartego miesiąca specjalizacji przyjmuję samemu w poradni specjalistycznej (teoretycznie mam specjalistę do pomocy, w praktyce jest różnie…). Zmuszają nas do przyjmowania dzieci w poradni specjalistycznej, w której pomocą jest inny rezydent, który np. też jest na pierwszym roku specjalizacji albo często nigdy nie miał do czynienia z leczeniem dzieci” – relacjonuje w ankiecie rezydent.
Tańszy lekarz
Badanie wykazało też, że rezydenci są często dla szpitali „tanią siłą roboczą”, ponieważ ich wynagrodzenie finansuje państwo, a nie placówka, w której odbywają specjalizację. „Szpital obwarował się rezydentami jako tanią siłą roboczą, ale mając 40 rezydentów, nie ma opcji legalnie wyrobić 40 godzin obowiązkowych dyżurów w miesiącu” – napisał jeden z rezydentów.
„W mojej placówce z uwagi na rozliczenie specjalistów za konkretny wykonany zabieg lub operację rezydenci prawie w ogóle nie są dopuszczani do zabiegów operacyjnych. Dlatego kończąc specjalizację, musimy zmyślać opisy procedur, w efekcie nie realizując programu” – opisuje kolejny ankietowany.
Co piątemu lekarzowi w trakcie specjalizacji nie pozwolono odbyć stażu zewnętrznego, który następnie został udokumentowany jako zrealizowany. „Rezydenci są ściągani ze staży, jeśli w oddziale jest za mało lekarzy – dni stażu upływają, a rezydent pracuje w oddziale macierzystym”.
– Nie wszystkie umiejętności zdobywamy w trakcie specjalizacji w placówce macierzystej na oddziale w naszej dziedzinie. Dlatego są jeszcze tzw. staże zewnętrzne i kursy – wyjaśniał Sebastian Goncerz. – Na przykład robiąc specjalizację z psychiatrii na takim właśnie oddziale, powinienem dodatkowo przejść wspomniane staże zewnętrzne z innych dziedzin, m.in. na oddziale pediatrycznym, żeby zobaczyć, jak wygląda psychiatria dzieci i młodzieży, a także na oddziałach neurologii i chorób wewnętrznych.
Staże w innych oddziałach i placówkach są dla lekarzy rezydentów bardzo ważne, ponieważ właśnie czas rezydentury służy m.in. do poznania całej złożoności medycyny, nie tylko pod kątem wiedzy z zakresu własnej specjalizacji, ale też organizacji całego systemu ochrony zdrowia.
– Zgodnie z przepisami takie zewnętrzne staże mają trwać od 1 roku do 2,5 lat w trakcie około pięcioletniego szkolenia specjalizacyjnego. Tymczasem aż 20 proc. respondentów naszej ankiety nie pozwolono odbyć stażu w ramach programu specjalizacyjnego, ale i tak później został udokumentowany jako zrealizowany – dodał Sebastian Goncerz.
Przyczyny i wnioski
Ankieta Porozumienia Rezydentów OZZL ujawniła liczne nieprawidłowości. Lekarze w trakcie specjalizacji często nie mają odpowiedniego wsparcia merytorycznego, wymagane staże i procedury często nie są realizowane, a lekarze w trakcie specjalizacji regularnie są wykorzystywani do zadań poza ich aktualną wiedzą – głównie aby uzupełnić braki kadrowe. Większość tych nieprawidłowości ma miejsce podczas dyżurów nocnych i częściej występują w specjalizacjach zabiegowych i na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Przyczyn tych problemów jest kilka.
– Przede wszystkim wynikają z nieprzestrzegania przepisów i zasad określonych w przepisach regulujących prowadzenie szkolenia specjalizacyjnego. Czasami jest to związane ze sposobem zarządzania daną placówką, złą organizacją pracy, co sprawia, że doświadczona kadra medyczna zwyczajnie nie ma czasu, żeby w odpowiedni sposób zająć się rezydentami – powiedział Sebastian Goncerz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL. – Ale nierzadko wina leży po stronie samego środowiska lekarskiego. Kolejnym czynnikiem jest brak właściwego nadzoru nad przebiegiem szkolenia specjalizacyjnego.
Według Porozumienia Rezydentów do wyeliminowania tych problemów niezbędne jest zwiększenie monitorowania przebiegu specjalizacji, poprawa sytuacji kierowników specjalizacji, w tym finansowa oraz urealnienie wymagań dotyczących m.in. liczby wykonywanych w trakcie specjalizacji poszczególnych procedur medycznych.