Czy sztuczna inteligencja okaże się dla ludzkości błogosławieństwem, czy przekleństwem? Dla mnie to jest pytanie otwarte, wcale nie retoryczne. Doceniając potencjał AI – i ten dziś nam znany, i ten, który pojawia się na horyzoncie, jak i ten przeczuwany zaledwie – daleki jestem od entuzjazmu. Wydana ostatnio watykańska nota Antiqua et Nova, mówiąca o zależności między sztuczną inteligencją a inteligencją ludzką, wcale tych wątpliwości nie studzi.
To ważne, że sztuczna inteligencja staje się przedmiotem badań Kościoła – zarówno za sprawą wytrawnych ekspertów w Watykanie, jak i dzięki katolickim ośrodkom uniwersyteckim na całym świecie, także w Polsce. Dobrze, że tak się dzieje, bo pokazuje, że katolicy mają otwarte oczy i uszy na nowe zjawiska i procesy, te zwłaszcza, które mają wpływ na funkcjonowanie świata. Sztuczna inteligencja wyznacza być może nowy rozdział w dziejach naszej cywilizacji, choć trudno, byśmy – będąc mimo wszystko na początku tego procesu – mogli pokusić się o dokonywanie jakichś bilansujących ocen.
Muszę zaznaczyć, że jestem pod wrażeniem własnych „spotkań” z AI, odbywanych na poziomie absolutnie podstawowym, ograniczonym np. do „współpracy” przy konwersji nagranej rozmowy na tekst. Kiedy, tytułem testu jedynie, „poprosiłem” też AI o wypunktowanie pięciu głównych wątków długiego wywiadu, ta w kilkanaście sekund wykonała zadanie, którego ja, żywa osoba, nie wykonałbym lepiej, tempo pomijając. Pomyślałem, że to z jednej strony podziwu godne, ale z drugiej – jednak przerażające. Ten drobny przykład pokazuje dobitnie, że już wkrótce możemy stracić orientację co do tego, czy odebrany przez nas tekst (informacja, list, esej czy… wyznanie miłosne) jest efektem pracy człowieka czy maszyny. Podobnie zresztą z obrazem czy dźwiękiem. Coś nam – myślę sobie – może się wymknąć spod kontroli, zatrzeć, pomieszać. I to w sytuacjach, które nie zakładają złej woli użytkownika AI. Bo w przeciwnym razie może być dużo gorzej. Niewyobrażalnie dużo.
Zgadzam się: wszystko zależy od człowieka, a sztuczna inteligencja „sama w sobie” nie jest zła. Zgadzam się też: wątpliwości co do AI są podobne do tych, które towarzyszyły ludzkości, gdy pojawił się internet – dziś nasz stary znajomy. Ale, zwróćmy uwagę, że skala tu zdecydowanie większa: zarówno w kierunku dobra, jak i zła, niestety.
Nie sposób pominąć sformułowania z watykańskiej noty, iż „większość władzy nad głównymi zastosowaniami sztucznej inteligencji jest zgromadzona w rękach kilku potężnych firm”. Miałbym uwierzyć, że AI zostanie wykorzystana po to, by rozwiązać kluczowe wyzwania ludzkości? Być może. Ale myślę, że spory wysiłek zostanie uruchomiony na rzecz jej „wprzęgnięcia” w rozmaite plany podbojów: ekonomicznych, politycznych, militarnych. Która szala przeważy?
Przypomina mi się przestroga Jana Pawła II z jego pierwszej encykliki o tym, że rozwojowi technologicznemu nie towarzyszy postęp etyczny. Chciałbym wierzyć, że sztuczna inteligencja będzie wykorzystywana głównie dla dobra człowieka. Ale trudna to wiara.